[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„.Mechaniczny pies nigdy nie zawodzi, nigdy od czasu pierwszego zastosowania tego niewiarygodnego wynalazku nie popełnił omyłki w tropieniu.Nasza stacja jest dumna, że ma dziś możliwość towarzyszyć psu helikopterem telewizyjnym, gdy ruszy on w swą drogę do celu.”Faber nalał dwie szklaneczki whisky.— To się nam przyda.Wypili.„.powonienie tak czułe, że mechaniczny pies może zapamiętać i rozróżnić bez pomyłki i bez przełączenia mechanizmu dziesięć tysięcy wskaźników zapachowych na dziesięciu tysiącach ludzi!”Faber zadrżał troszeczkę i popatrzył po domu, na ściany, drzwi, klamkę, krzesło, na którym Montag teraz siedział.Montag dostrzegł jego spojrzenie.Poczuł, że jego nozdrza rozszerzają się, i wiedział, że próbuje odnaleźć ślad samego siebie, a jego nos stał się nagle dość subtelny, by poczuć ścieżkę, którą Montag wydeptał w powietrzu tego pokoju, pot jego rąk, który przylgnął do klamki, niewidzialny, lecz tak obfity jak wisiorki małego żyrandola; Montag był wszędzie, tu i na dworze, i na wszystkim, był fosforyzującą chmurą, upiorem, który jeszcze raz uniemożliwił oddychanie.Widział, że Faber zatrzymuje oddech ze strachu, by nie wciągnąć tego upiora do swego ciała, może już jest zarażony widmowymi oparami i woniami uciekającego zbiega.„Mechaniczny pies ląduje teraz obok spalonego domu!”I na małym ekranie pojawił się spalony dom, tłum, coś przykryte arkuszem papieru, a z nieba trzepocząc jak groteskowy kwiat spływał helikopter.Więc muszą dać swoje widowisko, myślał Montag.Cyrk musi toczyć się dalej, nawet jeśli wojna rozpocznie się w ciągu najbliższej godziny.Zafascynowany obserwował widowisko, nie chcąc się ruszyć z miejsca.Wydawało się tak dalekie i bez żadnego związku z nim: to był film odległy, istniejący sam w sobie, cudowny.Obserwowało się go nie bez dziwnej przyjemności.To wszystko dla mnie, myślał, to wszystko dzieje się z mojego powodu, mój Boże.Gdyby chciał, mógłby się wyciągnąć wygodnie i obserwować całe polowanie w jego szybkich fazach, przez zaułki, ulice, puste szosy, skrzyżowania, boiska, z przerwami od czasu do czasu na niezbędne reklamy handlowe, przez nowe zaułki do płonącego domu państwa Black i wreszcie do tego domu, gdzie on i Faber siedzą wygodnie i popijają whisky, podczas gdy elektryczny pies, węsząc na ostatnim tropie, milczący jak oddech samej śmierci, stanie wreszcie pod tamtym oknem.Wówczas Montag, gdyby miał ochotę, mógłby wstać, podejść do okna i, nie spuszczając oka z telewizora, otworzyć je, wychylić się, spojrzeć do tyłu i ujrzeć samego siebie udramatyzowanego, przesadzonego, opisanego, jak stoi tam w ramach małego ekranu, bezstronnie obserwując rozgrywający się dramat, wiedząc, że w innych salonach występuje w naturalnej wielkości, w pełnych barwach, w trzech wymiarach! A gdyby jego oko zerknęło dość szybko, mógłby jeszcze zobaczyć się na moment przed unicestwieniem, w chwili zastrzyku, ku przyjemności niezliczonych widzów telewizyjnych, których parę minut temu obudził ze snu szaleńczy ryk, wzywający ze ścian, by przyszli obserwować wielką grę, polowanie, jednoosobowy karnawał.Czy będzie miał czas się odezwać? Czy jeśli pies go chwyci w obliczu dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu milionów ludzi, będzie mógł podsumować całe swe życie w ostatnim tygodniu jednym prostym zdaniem czy słowem, które by z nimi pozostało na długo potem, gdy pies zawróci, zaciskając Montaga w swych metalowych szczękach, i zniknie w ciemności, zaś kamera pozostanie nieruchoma ukazując stworzenie rozpływające się w dali? Co powiedziałby w jednym słowie, w kilku słowach, co rozpalonym żelazem wyryłoby się na tych wszystkich twarzach i obudziło je?— Tam — szepnął Faber.Z helikoptera wyśliznęło się coś, co nie było ani maszyną, ani zwierzęciem, co nie było ani martwe, ani żywe, połyskujące bladozieloną poświatą.Stanęło w pobliżu dymiących ruin domu Montaga, a ludzie przynieśli mu porzucony miotacz płomieni i podsadzili pod nos.Dało się słyszeć warczenie, szczękanie, pomruk.Montag potrząsnął głową, wstał i wypił resztę whisky.— Czas już na mnie — powiedział.— Bardzo za to przepraszam.— Za co? Mnie? Mój dom? Zasługuję na wszystko.Pędź, na miłość boską.Może potrafię ich tu zatrzymać.— Poczekaj.Nie ma sensu, żeby ciebie wykryli.Kiedy stąd wyjdę, spal narzutą z łóżka, której dotknąłem.Spal w ściennej spalarni krzesło z salonu.Wytrzyj meble alkoholem, wytrzyj klamki u drzwi.Spal dywan z salonu.Włącz klimatyzację we wszystkich pokojach i rozpyl wszędzie płyn przeciwko owadom, jeśli go masz.Następnie włącz spryskiwaczki trawników i zmyj hydrantem chodnik.Przy odrobinie szczęścia potrafimy zabić ślad, przynajmniej tutaj.Faber uścisnął jego dłoń.— Spróbuję.Powodzenia.Jeśli będziemy obaj w dobrym zdrowiu w następnym tygodniu, od dziś za tydzień, napisz na poste restante do St.Louis.Szkoda, że nie mogę się z tobą kontaktować przez uszne radio [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •