[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy raczej nie chcesz? Nie rozumiesz&Odsunęłam się pod niego i stanęłam kilka kroków dalej. Masz rację, nie rozumiem przyznałam chrapliwym głosem. Nie rozumiem, cojest nie w porządku. Ludzie zaczynali sie na nas gapić, ale mało mnie to obchodziło. Nie rozumiem, jak możemy spędzać razem czas, jak możemy spać w jednym łóżku,jak możesz mnie dotykać, a potem mówić, że TO jest niewłaściwe.Masz rację.Nierozumiem.Za cholerę.Tego, jak możesz mnie całować tak, jak mnie całujesz, i potemmnie odpychać.Chcesz mnie, to jasne.I nie chcesz.Ale wiesz, co, Hunt? Mam tow nosie.Znudziło mi się to zgadywanie!Obróciłam się na pięcie i ruszyłam biegiem przed siebie.Minęłam fotelzakochanych, który jeszcze przed chwilą wydawał mi się tak szalenie symbolicznyi który, jak mi się wydawało, wskazywał nam właściwy kierunek& Jasne! Może tekłódki wcale nie oznaczały trwałości uczuć, a jedynie to, że emocje przykuwają nas,jak więzniów, do miejsc i ludzi i niczym więzienna kula ciągną nasze serca w storóżnych stron, póki te serca nie rozerwą się na kawałeczki.Kamienny fotel, wieczni, zastygli w wiecznym pocałunku kochankowie wszystkoto było zimne, sztywne, pozbawione życia.Całkiem jak Hunt.Uciekałam, a podeszwy moich sandałów klapały o kamień.Biegłam przez ciemnytunel, póki nie poczułam, że oddaliłam się od Hunta na tyle, by przestać czuć tokosmiczne przyciąganie.Dopiero wtedy, wyrwana z jego pola grawitacyjnego,zwolniłam.Oddech rzęził mi w gardle i dzwięk przypominał mi odgłos, który wydajez siebie darty na strzępy materiał.Jak, kurna, symbolicznie.W chwili, gdy dotarłam do końca tunelu, wszechświat postanowił dorzucić swojetrzy grosze do puli mojego cierpienia.Na moim czole wylądowała kropla deszczu.A potem druga.I trzecia.Nie minęło pięć sekund, a niebiosa otwarły się szerokoi zrzuciły mi na łeb cały ocean. No kurwa mać! ryknęłam.Ołowiane chmury zasnuwały horyzont. Wielkiedzięki! Wielkie, kurwa, dzięki!Pogalopowałam przed siebie w poszukiwaniu schronienia.Małe kamyczki pryskałyspod stóp i kaleczyły kostki, ale to tylko mnie mobilizowało.Mogłam zawrócići schronić się w tunelu, ale nie było takiej siły, która zmusiłaby mnie dodobrowolnego powrotu do Hunta.Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie po tym, jak dosłownie od niego uciekłam.I nie potym, jak po raz kolejny mnie odrzucił.Mokra od deszczu droga zrobiła się cholernie śliska i w pewnym momenciepoczułam, że moje stopy tracą przyczepność.Machnęłam rękoma w nadziei, że udami się czegoś chwycić, ale nic z tego.Gibnęłam się w tył i przygotowałampsychicznie na spotkanie z kamieniem.Zamiast wyrżnąć tyłkiem i plecami w chodnik, wyrżnęłam w coś innegoi poczułam, jak znajome ramiona obejmują mnie w pół.Nawet gdyby nie widokprzemoczonych tenisówek, wiedziałabym, że to on.Nawet na biegunie północnympoczułabym tę falę ciepła. Wszystko w porządku? zapytał.Wyrwałam mu się, nie bacząc na ryzyko. Czuję się świetnie!Pomaszerowałam dalej, najszybciej, jak potrafiłam. Kelsey, poczekaj! Mam dosyć czekania, Jackson! krzyknęłam. Mówię pas!W niezłym tempie pokonałam całą Via dell Amore.Uliczki miasta spływałybłotem.Idąc szybko, rozchlapywałam je wokół siebie, a jego krople osiadały mi nastopach i łydkach.Dotarłam do domu, w którym znalezliśmy nocleg, wbiegłam postromych schodach i zatrzasnęłam za sobą drzwi pokoju.Wiedziałam, że to dziecinne,że i tak nie mogę trzymać Hunta na deszczu, ale wzięcie potężnego zamachu i huk,który potoczył się po całej chałupie, sprawiły mi satysfakcję.Rozchlapując wszędzie błoto, zrzuciłam sandały, a potem, może dlatego, że byłomi po prostu wszystko jedno, ściągnęłam przez głowę zupełnie mokry podkoszulek.Plaśnięcie materiału o podłogę zbiegło się w czasie z dzwiękiem otwieranych drzwi.Obróciłam się i spojrzałam na Hunta.Stał jak skamieniały, stał w progu i gapił sięna mój nagi, pokryty kroplami wilgoci i gęsią skórką brzuch. Jeśli wolisz, możesz poczekać na zewnątrz wycedziłam przez zaciśnięte zęby.To znaczy, jeśli to, co robię, to kolejna rzecz, której nie możesz znieść.Nie odezwał się, dostrzegłam jednak, że mocniej zacisnął palce na futrynie.Rozpięłam szorty i pozwoliłam im opaść na podłogę. Tak właściwie, to zmieniłam zdanie, wiesz? Wyzywam cię, żebyś wszedł.Pamiętasz Heidelberg? Zostało mi jeszcze jedno, więc wyzywam cię, żebyś wszedł dopokoju i mnie pocałował.Przez sekundę myślałam, że nie wytrzyma.Pochylił się, jakby miał zamiar zrobićkrok w moją stronę, ale zastygł w pół ruchu, a potem obrócił twarz i pokręcił głową. Tak właśnie myślałam prychnęłam pogardliwie.Obróciłam się na pięcie i ruszyłam pod prysznic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]