[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Łatwiej mu było zwlekać jeszcze, niż mówić.Wszystko było łatwiejsze.- Nie musisz mi nic tłumaczyć.- Muszę.Dlatego tu jestem.- To takie trudne? - Dawała mu znowu szansę, ale nie podchwycił jej.- Nie zależy mi na prośbach o przebaczenie, Tony.- To nie tylko prośba o przebaczenie.Uśmiechnęła się niepewnie, jakby kryjąc budzący się niepokój.Wesołym tonem, który zabrzmiał trochę nienaturalnie, zapytała:- Co za okropną tajemnicę kryjesz w zanadrzu?Rozłożył “Express” na stole i popchnął w jej kierunku.Otworzyła szeroko oczy na widok fotografii.- Ależ to ty! - wykrzyknęła.Ujęła gazetę i przesunęła się z nią bardziej w cień.- Gdzie to kupiłeś?- W Maladze.Przyglądał się, jak czytała podpis pod zdjęciem.Roześmiała się i spojrzała znowu na fotografię; widział z jej twarzy, że nie zrozumiała, o co mu chodzi.- No i co w tym złego?- Nic złego, poza tym że w ogóle jest.- Nie rozumiem.To przecież ty we własnej osobie.Zamiast “nieznany bohater” należy podstawić Anthony Shepherd.quod erat demonstrandum.- Shepherd to nie jest moje prawdziwe nazwisko.- Oo?- Skłamałem ci.- A jak się naprawdę nazywasz?- Pascoe.Anthony Pascoe.- Rozumiem - powiedziała wolno.W górze nad nimi krzyk mewy, niesionej wiatrem, zabrzmiał ostro i boleśnie.- I nie jestem księgowym, tylko kasjerem w banku.Odetchnęła głęboko.Trochę niepewnie.- I to też nie brzmi aż tak okropnie.- To jeszcze nie wszystko.- Mów dalej.- Ukrywam się.Najmocniej wryła mu się w pamięć ta jej niezwykła nieruchomość.Jej oczy, duże, piwne i świetliste nie drgnęły także.Wpatrywała się w niego nieruchomo, spokojnie, a milczenie pomIędzy nimi zdawało się bez końca.- Przed kim?- Przed bankiem.- Co zrobiłeś?- Wziąłem z banku dziewięć tysięcy funtów.- Kiedy?- Zeszłej soboty.Znowu milczenie.A potem powiedziała:- Och, Tony, Tony.- I nic więcej.Nie patrzył na nią, nie mógł.Bał się pogardy, bał się litości.Zdał sobie sprawę, że niezdarnie szuka papierosów.Wreszcie je znalazł, wyciągnął jednego i zapalił, nie częstując jej wcale.W końcu usłyszał własne słowa:- Teraz już wiesz.Teraz wiesz, dlaczego tak wyjechałem.I dlaczego - wskazał ręką gazetę - nie ma sensu uciekać dalej.Będą mnie oczekiwali na granicy.Nic nie odpowiedziała.- Nienawidziłem siebie dzisiaj rano.- Wzruszyła ramionami.- To prawda, Lynn.- Dokąd chciałeś jechać? - W jej głosie brak było jakiegokolwiek zabarwienia.- Nie byłem jeszcze zdecydowany.- A dokąd teraz się wybierasz?- Nie zdążyłem pomyśleć.- O Boże - szepnęła z nagłą rozpaczą.A potem: - Wciąż jeszcze nie mogę pojąć.Tak, po prostu, wziąłeś pieniądze i wyszedłeś?- Tak.- Gdzie to było?- W Londynie.- Ale dlaczego?- To znowu inna historia.- Jak to możliwe?Spojrzał na nią bezradnie.Usta miała lekko skrzywione, ale czy po to, żeby powstrzymać się od płaczu, czy może dlatego, że już płakała, nie wiedział.- Jak to inna historia? Musiał być jakiś powód!- Nie pytaj mnie o to teraz.Jeszcze nie.- Potrząsnął głową.- Proszę.- Nie wiem, o co pytać.Nie jestem aż tak odporna.- Chcę, żebyś była.Jakaś para zagranicznie odziana wyszedłszy z hotelu spieszyła ku plaży, a ich beztroskie powitanie wymagało odwzajemnienia.Pascoe i dziewczyna przeczekali, aż tamci znikli.Potem, ostrożnie, jakby ta myśl dopiero w tej chwili przyszła jej do głowy, spytała:- Czy zrobiłeś komu coś złego?Przez moment nie mógł zrozumieć, o co jej chodzi.- Dosłownie?Skinęła głową.- Skądże, na Boga.To było właśnie tak, jak powiedziałaś.Po prostu wyszedłem i już.- I nikt o tym nie wiedział?- Byłem już za granicą, zanim się dowiedzieli.- Przydusił niedopałek papierosa.- Miałem fory, cztery czy pięć dni dzięki paszportowi jakiegoś gościa.- Pochylił się do przodu i wskazał palcem nazwisko Bartholomew na liście ofiar.- O, jego.- Davisa?- Nie, tego powyżej, Bartholomewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •