[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moskwa zaprzeczała wszystkiemu nieustannie i szczerze, a jednak.Jako Rosjanin i partyjny aparatczik o wieloletniej praktyce, Michaił Gorbaczow nie był oseskiem w sprawach realpolitik.Wiedział, co to takiego dezinformacja.Czyż Kreml nie stworzył całego specjalnego wydziału do jej prowadzenia? Czy v; KGB nie istniała odrębna komórka, której zadaniem było wzniecanie antyzachodnich nastrojów droga dobrze lokowanych kłamstw lub jeszcze bardziej szkodliwych pół­prawd? Ale takie działanie dczinformacyjne było nie do uwierzenia.Z niecierpliwością oczekiwał nadejścia człowieka, którego do siebie wezwał.Zbliżała się północ, musiał zrezygnować z weekendu nad północnymi jeziorami, z polowania na kaczki i pikantnych gruzińskich potraw - swych dwóch wielkich namiętności.Wezwany zjawił się tuż po północy.Sekretarz generalny KC Komunistycznej Partii Związku Radziec­kiego powinien być chyba ostatnim człowiekiem, który by oczekiwał, że przewodniczącym KGB będzie ktoś o miłej i sympatycznej powierz­chowności, ale w twarzy generała pułkownika Władimira Kriuczkowa czaiło się jakieś chłodne okrucieństwo, osobiście niemiłe Gorbaczowowi.To prawda, że sam awansował tego człowieka ze stanowiska pierwszego zastępcy przewodniczącego, kiedy trzy lata wcześniej udało mu się wygryźć swego starego antagonistę Czebrikowa.Nie miał zbytniego wyboru.Jeden z czterech zastępców musiał zgarnąć pulę, a prawnicze wykształcenie Kriuczkowa wystarczająco mocno za nim przemawiało, by zaproponował mu to stanowisko.Od tamtej pory zaczął jednak nabierać do niego coraz większego uprzedzenia.Przyznawał przed samym sobą, że być może dał się ponieść swej woli przekształcenia Związku Radzieckiego w “państwo socjalistyczne oparte na prawie”, w którym prawo byłoby wartością najwyższą, co Kreml uważał dotychczas za koncepcję burżuazyjną.To był bardzo gorączkowy okres, te kilka dni w początkach października 1988 r., kiedy zwołał nagle nadzwyczajne plenum Komitetu Centralnego i za­początkował swą własną Noc Długich Noży przeciwko swym oponen­tom.Może w tym pośpiechu przeoczył to i owo.Na przykład przeszłość Kriuczkowa.Kriuczkow pracował w swoim czasie w stalinowskiej prokuraturze, co nie było robotą dla przesadnie przyzwoitych, miał też swój udział w bezlitosnym stłumieniu węgierskiego powstania w roku 1956.Do KGB wstąpił w 1967 r.To właśnie na Węgrzech poznał Andropowa, który na piętnaście lat awansował na szefa KGB.To Andropow wy­znaczył Czebrikowa na swego następcę i to Czebrikow wybrał Kriucz­kowa na szefa pionu wywiadu zagranicznego, Zarządu Pierwszego.Może on, sekretarz generalny, nie docenił starych więzów lojalności.Podniósł wzrok na wysoko sklepiona czaszkę, gęste siwe baczki, posępne usta o opadających w dół kącikach i napotkał zimne spoj­rzenie oczu.Uzmysłowił sobie nagle, ze ten człowiek może być mimo wszystko jego przeciwnikiem.Gorbaczow wyszedł zza swego biurka i wymienił z nim uścisk dłoni, mocny i formalny Jak zawsze, kiedy z kimś rozmawiał, utrzy­mywał intensywny kontakt wzrokowy, jakby próbował doszukać się u swego rozmówcy krętactwa czy onieśmielenia.W przeciwieństwie do większości swych poprzedników był zadowolony nie mogąc się ich dopatrzeć.Wskazał gestem zagraniczne doniesienia.Generał skinął głowa.Widział już je wszystkie i jeszcze wiele innych.Unikał wzroku Gorbaczowa.- Mówmy krótko i węzłowato - powiedział Gorbaczow.- Wiemy, jaka jest ich treść.To kłamstwo.Nie przestajemy powtarzać naszych zaprzeczeń.To oszczerstwo nie może do nas przylgnąć.Ale skąd się ono wzięło? Na czym jest oparte?Kriuczkow popukał z pogardą palcem w stertę zachodnich ra­portów.Pomimo iż był uprzednio rezydentem KGB w Nowym Jorku, nienawidził Ameryki.- Towarzyszu sekretarzu generalny, to wszystko wydaje się oparte na raporcie brytyjskiego naukowca z dziedziny medycyny sądowej, który badał przyczyny śmierci tego Amerykanina.Albo ten człowiek kłamał, albo też ktoś inny przejął jego raport i go zmienił.Podejrzewam, że to jakaś sztuczka Amerykanów.Gorbaczow wrócił za swe biurko i ponownie usiadł.Zaczął staran­nie dobierać słowa.- Czy jest możliwe.choćby czysto hipotetycznie.żeby w tych oskarżeniach tkwiła jakaś cząstka prawdy?Władimir Kriuczkow drgnął.W kierowanej przez niego organizacji istniał cały specjalny departament, w którego laboratoriach wynajdo­wano, projektowano i wykonywano najzupełniej szatańskie urządze­nia do pozbawiania życia lub po prostu obezwładniania.Ale nie w tym rzecz - w podległej mu firmie nie zmontowano żadnej bomby, która miałaby zostać ukryta w pasku Simona Cormacka.- Nie, towarzyszu sekretarzu, z pewnością nie.Gorbaczow pochylił się do przodu i zabębnił palcami w suszkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •