[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oczywiście.April skinęła głową. Właśnie! Starałby się pan jakoś wmieszać do tej sprawy, robiłby pan wszystko, cow pańskiej mocy, żeby policji przeszkodzić w wykryciu jej winy.Węszyłby pan doko-ła, zadawałby pan ludziom różne pytania, usiłowałby pan dostać się do willi i spraw-dzić, czy nie ma tam jakichś kompromitujących Polly śladów.Co więcej, robiłby pan towszystko tak, by ona niczego się nie domyślała.Skoro więc podejrzewa pan, że to Pol-ly zastrzeliła panią Sanford.Młody człowiek wzdrygnął się i z cicha krzyknął:  Ach! Nie wolno panu siedzieć tu bezczynnie i wzdychać  powiedziała April.Głos jejbrzmiał niemal gniewnie. Czy Polly ma rewolwer?Skinął głową bez słowa. Jaki? To bardzo ważny szczegół! Kaliber trzydzieści dwa.April odetchnęła z ulgą. Założę się, że pańska matka nie jest tak sprytna jak moja, chyba że cała teoria dzie-dziczności nie ma sensu.Bo pani Sanford zginęła od kuli kalibru czterdzieści pięć.Młody człowiek patrzał na nią w osłupieniu. Jesteś pewna? Mur marmur  potwierdziła April. Informacja wprost od policji.Młody człowiek z jękiem opadł na kierownicę: Och, Polly! Mdli mnie od tych widoków  oświadczyła April. Najpierw ona siedzi w swo-im wozie i wyje:   Och, Cleve!  a potem znów pan w swoim samochodzie jęczy: Och, Polly! Wątroba boli mnie, jak widzę takie mazgajstwo.Powinien pan porozumiećsię z nią, wszystko opowiedzieć i o wszystko, czego pan ciekawy, zapytać. Chciałem tak zrobić  odparł. Próbowałem.Ale ona nie chce się ze mną zoba-czyć.Nie otwiera, kiedy dzwonię do drzwi.Nie odpowiada, kiedy telefonuję.Listy, na-wet telegramy odsyła nie otwarte. A wcale pan nie wygląda na patałacha!  zdziwiła się April  Gdyby pan przyj-rzał się dokładnie kopertom tych listów, okazałoby się na pewno, że były otwierane roz-grzanym nożem i zaklejone z powrotem.Niech no pan posłucha.184 Otworzyła drzwiczki, wsunęła się do samochodu, siadła przy młodym człowiekui przez następne piętnaście minut udzielała mu rad, które zakasowałyby dobre rady każ-dej pani Ady.Rady te bowiem prowadziły do konkretnych planów, wzbogaconych do-raznie pomysłami młodzieńca.Na zakończenie spytał z uśmiechem:. Czy wszystkie dzieci twojej matki są genialni? Mniej więcej  lekko odpowiedziała April. A skoro mowa o dzieciach mojejmatki, to nadchodzi właśnie Dina.Pójdę na jej spotkanie, jeśli pan pozwoli.Radzę panuwiać stąd, bo ja umiem zachować sekret, ale po Dinie niech się pan tego nie spodzie-wa.Otworzył przed nią drzwiczki, a gdy wysiadła, ruszył natychmiast i powiewając we-soło ręką na pożegnanie, zniknął za zakrętem.April wolnym krokiem, zamyślona, szłana spotkanie Diny.Twarz jej promieniała, gdy zbliżywszy się do siostry powiedziała: Miłość to cudowna rzecz!Dina wytrzeszczyła oczy. Co ty mówisz? W kim się zakochałaś? W nikim  odparła April. Ale on jest zakochany, i to jak! Rupert van Deusen! Co do licha! April! Czyś ty oszalała?  wybuchła Dina. Przecież to już dziśrano wykombinowałyśmy.Ale Betty LeMoe nie żyje! On pewnie nawet nie słyszał nigdy o Betty LeMoe  mówiła w rozmarzeniuApril. Kocha się w Polly Walker.Dina siadła na najniższym schodku przed domem. Może to ja zwariowałam?  rzekła. Może to skutki upału? Nikt nie zwariował  powiedziała April. Tylko on szaleje za nią! Czy to niepiękne? A w dodatku wygrałam dolara. Och, biedna moja siostra!  westchnęła ze smutkiem Dina. On się naprawdę nazywa Cleve Callahan  wyjaśniła April siadając obok Diny naschodku. Pisze scenariusze do filmów.To on jest autorem tego okropnego filmu  Mu-mia w masce.Kocha się w Polly i założę się, o co chcesz, że ją zdobędzie. Cleve?  powtórzyła w zadumie Dina. Ach, tak.Ale w takim razie, co z tymRupertem van Deusenem?April odetchnęła głęboko. Okazuje się  rzekła  że ktoś, chcąc wprowadzić w błąd policję, zmyślił całą hi-storię o Rupercie van Deusenie.%7ładnego Ruperta w ogóle nie ma na świecie.Ten ktośmusiał takie nazwisko znalezć w jakiejś książce.Więc ten człowiek zakochany w Pol-ly zgłosił się jako Rupert van Deusen, żeby wkręcić się tu i przeprowadzić śledztwo nawłasną rękę.No, taki detektyw-amator.Bał się, że to może ona zabiła panią Sanford,i chciał bronić ukochanej, a teraz już wie, że to nie ona, więc wszystko jest na najlepszej185 drodze i pewnie się wkrótce pobiorą.April skończyła na tym, uznawszy, że dla Diny tyle informacji wystarczy. Och!  westchnęła Dina. Założyłam się z nim i wygrałam dolara  dodała April. Chodzmy do Luke apo kilka butelek coli. April wstała. Po drodze opowiesz mi, jak ci się udało z pa-nem Desgranges em. To było tak. zaczęła od razu Dina.Dina lubowała się w szczegółach, toteż przeszły spory kawałek drogi do sklepu, ku-piły colę i wróciły nieomal przed dom, nim dobrnęła do faktów, jakie nasunęły jej siępo rozstaniu z Pierre em Desgranges, czyli Armandem von Hoehne, czyli Petrem De-smondem.April aż podskoczyła z oburzenia.Na szczęście nie ona, lecz Dina niosła butelki, boz pewnością w tym momencie wypuściłaby je z rąk. To przecież skończona bujda!  powiedziała. Dino, jak mogłaś dać się tak na-brać! Teraz to rzeczywiście brzmi jak bujda  przyznała Dina. Ale kiedy mi to mó-wił, wydawało się zupełnie prawdopodobne. Na wybrzeżu są regularne posterunki strażnicze  rzekła April. Czuwajądniem i nocą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •