[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wymówił ani słowa, lecz rzucił siędo ataku; łódz zanurzyła się i zakołysała od jego nagłego obrotu i wypadu.Ból przebiegł kubarkom Geda, wniknął w jego pierś, odbierając mu oddech, wypełniło go lodowate zimno iprzestał widzieć; mimo to w jego rękach, które pochwyciły cień, nie było nic - ciemność,powietrze.Ged potknął się i złapał za maszt przed sobą, aby nie upaść; przeszywające, światło powróciłodo jego oczu.Ujrzał, że cień, wzdrygając się, cofa się odeń i kurczy, a potem na momentrozdyma potężnie, urastając ponad niego i ponad żagiel.Potem, jak czarny dym w porywachwiatru, cień szarpnął się i umknął, bezkształtny, po wodzie, w stronę jasnej bramy międzyurwiskami.Ged osunął się na kolana.Mała, połatana zaklęciami łódz zanurzyła się ponownie i kołyszącsię znieruchomiała, unoszona na niespokojnych falach.Ged skulił się w niej, zdrętwiały,bezmyślny, łapiąc z trudem oddech, póki nareszcie zimna woda tryskająca spod dłoni nieostrzegła go, że musi zadbać o swą łódz, bowiem związujące ją zaklęcia coraz bardziej słabły.Powstał, trzymając się laski, która tworzyła maszt, i na nowo, najlepiej jak potrafił, utkałzaklęcie związujące.Był zziębnięty i znużony; ręce i ramiona bolały go okrutnie, nie było w nimani krzty mocy.Miał ochotę pozostać w tym ciemnym zakątku, w którym morze spotykało się zgórą, i spać, spać, na nie znającej spoczynku, rozkołysanej wodzie.Nie potrafił określić, czy to znużenie było urokiem rzuconym nań przez cień w momencieucieczki, czy pochodziło z przenikliwego zimna, jakie odczuł przy jego dotknięciu, czy też brałosię ze zwykłego głodu, wyczerpania i potrzeby snu; przemógł jednak znużenie, zmuszając się dowzbudzenia lekkiego wiatru magicznego, który, dmąc w żagiel, poniósł łódz ciemnym szlakiemwodnym, szlakiem ucieczki cienia.Wszelkie przerażenie znikło.Wszelka radość znikła.To już nie była pogoń.Nie był teraz aniściganym, ani ścigającym.Po raz trzeci spotkali się i dotknęli: Ged z własnej woli zwrócił się kucieniowi, usiłując przytrzymać go żywymi rękami.Nie przytrzymał cienia, ale wykuł międzysobą a nim więz, ogniwo bez słabego punktu.Teraz nie było już potrzeby doścignąć stwora anigo tropić; jego ucieczka też na nic mu się zdać nie mogła.%7ładen z nich nie mógł uciec.Gdydojdą już do czasu i miejsca swego ostatniego spotkania - spotkają się.Ale aż do czasu owego spotkania i wszędzie poza miejscem, w którym ono nastąpi, Ged nieznajdzie odpoczynku ani spokoju, w dzień czy w nocy, na ziemi czy na morzu.Wiedział teraz - itrudna to była wiedza - że jego zadanie nie polegało nigdy na tym, aby przekreślić to, co uczynił,lecz na tym, aby skończyć, co zaczai.Wypłynął spomiędzy ciemnych urwisk: na morzu roztaczał się jasny poranek, a z północy dąłsprzyjający wiatr.Ged wypił wodę, jaka mu jeszcze pozostała w bukłaku z foczej skóry, i posterował naokołonajbardziej na wschód wysuniętego cypla, póki nie wpłynął w obszerną cieśninę, która dzieliłacypel od drugiej wyspy leżącej na zachód.Wtedy rozpoznał okolicę, przypominając sobie mapymorskie Wschodnich Rubieży.To były Dłonie, para samotnych wysp, które wysuwają swojegórzyste palce na północ w stronę Wysp Kargadzkich.Ged popłynął dalej dwoma wyspami i gdypopołudnie pociemniało od naciągających z północy burzowych chmur, przybił do południowegobrzegu zachodniej wyspy.Widział, że, ponad plażą jest tam mała wioska, ze strumieniemspływającym kaskadą ku morzu; nie troszczył się wiele o przyjęcie, jakiego dozna byle tylkomógł znalezć we wsi wodę, ciepło ognia i sen.Wieśniacy okazali się bojazliwymi prostakami, lękającymi się laski czarnoksiężnika; nieufniwobec obcej twarzy, byli jednak gościnni dla kogoś, kto zjawił się sam, a przypłynął morzem ituż przed burzą.Nakarmili Geda obficie mięsem i napoili, dodali mu otuchy ogniem na kominkui ludzkimi głosami, które mówiły jego własnym hardyckim narzeczem, wreszcie, co najlepsze,dali mu gorącej wody, aby mógł obmyć z siebie chłód i sól morza, i wskazali łóżko, w którymmógł się przespać.9.IffishGed spędził trzy dni w tej wiosce na Zachodniej Dłoni, nabierając sił i przygotowując do drogiłódz - łódz zbudowaną już nie z zaklęć i morskich odpadów, lecz z tęgiego drewna dobrzezbitego kołkami i uszczelnionego, z grubym masztem i własnym żaglem, tak aby Ged mógł łatwożeglować i spać w niej w razie potrzeby.Jak większość łodzi z Północy i z Rubieży, była zbita nanakładkę, z deskami zachodzącymi jedna na drugą i mocno dociśniętymi, co dawało jejwytrzymałość na wzburzonym morzu; każda część łodzi była solidna i starannie wykonana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]