[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W samej rzeczy, trzebabyÅ‚o boskich widzów, aby godnie uczcić widowisko, które siÄ™ wówczas zaczęło i któregokoÅ„ca jeszcze dziÅ› wcale przewidzieć nie można,  widowisko zbyt subtelne, zbyt cudowne,zbyt paradoksalne, aby mogÅ‚o siÄ™ odegrać niedorzecznie, niepostrzeżenie na jakiejÅ› Å›miesznejgwiezdzie! OdtÄ…d czÅ‚owiek należy do najbardziej nieoczekiwanych i wzruszajÄ…cych rzutówszczęścia, w które gra »wielkie dziecko« Heraklita,  czy siÄ™ zwie Zeusem czy Przypadkiem, wzbudza dla siebie zajÄ™cie, napiÄ™cie uwagi, nadziejÄ™, nieledwo pewność, jak gdyby coÅ› siÄ™nim zwiastowaÅ‚o, coÅ› przygotowywaÅ‚o, jak gdyby czÅ‚owiek nie byÅ‚ celem, lecz tylko drogÄ…,ogniwem, mostem, wielkÄ… obietnicÄ….17.Do zaÅ‚ożenia tej hipotezy poczÄ…tku nieczystego sumienia należy po pierwsze to, że owaprzemiana nie byÅ‚a wcale stopniowa, wcale dobrowolna i nie przedstawiaÅ‚a siÄ™ jako organicz-ne wrastanie w nowe warunki, lecz jako przeÅ‚om, jako skok, mus, nieodparta fatalność, prze-ciw którym nie byÅ‚o żadnej walki, ani nawet żadnego ressentiment.Po drugie jednak i to, żeprzystosowanie siÄ™ nie hamowanej dotÄ…d i nie uksztaÅ‚conej ludnoÅ›ci do staÅ‚ej formy, jak za-częło siÄ™ gwaÅ‚tem, tak też samymi gwaÅ‚tami do koÅ„ca doprowadzone zostaÅ‚o; że najstarsze»paÅ„stwo«, wedle tego wystÄ…piÅ‚o i dalej dziaÅ‚aÅ‚o jako tyrania straszliwa, jako miażdżąca ibezwzglÄ™dna maszynerya, aż wreszcie taki surowy materyaÅ‚ ludu i półzwierzÄ…t nietylkougniótÅ‚ siÄ™ i staÅ‚ siÄ™ podatny, lecz także zostaÅ‚ u f o r m o w a n y.Używam wyrazu »paÅ„-stwo«: wiadomo, co przez to rozumiem  jakÄ…Å› gromadÄ™ pÅ‚owowÅ‚osych drapieżców, rasÄ™zdobywców i panów, która, zorganizowana na sposób wojenny, i posiadajÄ…c moc do organi-zowania, kÅ‚adzie bez skrupuÅ‚u swe straszliwe Å‚apy na ludność może liczebnie nieskoÅ„czeniewyższÄ…, lecz jeszcze bezksztaÅ‚tnÄ…, jeszcze koczowniczÄ….Tak przecie poczyna siÄ™ »paÅ„stwo«na ziemi: sÄ…dzÄ™, że pozbyto siÄ™ owego marzenia, które kazaÅ‚o mu powstawać drogÄ… »umo-wy«.Kto rozkazywać umie, kto jest z natury »panem«, kto gwaÅ‚tem sobie poczyna w każdymruchu i dziele,  cóż ma taki do czynienia z umowami? Takie istoty nie sÄ… obliczalne, przy-chodzÄ… jak przeznaczenie, bez powodu, wbrew rozumowi, bez wzglÄ™du, pozoru, zjawiajÄ… siÄ™,jak grom siÄ™ zjawia, zbyt strasznie, zbyt nagle, zbyt przekonywajÄ…co, zbyt »inaczej«, by na-wet nienawidzone być mogÅ‚y.DzieÅ‚o ich jest instynktownem tworzeniem form, wyciskaniemform, sÄ… to najbardziej poniewolni, najnieÅ›wiadomsi artyÅ›ci, jacy istniejÄ….Gdzie siÄ™ pojawiÄ…,jawi siÄ™ wkrótce coÅ› nowego, twór wÅ‚adczy, który ż y j e, w którym części i funkcye zostaÅ‚yodgraniczone i uzależnione, w którym nie znajdzie miejsca nic wogóle, w co wprzód nie zo-staÅ‚ wÅ‚ożony »sens« odnoÅ›nie do caÅ‚oÅ›ci.Oni nie wiedzÄ…, ci urodzeni organizatorowie, cowina, co odpowiedzialność, co wzglÄ…d; rzÄ…dzi nimi ów straszliwy egoizm twórcy, który pa-trzy jak spiż i czuje siÄ™, jak matka przez dzieciÄ™ swoje, z góry usprawiedliwionym przez swe»dzieÅ‚o« na wieki.To n i e w n i c h wyrosÅ‚o nieczyste sumienie, rozumie siÄ™ z góry,  aleby40 nie byÅ‚o wyrosÅ‚o b e z n i c h to obrzydÅ‚e zielsko, brakÅ‚oby go, gdyby pod naciskiem ichmÅ‚otów bijÄ…cych, ich potÄ™gi twórczej pewne olbrzymie quantum wolnoÅ›ci nie zostaÅ‚o usuniÄ™teze Å›wiata, przynajmniej z widoku i niejako wprowadzone w s t a n u t a j e n i a.Tym wpro-wadzonym gwaÅ‚townie w stan utajenia i n s t y n k t e m w o l n o Å› c i  pojÄ™liÅ›my to już, tym wstecz wypartym, cofniÄ™tym, wewnÄ…trz uwiÄ™zionym i wkoÅ„cu znajdujÄ…cym ujÅ›cie i upustjeszcze tylko na sobie samym instynktem wolnoÅ›ci: tem i tylko tem jest w swym zaczÄ…tku n ie c z y s t e s u m i e n i e.18.Strzeżmy siÄ™ pomiatać caÅ‚em tem zjawiskiem już dlatego, że odrazu jest szpetne i bolesne.W gruncie rzeczy jest to przecie ta sama siÅ‚a czynna, która u owych potężnych twórców i or-ganizatorów dziaÅ‚a wspanialej i buduje paÅ„stwa, aktora tutaj, wewnÄ™trzna, mniejsza, maÅ‚ost-kowsza, na wstecz skierowana, w »labiryncie piersi«, mówiÄ…c z Goethym, stwarza sobie nie-czyste sumienie, buduje ideaÅ‚y negatywne, to wÅ‚aÅ›nie ów i n s t y n k t w o l n o Å› c i (mówiÄ…cmoim jÄ™zykiem: wola mocy).Tylko że tworzywem, które urabia ksztaÅ‚tujÄ…ca i gwaÅ‚cicielskanatura owej siÅ‚y, jest wÅ‚aÅ›nie sam czÅ‚owiek, jego caÅ‚a zwierzÄ™ca stara jazÅ„,  a n i e, jak wowem wiÄ™kszem, najoczniejszem zjawisku, i n n y czÅ‚owiek, i n n i ludzie.To tajne gwaÅ‚ceniesiebie, to okrucieÅ„stwo twórcze, ta uciecha nadawania ksztaÅ‚tu sobie samemu, jako ciężkie-mu, opornemu, cierpiÄ…cemu tworzywu, uciecha wypalania na sobie woli, krytyki, sprzeczno-Å›ci, pogardy, zaprzeczenia, ta niesamowita i przerażajÄ…co rozkoszna robota dobrowolnie roz-dwojonej w sobie duszy, która sobie ból zadaje z rozkoszy zadawania bólu, caÅ‚e to a k t y w ne »nieczyste sumienie«, jako macierzyÅ„skie Å‚ono idealnych i wyobrazniowych wydarzeÅ„  jakto już zgadnąć można  wywiodÅ‚o ostatecznie na Å›wiatÅ‚o także caÅ‚Ä… peÅ‚niÄ™ nowej dziwnejpiÄ™knoÅ›ci i potwierdzenia, a może wogóle dopiero po raz pierwszy piÄ™kno samo.Cóżby bo-wiem byÅ‚o »piÄ™knem«, gdyby wpierw sprzeczność nie uÅ›wiadomiÅ‚a siÄ™ samej sobie, gdybywpierw brzydota nie powiedziaÅ‚a samej sobie: »jestem brzydka«?.Po tej wskazówce przy-najmniej bÄ™dzie mniej zagadkowa zagadka, o ile w pojÄ™ciach zaprzecznych, jak b e z o s o b ow o Å› ć, z a p a r c i e s i Ä™ s i e b i e, o f i a r a, wyraża siÄ™ ideaÅ‚, piÄ™kność.I jedno odtÄ…dwiadomo  nie wÄ…tpiÄ™  , mianowicie w jakim rodzaju od poczÄ…tku jest r o z k o s z, którÄ… od-czuwa bezosobowy, samozapierajÄ…cy siÄ™, samoofiarny: rozkosz ta należy do okrucieÅ„stwa.Tyle tymczasem co do pochodzenia »nieegoistycznoÅ›ci«, jako wartoÅ›ci m o r a l n e j, i celemwyznaczenia gruntu, z którego wartość ta wyrosÅ‚a: dopiero nieczyste sumienie, dopiero wolasamodrÄ™czenia jest warunkiem w a r t o Å› c i pierwiastku nieegoistycznego.19.ChorobÄ… jest nieczyste sumienie, to nie ulega wÄ…tpliwoÅ›ci, lecz chorobÄ… takÄ…, jakÄ… jest ciÄ…-ża naprzykÅ‚ad.Poszukajmy warunków, wÅ›ród których choroba ta doszÅ‚a do najstraszniejszegoi najwyższego szczytu:  zobaczymy, co z tÄ… chwilÄ… wÅ‚aÅ›ciwie dopiero na Å›wiat przyszÅ‚o.Dotego potrzeba jednak dÅ‚ugiego oddechu,  i przedewszystkiem musimy raz jeszcze wrócić dodawniejszego punktu widzenia.Prywatno-prawny stosunek dÅ‚użnika do wierzyciela, o którymjuż obszerniej mowa byÅ‚a, zostaÅ‚ raz jeszcze, a to w sposób historycznie zupeÅ‚nie podziwugodny i zastanawiajÄ…cy, wciÄ…gniÄ™ty jako tÅ‚umaczenie w stosunek, gdzie dla nas, ludzi nowo-czesnych, jest może najniezrozumialszy.Mianowicie w stosunek ludzi t e r a z n i e j s z y c hdo swych p r z o d k ó w [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •