[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój Boże! Czy pani mnie nie zwodzi? Czemuż by przestał pisać tak nagle? Gdyby to był je-dynie skutek wytrwałości, z jaką zwracam jego listy, byłby się zdobył na to może wcześniej.Wreszcie, jakkolwiek nie wierzę w przeczucia, od kilku dni gnębi mnie smutek, który przera-ża mnie po prostu.Och, może jesteśmy w przededniu strasznego nieszczęścia!Nie zdołałabyś pani uwierzyć  i ja wstydzę się przyznać  jak mi boleśnie jest nie odbie-rać już tych listów, których czytania odmawiałam tak uporczywie! Czułam przynajmniej, żemyśli o mnie! Widziałam coś, co pochodzi od niego.Nie otwierałam listów, ale płakałampatrząc na nie i łzy płynęły mi słodziej i łatwiej.Te jedne łzy uśmierzały nieco nieustanneprzygnębienie, jakiego doświadczam od powrotu.Zaklinam cię, najlepsza przyjaciółko, na-pisz sama, skoro tylko będziesz mogła; a zanim to nastąpi, prześlij codziennie bodaj jakąświadomość.Widzę, że zaledwie znalazłam w tym liście jakieś słowo dla ciebie, pani; ale znasz mojeuczucia, przywiązanie bez granic, serdeczną wdzięczność; wybaczysz to przez wzgląd nastraszny ucisk, w jakim żyję, na tę okropną męczarnię.Och, ciągle drżeć przed nieszczę-ściem, którego może jestem przyczyną!.Do widzenia, najdroższa przyjaciółko; kochaj mnie, lituj się nade mną.Czy będę miała listod ciebie dzisiaj?Paryż, 16 pazdziernika 17**LIST CXVWicehrabia de Valmont do markizy de MerteuilTo rzecz w istocie niepojęta, moja piękna przyjaciółko, jak łatwo ludzie przestają się ro-zumieć, skoro tylko oddalą się od siebie.Jak długo byliśmy razem, mieliśmy zawsze owszystkim jedno mniemanie, jeden sposób widzenia; dlatego że blisko od trzech miesięcy niewidujemy się, nie możemy się zgodzić, nawet co do najmniejszego drobiazgu.Które z nasjest w błędzie? Ty zapewne nie wahałabyś się w odpowiedzi; ale ja, rozsądniejszy lub tylkouprzejmiejszy, nie chcę rozstrzygać.Odpowiadam jedynie na list i w dalszym ciągu zdaję cisprawę z mego postępowania.145 Przede wszystkim dziękuję ci, markizo, za ostrzeżenie co do krążących pogłosek; nie tra-pię się nimi jeszcze; mam pewność, iż niebawem potrafię im położyć koniec.Bądz spokojna;zjawię się z powrotem, głośniejszy niż przedtem i coraz godniejszy ciebie.Mam nadzieję, że świat mi policzy nawet za coś przygodę z małą de Volanges, o której tyzdajesz się mniemać tak niewiele: jak gdyby to było niczym  zdmuchnąć w ciągu wieczoramłodą panienkę ukochanemu przez nią wielbicielowi, rozporządzać nią następnie wedleochoty, wręcz jak swoją własnością, i to nie zadając sobie najmniejszego trudu; uzyskać odniej to, czego się nie śmie nawet wymagać od zawodowych dziewczyn, i to wszystko niemając w niczym jej tkliwej miłości, nie przyprawiając jej o niestałość, nawet o niewierność;bo, istotnie, ja nie zaprzątam nawet jej główki! Tak, że skoro kaprys mój minie, oddam ją zpowrotem czułemu kochankowi ledwie świadomą wszystkiego, co zaszło.Czy to jest tak po-spolite? A potem, wierzaj, skoro raz wyjdzie z moich rąk, zasady, jakie w nią wszczepię,rozwiną się z czasem; przepowiadam, że nieśmiała uczennica wkrótce zabłyśnie w sposóbprzynoszący zaszczyt mistrzowi.Jeżeli jednak ktoś bardziej smakuje w rodzaju heroicznym, ukażę mu prezydentową, ówsłynny zbiornik cnoty, szanowaną nawet przez najzuchwalszych; taką, słowem, że nikomu namyśl nie przyszło przypuszczać do niej szturm! Pokażę ją, powiadam, jak zapomina o obo-wiązkach i cnocie, jak poświęca dobrą sławę i dwa lata przykładnego życia, aby uganiać sięza szczęściem pozyskania mych względów, aby się upijać rozkoszą kochania mnie; jak za tyleofiar  jako jedynej nagrody  żebrze jednego słowa, jednego spojrzenia, które nie zawszeuda się jej uzyskać.Zrobię więcej: porzucę ją; i albo wcale nie znam tej kobiety, albo nie do-czekam się następcy w jej sercu.Oprze się potrzebie szukania pociechy, nawykowi pieszczot,pragnieniu nawet zemsty.Słowem, będzie istniała jedynie przeze mnie; ja jeden będę tym,który rozpoczął i który zamknie jej istnienie.Raz osiągnąwszy tryumf, powiem współzawod-nikom:  Patrzcie na me dzieło i szukajcie w całym stuleciu drugiego takiego przykładu!Zapytasz, skąd mi się bierze dzisiaj taka pewność siebie? To dlatego, że od tygodnia je-stem powiernikiem mej uroczej pani: nie zwierza mi swych tajemnic, ale je podchwytuję.Dwa listy od niej do pani de Rosemonde pouczyły mnie dokładnie w tej mierze, tak że jeślibędę czytał dalsze, to jedynie przez prostą ciekawość.Aby zwyciężyć, trzeba mi jedynie zbli-żyć się do niej.Zrodki już obmyślone i niezwłocznie wprowadzę je w życie.Jesteś ciekawa, jak sądzę, markizo? Ale nie, aby cię ukarać, że nie wierzysz w mój zmysłwynalazczy, nie powiem.Całkiem szczerze, zasługiwałabyś, markizo, abym ci odebrał zaufa-nie, przynajmniej na czas tej przygody; w istocie, gdyby nie słodka nagroda, jaką związałaś ztryumfem, nie mówiłbym ci o tym więcej.Widzisz, że jestem zagniewany.Jednakże w na-dziei, że się poprawisz, gotów jestem poprzestać na tej lekkiej karze; ulegając tedy pobłażliw-szym uczuciom, zapominam na chwilę o mych wielkich zamiarach, aby pomówić nieco otwoich.Jesteś tedy, markizo, zakopana na wsi, nudna jak uczucie i smutna jak wierność! BiednyBelleroche! Nie zadowalasz się tym, aby go napawać wodą zapomnienia, ale pompujesz ją wniego jak przy wodnej torturze! Jakże on się miewa? Czy znosi dobrze nudności miłosne?Wiele dałbym za to, aby się tym więcej przywiązał do ciebie; ciekaw byłbym widzieć, jakienowe, skuteczniejsze lekarstwo zdołałabyś obmyślić.%7łal mi cię istotnie, że byłaś zmuszonaaż do tego.Raz tylko w życiu uprawiałem miłość z obowiązku.Miałem z pewnością ważnepowody, gdyż partnerką była hrabina de ***; ale po dwadzieścia razy w ramionach jej mia-łem pokusę wykrzyknąć:  Pani, zrzekam się miejsca, o które się ubiegam, ale pozwól mi opu-ścić to, które zajmuję. Toteż ze wszystkich kobiet, które miałem, to jedyna, o której mówićzle sprawia mi prawdziwą przyjemność.Co do twoich pobudek, wydają mi się one, szczerze mówiąc, niewypowiedzianie pociesz-ne; słusznie przypuszczałaś, iż nie domyślę się następcy.Jak to! Dla Danceny ego zadajeszsobie całą fatygę? Ech, droga przyjaciółko, pozwólże mu ubóstwiać c n o t l i w ą C e c y l i146 ę i nie narażaj reputacji dla takich dziecinnych zabawek! Pozwól studencikom zdobywaćpierwsze wykształcenie przy pokojówkach lub bawić się w niewinne gry z pensjonarkami.Pocóż ci się ubierać w smarkacza, który nie będzie umiał ani cię wziąć, ani cię opuścić, i z któ-rym trzeba ci będzie wszystko robić samej? Mówię poważnie: nie pochwalam wyboru i,choćby ci się udało utaić go przed światem, poniżyłby cię bodaj w moich i twoich własnychoczach.Czujesz, jak powiadasz, markizo, coraz więcej dlań skłonności! Cóż znowu! Audzisz się:zdaje mi się nawet, iż doszedłbym przyczyn omyłki.To zdrowe obrzydzenie do Belleroche aprzyszło na ciebie w porze ogórków; wobec tego zaś, iż Paryż nie nastręczył ci innego wybo-ru, myśli twoje, zawsze zbyt płoche, zwróciły się na pierwszy przedmiot, który znalazłaś podręką.Ale pomyśl, że za powrotem będziesz mogła wybierać wśród tysiąca; jeśli zaś tak bar-dzo obawiasz się bezczynności, która grozi utratą wprawy, ofiaruję ci moją skromną osobę,aby zapełnić twe wywczasy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •