[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawość trzymała mnie za bokobrody i ciągnęła za sobą.Było tutaj jedno samotne drzewo, które pasowało do stereotypu, rosochate stare rośliniszcze, niemal na poły uschnięte, prawie równie wysokie jak ja, stojące niczym wartownik trzydzieści stóp od granicy lasu.Karłowate krzewy i młode drzewka rosły wokół jego podstawy na wysokości mniej więcej mego pasa.Zatrzymałem się i oparłem się o nie na chwilę, by zastanowić się, co zrobić.Koń podszedł tak blisko, że pyskiem trącił mnie w ramię.Odwróciłem głowę, by na niego spojrzeć.Syk węża.Łup!Gapiłem się na strzałę, której bełt drżał w drzewie trzy cale od twoich palców i właśnie zamierzałem paść na ziemię, gdy doszłodo mnie, że grot bynajmniej nie został wystrzelony po to, by przeszyć mą pierś.Grot, drzewce, opierzenie i strzała była całkowicie czarna, niczym serce kapłana.Drzewce było jakby wypolerowane.Cal od grotu znajdowała się biała opaska.Wyrwałem strzałę z pnia drzewa i przysunąłem wiadomość do oczu, wystarczająco blisko, by ją odczytać.Jeszcze nie czas, Konował.Alfabet i język były takie, jak w Miastach-Klejnotach.Interesujące.- Prawda.Jeszcze nie czas.Podarłem papier, zwinąłem w kulkę i rzuciłem w las.Rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiegoś śladu łucznika.Nie dostrzegłem niczego.Oczywiście.Wsunąłem strzałę do kołczana, wskoczyłem na siodło, zawróciłem konia i przejechałem kilka kroków.Przemknął nade mną cień, cień wrony wzlatującej, aby spojrzeć na sześciu niskich, ciemnych ludzi czekających na mnie na szczycie wzgórza.- Wy, chłopcy, nigdy nie rezygnujecie, co?Zsiadłem znowu, stanąłem za koniem, wyciągnąłem łuk, napiąłem, nałożyłem strzałę - tę samą, którą właśnie niedawno zdobyłem - i zacząłem trawersować w poprzek zbocza, cały czas ukryty za koniem.Mali, smagli faceci zawrócili swoje koniki i ruszyli za mną.Kiedy odległość zmniejszyła się odpowiednio, wyskoczyłem z ukrycia i posłałem strzałę w kierunku najbliższego z nich.Zobaczył jak nadlatuje i usiłował uchylić się; w ten sposób sprowadził na siebie więcej krzywdy niż korzyści.Zamierzałem posłać grot w szyję jego konika, a przebiła mu kolano, raniąc i jego, i zwierzę.Konik zrzucił go z siodła i powlókł za sobą, zaczepionego stopą o strzemię.Szybko wsiadłem i przedarłem się przez wyrwę powstałą w ich szyku.Te maleńkie koniki nie poruszały się wystarczająco szybko, aby ją zamknąć.I tak pędziliśmy; oni ścigali mnie w tempie, od którego ich zwierzątka musiały paść w ciągu godziny, mój potwór ledwie cwałował i, jak mi się wydawało, świetnie się bawił.Nie przypominam sobie, by którykolwiek z koni, na których jeździłem przedtem, oglądał się za siebie na pościg i dostosowywał krok, żeby pozostawać nieznośnie blisko.Nie miałem pojęcia, kim są ci smagli faceci, ale musiało ich być całkiem sporo, wnioskując ze sposobu w jaki prowadzili działania militarne.Rozważałem zajęcie się tą bandą, wyrżnięcie ich jednego po drugim, postanowiłem jednak, że dyskrecja jest najważniejsza.Jeżeli okazałoby się to konieczne, mógłbym ściągnąć Kompanię i zapolować na nich.Zastanawiałem się, co stało się z Panią, Goblinem i pozostałymi.Nie wierzyłem, by mogło spotkać ich coś złego, nie przy takiej przewadze koni, ale.Zostaliśmy rozdzieleni i nie było sensu spędzać reszty dnia na poszukiwaniach.Powinienem wrócić na drogę, skręcić na północ, znaleźć jakieś miasto, a w nim ciepłe i suche schronienie.Mżawka irytowała mnie bardziej niż to, że byłem ścigany.Ale ten skrawek lasu martwił mnie bardziej jeszcze niż deszcz.Była w nim tajemnica, która przejmowała mnie lękiem, aż do rdzenia mej istoty.Wrony i ruchomy pniak były rzeczywiste.Nie było sensu dłużej w to wątpić.A pniak znał moje imię.Być może powinienem przyprowadzić tu Kompanię i poszukać tego, który się tu kryje.Droga była jednym z tych cudów, które zmieniają się w głęboką po biodra glinę, gdy tylko spadnie na nie kropla wody.W tej części świata nie było żadnych płotów, tak że po prostu pojechałem obok niej.Do wioski dotarłem prawie natychmiast.Nazwijcie to interwencją losu albo wyczuciem czasu.Wyczucie czasu.Moje życie zasadza się na nieziemskim wyczuciu czasu.Z północy wjeżdżali do miasteczka jacyś jeźdźcy.Wyglądali na jeszcze bardziej przemoczonych niż ja.Nie byli to mali, smagli ludzie, ale obdarzyłem ich podejrzliwym spojrzeniem i rozejrzałem za miejscem, w którym mógłbym się zaczaić.Nosili więcej zabójczego sprzętu niż ja miałem przy sobie, a przecież można by w to wyposażyć pluton.- Ho! Konował!Cholera.To był Murgen.Podjechałem trochę bliżej i spostrzegłem, że pozostała trójka to Wierzba-Łabędź, Cordy Mather oraz Klinga.Co, u diabła, oni tutaj robią?26.PRZEOCZENIETen, kto odmawia wszystkiego, wyjąwszy moralne poparcie, nie zrezygnuje ze swych praw do krytyki i narzekania.Zebranie Władców Cienia miało miejsce na wysokości strzelistej wieży w nowej stolicy tego, do którego odnosiły się powyższe słowa; w Przeoczeniu, znajdującym się dwie mile na południe od Uścisku Cienia.Forteca była dziwna, ciemna, rozleglejsza niż niektóre miasta.Miała grube mury wysokości stu stóp.Każda pozioma powierzchnia okryta była płytami wypolerowanego brązu i żelaza.Wstrętne srebrne tłoczenia, wykonane w języku znanym tylko nielicznym, znaczyły te płyty, głosząc napawające trwogą przekleństwa.Władcy Cienia zebrali się w pokoju, który nie do końca zaspokajał ich upodobanie do mroku.Słońce płonęło za świetlikiem i ścianami z kryształu.Trzech Władców kuliło się nieco pod jego blaskiem, chociaż mieli na sobie swe najciemniejsze stroje.Ich gospodarz unosił się w powietrzu w pobliżu południowej ściany, rzadko odwracając wzrok wbity w dal.Jego zatroskanie było wręcz obsesyjne.Tam, w odległości wielu mil, dostrzegalny jednak z wysokości, znajdował się płaski obszar.Migotał.Był tak biały jak zwłoki dawno umarłego morza.Goście uważali jego strach i fiksację za niebezpiecznie chorobliwie.Jeżeli nie udawane.Oczywiście pod warunkiem, że nie był to po prostu element niejasnego i śmiertelnego podstępu.Ale nie można było oprzeć się wrażeniu, jakie sprawiał przedsięwzięty przezeń ogrom środków obronnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •