[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fairey spojrzał na Ileane Ochsenberg.- A z punktu widzenia prawa? Przypuśćmy, że zrezygnujemy zesprzedaży obrazu, a dalsze dochodzenia ujawnią, iż został zagrabiony.Czy możemy w jakikolwiek sposób zostać pociągnięci do odpowiedzial-ności za obrót skradzionymi towarami?- Nie.- Ileane pokręciła głową.- Jak pan wie, zgodnie z prawem tosprzedający, a nie jego agent, gwarantuje, iż jest prawowitym właścicie-lem dzieła.Wobec tego w normalnych okolicznościach sprzedawca byłbypociągnięty do odpowiedzialności.Jednakże w tym przypadku obrazzostał odziedziczony, a ponieważ pierwotny właściciel nie żyje, nie mawinowajcy, którego można by skazać.Spadkobierca nie może być o nicoskarżony.- Dobrze, dobrze.- Dyrektor Fairey skinął swoją wspaniałą, siwągłową.- Czyli nie można się do nas przyczepić.- Milczał przez chwilę,potem odchylił się na swym fotelu i zmarszczył czoło.- Pozostaje więcjeszcze jedna sprawa: nasze moralne zobowiązanie wobec klienta.- Za-sznurował usta.- Ostatecznie to jeden z pracowników Burghley przyjąłobraz w komis.- I? - Ileane spojrzała na niego pytająco.- Zastanawiam się, czy wycofanie obrazu z aukcji nie zostanie ode-brane jako opuszczenie naszego klienta w celu ratowania własnej skóry?- Moim zdaniem nie powinno - odpowiedziała Ileane.- Przyjęliśmyobraz w dobrej wierze i mieliśmy wszelkie podstawy sądzić, że naszklient ma do niego pełne i niekwestionowane prawo własności.Nie na-sza wina, że okazało się inaczej.Zresztą nie pierwszy to taki przypadek whistorii.- I na pewno nie ostatni - dodał ponuro wiceprezes David Bunker.-Ale przynajmniej nie jesteśmy odosobnieni.- Z całą pewnością nie.- Ileane poprawiła okulary na nosie.- Są nie-zliczone precedensy.chociażby ów Joachim Wtewael, którego Sothebymusiał wycofać z aukcji w Londynie.i trwający nadal spór o srebraSevso, do których pretensje roszczą sobie zarówno była Jugosławia, jak iWęgry.- %7łeby nie wspominać o naszych kłopotach z Kalimnosem Kourosemw 1982 roku - mruknął Fairey.Ileane się uśmiechnęła. - Specjalnie to pominęłam - wyznała.- Ale wracając do sprawy.Pierwsze podejrzenia, że Holbein mógł zostać nabyty nielegalnie, zrodzi-ły się w wyniku dociekań pani von Hohenburg-Willemlohe.Wtedy teżnatychmiast skontaktowaliśmy się z przedstawicielem prawnym naszegoklienta informując go, że nie możemy wystawić obrazu na aukcji, pókicala ta sprawa nie zostanie wyjaśniona przez odpowiedni urząd nie-miecki.- I tak się stało - mruknął Fairey.- Dopiero teraz zaczęli mieć wąt-pliwości.- Niestety tak - powiedziała Ileane.- Ale mamy kopie całej kore-spondencji, z której wynika, że niczego nie można nam zarzucić.- Nie zapominajmy również - wtrącił David Bunker - że to my, wimieniu naszego klienta, pierwsi skontaktowaliśmy się w tej sprawie zInstytutem Kultury.To my zwróciliśmy im uwagę na Holbeina, a nievice versa!Ileane skinęła głową.- Oczywiście, to rutynowe postępowanie w takich przypadkach.Dajeto pierwszemu właścicielowi możliwość zakupu dzieła po specjalnej ce-nie, zanim trafi ono na aukcję.Jednak otrzymaliśmy z Instytutu Kulturyodpowiedz, że muzeum nie stać na kupno obrazu i że możemy wystawićdzieło na licytację.