[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednym skokiem znalazła się przy nim, chwyciła go za kołnierz i rozdzierającym głosem zaczęła wołać:- Ratunku! Na pomoc! Ratunku!Zdumieli się dobrzy ludzie nie mogąc pojąć, dlaczego woła o ratunek ktoś, co me jest napastowany.Uczyniło się zbiegowisko i patrzyło z przejęciem na ponurą twarz człowieka, który - niebotycznie zdumiony - usiłował wydobyć się z drapieżnych szponów.- Czego pani chce ode mnie? - ryknął wreszcie pan Antoni Walicki.- Dziecko! Gdzie jest dziecko? Gadaj pan natychmiast albo pana uduszę! - z krzykliwym, lecz głębokim przekonaniem zagroziła mu doktorowa.- Zamordował dziecko.dziecko zamordował.- zaszemrało zbiegowisko.- Z gęby mu widać, że to morderca!- Policja! policja!- Gdzie dziecko? - zduszonym głosem pytała pani Budziszowa.Biedny aktor widząc, że zanim zdoła wyjaśnić całą historię, zostanie ciężko pobity przez tłum, mówił szybko:- Dziecko zdrowe i bezpieczne.Niech pani nie robi awantur, to powiem.Chodźmy stąd!Pani Budziszowa zastanowiwszy się rzekła:- Dobrze!.Niech pan nie próbuje uciekać!.Trzymam pana za rękaw!Aktor opuścił czym prędzej gorące miejsce, ciągnąc za sobą wczepioną w jego rękaw doktorową.Zatrzymała ona skinieniem przejeżdżające auto i wtłoczyła w nie Walickiego jak pakunek.- Dokąd mnie pani wiezie? - zapytał ze zgrzytaniem.- To nie pańska sprawa!Po niejakim czasie pan Walicki został postawiony przed sądem, któremu przewodniczyła babka.Panna Stanisława patrzyła na niego ze strachem, oba kapelusze z abominacją i ze zwycięskim uśmiechem.Doktorowa była prokuratorem.Rozprawa trwała krótko.Pan Walicki miał przez chwilę wrażenie, że znajduje się na scenie wobec licznych widzów.Zabił spojrzeniem dwa kapelusze, na babkę spojrzał ciekawie, z wielką sympatią na pannę Stanisławę, a czarnym wzrokiem na Budziszowa.Objaśniony jej suchym jak pieprz głosem, dlaczego został wzięty w jasyr, opowiedział o wszystkim.- Te panie - mówił wskazując lewym okiem na kapelusz czerwony, a prawym na zielony - pozostawiły dziecko bez opieki, więc ja się nim zająłem.- Ach, to tak? - rzekła Budziszowa głucho.- To nieporozumienie! - szepnęły boleśnie kapelusze.- Panie zapewne są bardzo zajęte - wtrąciła babka.- Dziękuję paniom za pomoc w poszukiwaniach, ale nie możemy jej nadużywać.Żegnam panie!Oba kapelusze wycofały się uśmiechając się lekceważąco.- Pani doskonale grałaby stare hrabiny! - rzekł z uznaniem Walicki.Babcia usiłowała zarumienić się z wielkiego ukontentowania i skromnie przymknęła oczęta.- Gadaj pan dalej! - krzyknęła Budziszowa.Walicki barwnie wygłosił wielką opowieść o mleku i zamazanym adresie, o przenikliwych poszukiwaniach i o nieporównanej bystrości swego przyjaciela.- Odczytaliśmy adres z największym trudem, bo zostało z niego kilka zaledwie liter.Muszą panie przyznać, że w pewnym sensie mój przyjaciel jest geniuszem.- Pański przyjaciel jest kretynem - poprawiła Budziszowa.- Narobiliście bigosu, jakiego świat nie widział.Kto to jest ten pan Olszowski?- Gdyby pani znała literaturę ojczystą - odrzekł Walicki twardo i hardo - wiedziałaby pani, że to znakomity autor.Trudno jednakże żądać od kogoś, co pisze ważne dokumenty chemicznym ołówkiem.Na szczęście wdała się babka w tę sprawę i zagasiła pożar.- Panie drogi! - rzekła.- Jest pan zacnym człowiekiem, chociaż takie pan stroi miny, }ak gdyby pan zjadał dzieci na surowo.Zrobiło się trochę zamieszania, ale nie pan jest temu winien.Wszyscy jesteśmy winni, pan najmniej.Dziecko odbierzemy, a pan nas czasem odwiedzi, aby zobaczyć Basie.Nawet dzisiaj zostanie pan na obiedzie.Dobrze?- Zależy jaki obiad - odrzekł aktor ponuro.- Ja lubię jeść tłusto.I w spokoju! - dodał groźnie, spojrzawszy na doktorową.Pani Budziszowa jednak była tak szczęśliwa, że aż osłabła.Usiłowała nawet uśmiechnąć się do Walickiego.- Kto by to pomyślał! - rzekła z łagodnym uznaniem.- Gęba złodziejska, a serce dobre!- Pan mi się bardzo podoba! - rzekła babka szybko, usłyszawszy lekkie zgrzytanie zębów.Walicki spojrzał na nią podejrzliwie i oświadczył niespodziewanie:- Czy to obelga, szanowna pani?- Broń Boże! - mówiła pani Tańska gorąco.- Tylko pan bardzo jest podobny do mojego nieboszczyka męża.Budziszowa przerwała te słodkie rozmowy machnięciem ręki.- Jedno mnie dziwi - rzekła z zamyśleniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •