[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę mi wierzyć, że tam nie ma szanującego się zamku, pałacu czy też nawet starego domostwa bez równie szanującego się i szanowanego ducha! A u nas? Cóż u nas?! Nawet w tej dziedzinie pozostajemy daleko w tyle za krajami Zachodu.– Gada pan – wtrącił z wrodzoną sobie delikatnością Borówko.– Wschód też ma swoje duchy! Kiedyś w Rosji spotkałem takiego ducha, że.ech!– Duch, czyli po łacinie spiritus.– dał się słyszeć sceniczny szept Katarzyny Rokoko, budząc ogólną wesołość.Profesor skinął jej w podzięce głową, a biedny malarz „stulił uszy po sobie”.– Rozejrzyjmy się choćby po naszym Nieborowie.– kontynuował Zann.– Chyba przyznają mi państwo rację, że piękniejszego pałacu długo by szukać w Europie, a gdzie jest jego duch? Pytam.– Chodzi panu, profesorze, o ducha jako zjawę czy jako inspirację, ideę twórczą? – spytał Kolec, chyba nie bez złośliwości.– Wszystko zabrali Radziwiłłowie – próbował odciąć się w imieniu nas wszystkich Kostia.Mistrz Nataniel zręcznie opuścił niebezpieczne rejony, ku którym zepchnął rozmowę policjant.Ba, zaatakował go nawet!– A czy pan, komisarzu, mniema, że ostatnie kradzieże są dziełem ducha obojętnie jak pojmowanego?– Nie mniemam – oficer spokojnie otarł usta serwetką.Redaktor „Horyzontów Filozofii” zachichotał przypochlebnie.Tymczasem policjant, widząc kustosza dającego mu znaki ręką od progu, wstał z krzesła, ukłonił się wszystkim i wyszedł z jadalni.– A jednak jakiś duch by nam się przydał – westchnęła Pani z Wydawnictwa – i w Nieborowie, i tak w ogóle.– Od przybytku głowa nie boli – mruknął Borówko.Natomiast Joanna Dark oświadczyła może niezbyt z sensem, ale za to z głębokim przekonaniem:– Duchy nie kradną!To wywołało nowy chichot pana Krupy i replikę Katarzyny Rokoko:– Nie byłabym tego taka pewna, jeśli chodzi o mienie państwowe.Nikt nie szanuje go za życia.Być może odbija się to również w Polaków życiu „po tamtej stronie”.Właśnie miałem odpowiedzieć aktorce, gdy do jadalni powrócili policjant i kustosz.Stanęli obok stołu i w milczeniu patrzyli na nas.Długo i ciężko.Wzrok ich przesuwał się z jednej osoby na drugą.A ta, na której spoczął, odkładała na bok łyżeczkę, kromkę chleba z powidłami, stawiała na spodku filiżankę.– Z biblioteki zniknął zegar – powiedział wreszcie kustosz tonem jakby intonował requiem.– Ten.ten pomylony?! – jęknęła Joanna Dark.– Pomylony, ale i cenny – odpowiedział Kolec.– Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom.– zaczął Niemek, ale szturchniecie łokciem, jakim poczęstowała go żona, Eleonora z Kraszewskich, odebrało mu głos.A tymczasem nasz filozof wciąż się uśmiechał.– Jak tak dalej pójdzie, to z pałacu zostaną gołe mury – oświadczył nie bez satysfakcji Borówko.Profesor Zann krzyknął:– Co za kraj! Tra-ta-ta!.ROZDZIAŁ TRZYNASTYI ZNÓW PRZESŁUCHANIA · KTO MÓWI PRAWDĘ · ZOSTAJĘ NAPIĘTNOWANY · WYBUCH KOMISARZA · DUCH ZEGARANie minęło wiele czasu od tak nieszczęśliwie zakończonej kolacji, gdy wszyscy zgromadziliśmy się w palarni.Każdy wiercił się, poprawiał w swym fotelu, jakby nagle te sympatyczne meble stały się wyjątkowo niewygodne.– Co pan (pani) robił (robiła) między godziną szesnastą a osiemnastą, czyli od czasu zakończenia spotkania czwartkowego do kolacji? Kiedy ostatni raz był (była) pan (pani) w bibliotece? Kiedy po raz ostatni widział (widziała) pan (pani) zegar na bibliotecznym kominku? – oto zestaw pytań, przygotowany przez komisarza Kolca, na które musieliśmy odpowiedzieć.Czekał już na nas mikrofon kieszonkowego magnetofonu.– Ciekawe, ile taśm ten pan przygotował – mruknął Kostia, ale tak cicho, że słyszeli go tylko najbliżej siedzący.Komisarz powiódł po zebranych zachęcającym wzrokiem.– To może ja pierwszy?! – podejrzanie ochoczo zgłosił się Borówko.– Chcę mieć to po prostu z głowy!Oficer zwrócił mikrofon w jego stronę.Malarz chrząknął:– Hm, wyszedłem z biblioteki chyba kilka minut po szesnastej, jak zaczęło się robić straszliwie nudno.Zresztą i inni też zaczęli się rozłazić.Z biblioteki poszedłem do siebie, no bo dokąd miałem iść? I przespałem cały czas do kolacji.Obudził mnie dopiero gong.A że poczułem się głodny jak diabli, więc w te pędy do jadalni.I wszystko!– Tak, tak.– westchnął znacząco filozof.– Pan chciał coś powiedzieć? – zapytał uprzejmie oficer, zwracając ku niemu mikrofon.– Nnoo.Coś powiedzieć?.A może to nic ważnego?– Proszę mówić.Każda uwaga jest cenna.Krupa zatarł dłonie ruchem, który już kilkakrotnie widziałem u niego i przyznam, że niezbyt mi się podobał.– Ja.ja, panie komisarzu, dwukrotnie pukałem do drzwi pokoju pana Borówko, pragnąc pożyczyć zapałek, bo wysiadła mi zapalniczka.I ani razu nie było go w pokoju.– Szpicel! – syknął Borówko, a głośno powiedział:– Spałem przecież.Mogłem nie słyszeć pukania!Krupa uśmiechnął się nieśmiało:– Być może.Być może.Tylko, że.że.– Niech pan to wreszcie wykrztusi! – ponaglił go oficer.–.że drzwi nie były zamknięte i gdy zaglądałem do pokoju, pana Borówko w nim nie było – sucho stwierdził ponaglany redaktor „Horyzontów Filozofii”.– Od kiedy to zaglądanie do cudzych pokoi nazywa się pukaniem? – zapytał mistrz Nataniel wiszący naprzeciw niego obraz.Wraz z panią Rokoko wyręczyliśmy dzieło w odpowiedzi śmiechem, który ściągnął na nas złe spojrzenie policjanta.– Czy może pan określić, w jakim mniej więcej czasie pukał pan do pokoju mistrza Borówko? – tym „mistrzem” zemścił się Kolec na Natanielu.– Niestety.Nie patrzyłem na zegarek.Gdybym wiedział, jakie to może mieć znaczenie.– westchnął filozof.Porucznik wycelował, niczym lufę służbowego P-64, mikrofon w malarza:– Tak więc, panie Borówko, gdzie pan był naprawdę między godziną szesnastą a osiemnastą? Chciałbym tylko ostrzec, że mijając się nadal z prawdą może pan rozstać się z wolnością.– uśmiechnął się mile śledczy.– Gdzie byłem, tam byłem! Nie powiem.Nie ja ukradłem te wasze zakichane dzieła sztuki! Kicham na nie! Kichani, słyszycie?! A psik! – rozkrzyczał się mistrz pędzla.– Co za wulgarna scena! – rzekł z odrazą mistrz Nataniel.– Pan Borówko był u mnie w pokoju.Przez cały czas.Od „wieczoru czwartkowego” do kolacji – wyznała nagle Pani z Wydawnictwa unosząc się w fotelu.– Rozmawialiśmy – dodała, jakby pragnąc rozproszyć wątpliwości co do celu wizyty malarza u niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]