[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W końcu odwrócił się do Simona.Powierzchnia jego skóry była na-siąknięta kolorem, a twarz wyglądała jak napełniony krwią pęcherz,który za chwilę pęknie.- Nawet gdybym chciał, nie mógłbym odpowie-dzieć na twoje pytania co do tej sprawy, a to przez twój rzekomy w niejudział.Takiego sobie nawarzyłeś piwa, gdy świadomie oszukałeś mnie isierżanta Kombothekrę, organizując szarżę lekkiej brygady na Londyn.Tak nam wszystkim pościeliłeś.Przykro mi, jeśli ci się to nie podoba.Simon cieszył się, że Proust w ogóle się odezwał.- Mary Trelease powiedziała  Nie mnie , słysząc od Charlie, że Se-ed przyznał się do zabójstwa.Powiedziała to dwa razy:  Nie mnie.We-dług Charlie, próbowała zasugerować, że Seed zabił kogoś innego.Wzrok Prousta spoczął na szybie wydzielającej jego boks z sali wy-działu śledczego.Obserwujący ich z drugiej strony Dunning zobaczyłjego spojrzenie i ruszył w kierunku drzwi.Mrozny uniósł dłoń, by gopowstrzymać.- Jaka była odpowiedz Mary Trelease? - zapytał.- Zakładam, że204 sierżant Zailer poprosiła ją, by doprecyzowała, czy właśnie to miałysugerować jej słowa.- Zaprzeczyła.Ale to zrozumiałe.Gdyby postanowiła wszystko ze-znać, toby zeznawała.Jednak ponieważ się bała, to zaryzykowała tylkoniejasną wskazówkę, której sens łatwo rozmyć.- Gdzie jest dzisiaj sierżant Zailer? Nie w łóżku, prawda?Simon zbyt długo zwlekał z odpowiedzią.Znacznie szybsza była na-gła zmiana w postawie inspektora.Jego oczy się zaszkliły, nieruchomie-jąc, a mięśnie twarzy momentalnie się rozluzniły.A więc tak to wygląda,gdy jest się spuszczanym ze smyczy, pomyślał Simon w chwili, gdyProust zapraszał Dunninga, by ten wrócił do jego gabinetu i postawiłkropkę nad i.Dominic Lund zachichotał.- Jesteś na straconej pozycji - rzekł do Charlie z ustami pełnymispaghetti bolognese.Strużka oleistego, pomarańczowego sosu spływałamu po podbródku.- Gdyby można było coś tutaj ugrać, to chętnie wziął-bym twoje pieniądze i się tym zajął, nawet w wypadku gwarantowanejporażki.Lubię takie sprawy.W dodatku zazwyczaj je wygrywam.Aleto? Wiesz, że to smutny żart, prawda? - Wygłosił tę ekspercką opinię,ani razu nie patrząc na Charlie, po czym znowu się roześmiał, jakbychciał zilustrować swoją konkluzję.Charlie zauważyła, że Lund wolałunikać patrzenia ludziom w oczy.Zamówienie podyktował karcie dań,nie stojącej przy stoliku kelnerce.Był adwokatem specjalizującym się w prawie własności intelektual-nej, wspólnikiem w londyńskiej kancelarii Ellinghama Sandlera.Wyso-ki, śniady, zwalisty, gruby w talii - wyglądał na czterdzieści kilka lat.Zarekomendowała go Olivia. Wątpię, by dało się coś z tym zrobić -powiedziała dzień wcześniej przez telefon - ale jeśli kogoś pytać, toDominica Lunda.To cudotwórca.Dobrze mieć go po swojej stronie.Charlie świadomie wymazała z pamięci pierwszą część jej wypowie-dzi, skupiając się wyłącznie na tym, że jest ktoś, kto może jej pomóc.205 Cudotwórca.Figurował jako czwarty na liście najbardziej wpływowychprawników w Wielkiej Brytanii - tak twierdziła Olivia.Redaktorka gaze-ty, dla której siostra Charlie często pisywała, dostała ogromną sumę pie-niędzy jako zadośćuczynienie po tym, jak konkurencyjne pismo zamie-ściło zdjęcie przedstawiające ją przed wejściem do kliniki leczenia uza-leżnień.Zarówno samo zwycięstwo, jak i wysokość odszkodowania byłyponoć zasługą Lunda.Teraz Charlie żałowała, że nie poprosiła siostry o pierwsze trzy na-zwiska z listy.Olivia nie wspomniała ani słowem o bezduszności Lunda,o jego kompletnym braku umiejętności społecznych i - co za tym idzie -o całkowitej niemożności przeprowadzenia z nim normalnej rozmowy.Rano, w rozmowie telefonicznej, jego asystentka powiedziała Charlie, żeLund spotka się z nią dzisiaj, ale nie w biurze, lecz na lunchu w SignorGrilli, włoskiej restauracji przy Goodge Street.W odpowiedzi na zdu-mione milczenie Charlie, kobieta pośpieszyła z wyjaśnieniem:  Tamspotyka nowych klientów.Lubi to miejsce.Czyżby od początku zakła-dała, że Charlie już to wie?Lund przyszedł spózniony, klepiąc się po kieszeniach i mamroczącpod nosem, że zapomniał portfela.Powiedział, że może wrócić po niegodo biura, ale wtedy stracą z Charlie  wolne okienko.Charlie odparła, że to nieważne, i wzięła zapłatę rachunku na siebie.Zawsze warto szarpnąć się na cud, pomyślała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •