[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Również psycholog przychyliłby się do opinii uczonego kolegi, gdyż treść, styl i słownictwo wskazywały niezbicie, że autor listu jest osobą władczą, twardą, niezłomną, pewną siebie i swoich racji, lekceważącą opinie innych, co nawet dziecko by stwierdziło na podstawie tekstu, który brzmi następująco, Na mocy powierzonej mi pod przysięgą władzy, którą piastuję, sprawuję i reprezentuję jako kustosz Archiwum Głównego Akt Stanu Cywilnego, podaję do wiadomości wszystkim osobom cywilnym i wojskowym, prywatnym i publicznym, którym zostanie okazany niniejszy dokument, sporządzony i podpisany moją ręką, że jego okaziciel, pan iksiński, kancelista w Archiwum Głównym Akt Dawnych, którym kieruję, zarządzam i administruję, bezpośrednio ode mnie otrzymał polecenie zbadania i sprawdzenia wszystkiego, co się tyczy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości pani igrek, urodzonej w tymże mieście, dnia takiego a takiego, z matki iksińskiej i ojca igrekowskiego, a zatem niniejszy list należy uznać za wystarczający dowód nieograniczonych uprawnień przekazanych mu w zakresie objętym powyższym dochodzeniem na czas jego trwania.W imię dobra służby państwowej i zgodnie z moją wolą.Wykonać.Gdyby wspomniane wyżej przykładowe dziecko przeczytało ten niezwykły dokument, skryłoby się pewnie w fałdach matczynej spódnicy i zapytało, jak to możliwe, że ktoś tak spokojny z natury i tak miły w obejściu jak pan José, nie mając żadnego wzoru do naśladowania, jako że do tej pory w Archiwum Głównym nikt nigdy nie pisał urzędowych referencji, potrafił wymyślić, wykoncypować, ułożyć sobie w głowie dokument będący świadectwem władzy, delikatnie mówiąc, skrajnie despotycznej.Owo przestraszone dziecko będzie musiało zjeść jeszcze dużo soli, nim pozna życie i zrozumie, że gdy nadarzy się sposobność, nawet dobrzy ludzie stają się oschli i bezwzględni, choćby przy okazji pisania referencji, nieważne fałszywych czy nie.Być może ci ludzie tłumaczą się, mówiąc, To nie mój list, ja tylko pisałem w imieniu kogoś innego, ale prawdę mówiąc, sami siebie oszukują, gdyż oschłość, bezwzględność, a może nawet i okrucieństwo, mniej lub bardziej ukryte, tkwią w nich samych, nie w kimś innym.Sądząc jednak po efektach dotychczasowych działań pana José, jest raczej mało prawdopodobne, aby mógł wyrządzić jakieś większe szkody ludzkości, dlatego też powstrzymajmy się od pochopnych sądów, póki inne czyny, tak dobre jak i złe, nie określą wyraźniej jego wizerunku.W sobotę pan José ubrał się w najlepszy garnitur, włożył czystą, wyprasowaną koszulę oraz krawat nieźle pasujący do całości, do wewnętrznej kieszeni marynarki schował firmową kopertę zawierającą referencje, po czym wsiadł przed domem do taksówki, nie dlatego, żeby zyskać na czasie, gdyż miał wolny dzień, ale w obawie przed wiszącym w powietrzu deszczem, nie chciał bowiem pojawić się u starszej pani z parteru przemoczony do suchej nitki i narazić się na to, że zatrzaśnie mu przed nosem drzwi, nim zdąży cokolwiek powiedzieć.Był podniecony, zastanawiał się, jak stara go przyjmie, zupełnie bezwiednie tak właśnie o niej pomyślał, jak zareaguje na ostry, nakazujący ton urzędowego pisma, gdyż niektóre osoby reagują odwrotnie niż powinny, oby tylko tym razem tak nie było.Może użył zbyt ostrych i kategorycznych sformułowań, ale wiarygodność wymagała dostosowania stylu do osobowości kustosza, podobnie zresztą rzecz się miała z charakterem pisma, poza tym powszechnie wiadomo, że muchy łapie się na lep, choć z drugiej strony niektórych nie da się złapać nawet na miód.Zobaczymy, westchnął pan José.Zanim uchyliła drzwi, musiał odpowiedzieć na szereg dociekliwych pytań, Kim pan jest, Czego pan chce, Kto pana przysłał, Co ja mam z tym wspólnego, wkrótce okazało się, że pani z parteru nie jest tak stara, jak sądził, nie było nic starczego ani w jej bystrych oczach, ani w prostym nosie, ani w wąskich, lecz kształtnych ustach, które nawet nie miały opuszczonych kącików, jej podeszły wiek zdradzała jedynie zwiotczała szyja, co pan José zauważył pewnie dlatego, że u siebie też dostrzegł tę niewątpliwą oznakę fizycznej degradacji, choć miał dopiero pięćdziesiąt lat.Przez uchylone drzwi kobieta powtarzała w kółko, że jej nie obchodzą sprawy sąsiadów, co miało o tyle sens, że pan José zaczął rozmowę niefortunnym pytaniem o sąsiadów z drugiego piętra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]