[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Fajnie.211Gdy Izzie się obudziła, przez kwieciste zasłony do pokoju przesączałosię światło.Miała wprost niesamowity sen i pragnęła go opowiedziećJoemu.Byli gdzieś razem na wakacjach, w jakimś słonecznym zakątku,możliwe że w Meksyku, i czuła, jak słońce brązowi jej skórę.Potemlecieli gdzieś małym samolotem, teraz zaś znalezli się z powrotem w ichślicznym, pełnym światła apartamencie w lofcie.Czuła, jak przepełnia jąogromne zadowolenie i przekręciła się na łóżku, by dotknąć Joego.Idopiero wtedy rozbudziła się do końca.W łóżku nie było Joego.Nagledotarło do niej, że właściwie nigdy ze sobą nie spali.To wszystko byłotylko snem.Ich wspólne spanie ograniczało się do krótkich drzemek potym, jak się kochali: poprawka - po tym, jak uprawiali seks.Nigdy nie zamieszkaliby razem w przestronnym i widnym lofcie wNowym Jorku; najpewniej w ogóle by mu się tam nie podobało.Nie byłapewna, co mu się podoba, jeśli chodzi o domy i mieszkania.Nigdy niewidziała miejsca, w którym mieszkał.Zamiast tego leżała sama w swoimstarym łóżku w Tamarin, w pokoju z jasną tapetą, którą sama wybrała,kiedy miała osiemnaście lat, a w którego okno uderzały poruszanewiatrem gałęzie jabłoni.Joe nigdy tego nie zobaczy, nigdy nie poznamiejsc związanych z jej dzieciństwem, nigdy tu nie przyjedzie,najpewniej nigdy nie pozna babci.- Izzie, jesteś kretynką - powiedziała głośno.Przetarła oczy, usuwając z nich resztki snu, odrzuciła kołdrę i wstała.Nie ma co patrzeć wstecz: pora patrzeć przed siebie.Było po jedenastej.Spała piętnaście godzin, a teraz była głodna i chciało jej się pić.W T-shircie i spodniach od piżamy poszła na dół.Taty nie było, alezostawił jej kawę w dzbanku, a obok leżała kartka. Izzie, w lodówce masz coś do jedzenia.Mam nadzieję, że Medywstaniesz, kawę da się jeszcze wypić.Jestem pod komórkąi pózniej wpadnę do szpitala.Zadzwoń, jeśli będziesz chciała, żebymcię podrzucił, w przeciwnym razie zjawię się o pierwszej".212Wypiła kawę, zjadła dwie kromki pieczonego irlandzkiego chlebasodowego z gorzką marmoladą, wzięła prysznic, a potem sprawdziławiadomości na BlackBerry.Była jedna od Carli - przyjaciółka życzyła jejwszystkiego dobrego i miała nadzieję, że wszystko w porządku, kilkawiadomości od ludzi z pracy, i jedna od Andy'ego, który mieszkał dwapiętra pod nią: dzwonił, a teraz pyta, czy chciałaby się wybrać do kina znim i kilkorgiem znajomych.Pózniej będzie do niego musiała zadzwonić i powiedzieć mu, że jest wIrlandii.Była też wiadomość od Stefana, dotycząca konkursu SupaGirl!Przekaże to Carli.Ani słowa od Joego.Co nie znaczy, by wcześniejwysyłał do niej jakieś e-maile - pomyślała zjadliwie, że był zbyt sprytny,by pozostawiać elektroniczne dowody ich przygody.Ale posiadał jejadres e-mailowy, więc mógł do niej napisać, gdyby rzeczywiściedesperacko pragnął się z nią skontaktować.Wyglądało na to, że kiedy zaczynały się kłopoty, twardzieleznajdywali sobie inne towarzyszki miłosnych zabaw.Wielkie dzięki, Joe,cudownie się przekonać, że odległość okazała się dla ciebie za duża.Pozostawiła na blacie wiadomość dla taty - Idę do szpitala, pewnietam się spotkamy.Jeśli nie, to wracam po południu" - i wyszła z domu.Zdążyła już zapomnieć, jak małe jest Tamarin.Jedną z przyjemnościżycia na Manhattanie było to, że jest on funkcjonalnie urządzony istosunkowo niewielki w porównaniu na przykład z Los Angeles, aleTamarin było tak cudownie małe, a ona o tym zapomniała.W pół godzinymogła przejść przez całe miasteczko, a pewnie z dziesięć razy musiałabyprzystanąć, by porozmawiać z kimś znajomym.Po drodze złapała się na roztrząsaniu, jak by to było mieszkać znowuw Tamarin.Może to właśnie było rozwiązanie: uciec od Nowego Jorku itych wszystkich toksycznych facetów, których tam poznawała,zamieszkać w jakimś spokojniejszym miejscu, do którego czułaprzynależność.Ale z kolei213Nowy Jork był idealny do mieszkania, jeśli ktoś nie miał poczucia, żejego miejsce jest gdzie indziej.W Nowym Jorku wszyscy odnajdywaliswoje miejsce.Babcia nigdy nie naciskała na nią, by wróciła do domu.Nie należałado ludzi, którzy wpędzają innych w poczucie winy.Ani razu, przezwszystkie te lata, gdy Izzie mieszkała daleko, babcia nie narzekała, żewnuczka nie dzwoni, nie pisze, nie odwiedza jej czy nie przeprowadza siędo domu.Idąc przez miasto, w którym jej babcia spędziła większą część swegożycia, Izzie żałowała, że nie mogą o tym porozmawiać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]