- Głośne ostatnie słowa - burknął Fairey.- Rzeczywiście.Ale spójrzmy na to od jaśniejszej strony - ciągnęłaIleane.- Pomijając to, jak nieprofesjonalnie na samym początku postą-piliśmy, przyjmując obraz w komis, nasze pózniejsze działania w tejsprawie są bez zarzutu.a to obejmuje wszelkie i wszystkie kwestieprawne i etyczne, jakie mogą powstać.- Jest pani pewna? - zapytał ostro Fairey.- Absolutnie.- Ileane z mocą skinęła głową.- Mimo wszystko przyjęcie tego obrazu w komis oznaczało wkrocze-nie na bardzo cienki lód - stwierdził.- Przy panu Spottsie nigdy by niedoszło do takiej sytuacji.Nikt nic nie odpowiedział.Dyrektor uniósł głowę i oświadczył apo-dyktycznie:- Aby w przyszłości uniknąć takich wpadek, zalecam aż do odwoła-nia, że wszystkie dzieła, przyjmowane na aukcję przez Dział DawnychMistrzów, muszą być zaakceptowane przez komisję.A dokładnie mówiąc- troje z czterech pracowników działu musi zaaprobować przyjęcie każ-dego dzieła sztuki o wartości wyższej niż sto tysięcy dolarów.- Spojrzał na Kenzie, potem na Zandrę, Arnolda i Bambi; na tę ostatnią oskarży-cielsko.- Czy wyrażam się jasno?Wszyscy skinęli głowami i mruknęli, że całkowicie jasno.- Dobrze.- Rozsiadł się wygodniej.- W takim razie chciałbym sko-rzystać z tej okazji i podziękować pani Turner, pani von Hohenburg-Willemlohe i panu Li za dobrą robotę.Kenzie musiała przyznać, że swym rozwiązaniem Fairey genialnieograniczył władzę Bambi.Gdyby się upierał przy jednomyślnej ocenie,kierowniczka mogłaby sabotować każdą ich decyzję.Ale gdy wystarczą trzy głosy z czterech, jest to niemożliwe, pomyślała.Arnold, Zandra i ja zawsze możemy Bambi przegłosować.Panna Parkerpozostała kierownikiem działu, ale pozbawiono ją głosu decydującego.Dyrektor przybrał oficjalny ton.- Uważam, że pora, byśmy przegłosowali sprawę Holbeina - oświad-czył.- Proszę, by Dział Dawnych Mistrzów wstrzymał się od udziału.Proszę, by ci, którzy są za wycofaniem obrazu z aukcji, podnieśli rękę wgórę - powiedział i sam uniósł dłoń.Kenzie dyskretnie spojrzała na obecnych; wszyscy po kolei też pod-nieśli ręce.- Czyli jesteśmy jednomyślni.Obraz zostanie wycofany i nagłośnimysprawę dogłębnego sprawdzania jego pochodzenia.Eunice, przygotujoświadczenie dla Allison, dobrze? Ale chcę się z nim zapoznać razem zIleane przed zwołaniem konferencji prasowej.- Dobrze - odpowiedziała Eunice Ffolkes.Pan Fairey spojrzał na obecnych.- Jeszcze jakieś pytania? - spytał.Nie było żadnych.- W takim razie - powiedział tonem prezesa wszechświata - ogłaszamspotkanie za zakończone.Zaszurały odsuwane krzesła i wszyscy zaczęli cicho wychodzić z sali.Bambi, przepychając się przed Kenzie, rzuciła jej jadowite spojrzenie.Kenzie była już prawie za drzwiami, kiedy zatrzymał ją głos SheldonaD.Faireya.- Pani Turner! - zawołał.- Słucham? - Kenzie się odwróciła.- Czy mogłaby pani zostać jeszcze na kilka minut? Chciałbym oczymś z panią porozmawiać. * * *- Proszę usiąść, pani Turner.Ostatnia z wychodzących osób zamknęła drzwi od sali konferencyjnej.Kenzie usiadła i czekała, aż pan Fairey przemówi.Siedział wyprostowany, zapatrzony w przeciwległą ścianę, najwyraz-niej głęboko pogrążony w myślach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •