[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kunze zasępił się.- Powiedział pan „my”, generale?- Oczywiście! Bo chcę, aby mi pan towarzyszył.Przecież pan prowadzi sprawę i może udzielić bardziej szczegółowej relacji niż ja.Kiedy już ustalimy porę naszego tam przybycia, zadepeszuję do pułkownika Bardolffa, adiutanta Jego Wysokości, by potwierdził na­sze przybycie.Kunze nigdy jeszcze nie zetknął się osobiście z arcyksięciem i wcale tego nie pragnął.Nie wierzył w moż­liwość robienia kariery przez wkradanie się w łaski na­stępcy tronu, ponieważ wiedział, jak bardzo ulotna i złudna jest przychylność dostojnych osobistości, zwła­szcza że Franciszek Ferdynand znany był ze swego wielce kapryśnego usposobienia.Powszechnie uważano, że przyczyną jego nastrojów jest głębokie uczucie zawodu, ponieważ będąc następcą tronu od dwudzie­stu lat gryzł niecierpliwie wędzidło, ograniczając się z konieczności do spełniania błahych funkcji repre­zentacyjnych, gdy tymczasem osiemdziesięciolatek ca­ły czas siedział na tronie wytrwale i bezwzględnie, jak by był swym własnym posągiem, wykutym w twar­dej skale.Chociaż władze wojskowe postanowiły trzymać w ta­jemnicy fakt przyznania się Dorfrichtera do winy, w jakiś jednak sposób wiadomość o tym dotarła do reportera z socjalistycznego „Arbeiterzeitung”.W tym samym czasie, kiedy chłopcy roznoszący gazety wy­biegu na miasto z egzemplarzami nadzwyczajnego wy­dania, generał Wencel otrzymał od pułkownika Bar­dolffa odpowiedź, że arcyksiążę przyjmie ich za dwa dni, punktualnie o dwunastej w południe.- Pojedźmy lepiej pociągiem jutro po południu i przenocujmy w Beneschau.Mówiono mi, że okolice Konopisztu nawiedziła wielka powódź i niewykluczone, że będziemy musieli dostać się do zamku okrężną dro­gą - powiedział Wencel do Kunzego.Generał był wściekły, ponieważ w mieście aż wrza­ło od sensacji na wieść o przyznaniu się Dorfrichtera do winy i miał za złe Kunzemu, że dopuścił do ujaw­nienia tajemnicy.Pewny, że rozgniewa to księcia, lękał się spotkania z nim w Konopiszcie.Franciszek Ferdy­nand nie wybaczał, jeśli nowiny, zamiast do niego, do­tarły wcześniej do wiadomości ogółu.Kunze, kiedy już uporał się pomyślnie z niezadowo­leniem Wencla, musiał teraz wyjaśnić sprawy z Różą.Tej nocy, po raz pierwszy od ich ślubu, spał w jej mieszkaniu przy Zaunergasse.Odbył też pierwsza w swym małżeńskim stanie batalię.Róża nalegała, by dzielił z nią szerokie podwójne łoże w jej sypialni, ale Kunze stanowczo zastrzegł się, że będzie nadal sypiał w wydzielonym pokoju, który zajmował przedtem ja­ko lokator.Róża rozpłakała się czyniąc mu gorzkie wy­rzuty, Kunze zaś, tak jak zapewne wielu mężów w po­dobnej jak on sytuacji, przekonał się za późno, że po­tulna i nie wymagająca kochanka, niekoniecznie staje się potulną i nie wymagającą żoną.Przespał jednak noc w swym starym wąskim łóżku z Trollem wycią­gniętym na jedwabnej kołdrze w nogach.Kiedy rano szedł przez poczekalnię do swej kance­larii, jakiś mężczyzna podniósł się z ławki stojącej pod ścianą.Twarz wydawała się Kunzemu znajoma, lecz nie mógł przypomnieć sobie nazwiska mężczyzny.Nie wiadomo dlaczego ponury nastrój Kunzego jeszcze się bardziej pogłębił na widok tego człowieka.Przybyły podszedł do Kunza i rzekł:- Mógłbym z panem zamienić parę słów?- Friedrich Gabriel! - zawołał Kunze dziwiąc się, czemu od razu nie rozpoznał przybyłego.- Tak, to ja - odrzekł Gabriel schylając się lekko w ukłonie i stukając obcasami.- Czym mogę służyć? - spytał Kunze szorstko, choć nie leżało to w jego intencji.- Chciałbym pomówić z panem parę chwil na osob­ności, kapitanie.Gabriel ubrany był schludnie, jego nieco znoszony czarny garnitur był świeżo odprasowany, koszula śnież­nobiała i starannie wyczyszczone buty.W twarzy jego nie było widać śladu gniewu czy niechęci.Chociaż po­starzał się nieco od czasu, gdy się ostatnio widzieli, je­go sposób bycia, mimo cywilnego ubrania, ponad wszel­ką wątpliwość znamionował wojskowego.- Naturalnie, proszę wejść do środka - rzekł Kun­ze otwierając drzwi do swej kancelarii.Zderzyli się lekko na progu, bo jeden chciał przepuścić drugiego.Gdy znaleźli się w środku, Kunze wskazał przybyłemu krzesło i poczęstował papierosem.- Jak się panu wiedzie, Gabriel? - spytał.- Świetnie, dziękuję - odrzekł sztywno Gabriel Ani słowa skargi czy wyrzekań.Jednak rezerwa, ja­ką okazywał, zaniepokoiła Kunzego.- Słyszałem, że zrezygnował pan z pracy na pocz­cie.Widocznie znalazł pan jakąś odpowiedniejszą po­sadę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •