[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tej samej chwili komnatę wejścia wypełnił czyjś potężny, głęboki bas; głos ten zwrócił się do Otona:- Przekaż tym wojownikom górnych plemion, co się kryją teraz za twoją Mocą i odwagą, że nie mamy wspólnych terenów i nie będziemy tykali ich miejsc zamieszkania.Ta twierdza pozostanie tu jedyna.A teraz odejdź! Myślisz, że nie wyczuwamyTalizmanu Mroku obok twego ciała? Czy nie pamiętamy tej siły, która jest mu bliska? Dlatego nie mamy o czym rozmawiać.Jesteś odważny i bronisz tych, którzy poprosili cię o pomoc, dlatego odejdź w pokoju.Ale nie waż się stawać na drodze naszego ludu! Odejdź! Nie obchodzi nas wasz Świat.Nie jesteśmy niczyimi wrogami i nikomu nie pomagamy.Odejdź!- Ty i twoi ludzie i tak nas tu nie pokonają - dodał drugi głos.- Obejrzyj się!Wszyscy odwrócili głowy.I - o dziwo! - na równinie zrobiło się jasno jak w dzień; na ciemnym przed chwilą niebie z sykiem płonęły dziesiątki szybujących po nim ognistych kuł, płonących jaskrawym białym światłem.Jak na dłoni stały się widoczne szeregi armii Heggów, a z otwartych olbrzymich jaskiń, wolno i miarowo stąpając po pochylniach, występowała armia - nie dziesiątki, nie setki, ale tysiące, tysiące włóczników i mieczników, łuczników i tarczowników, procarzy i jeszcze jakichś niepojętych formacji, niosących pokaźne ciemne przedmioty, przypominające duże garnki; cała ta armia w milczeniu rozwijała szeregi, gotowa na każde uderzenie.- Przyszedłem nie po to, by wam grozić - odpowiedział z godnością Oton.- Waszych gróźb nie boję się również.Ale dlaczego nie mielibyśmy żyć w pokoju, moje i wasze plemiona? Wy nie mieszacie się do spraw Górnego Świata.Świetnie, więc czy nie jest wam wszystko jedno, kto i po czyjej stoi stronie? Chcecie pokoju w sąsiednich krajach - będziecie go mieli.A czy nie chcielibyście wymienić swoich niezrównanych wyrobów na, powiedzmy, dobre piwo, dobrze zmieloną mąkę, klarowny i aromatyczny olej? Nie proponuję wam złota, wiem, macie go setki razy więcej niż wszyscy ziemscy królowie razem wzięci.Ale złota nie da się zjeść! Może o tym byśmy porozmawiali?- W czyim imieniu przemawiasz? - padło pytanie, zadane basowym głosem.- Jesteś królem? Władcą? Masz własny naród?- Nie - odpowiedział Oton.- Ale mówię w imieniu Wolnego Okręgu, leżącego między Lasami Cza i Opuszczonym Pasmem, na zachód od tej krainy.Droga nie jest bliska, ale wszystkie dzielące nas ziemie są sojusznikami mego władcy.Przetarty szlak prowadzi od wrót naszego narodu do waszej wielkiej twierdzy.Dlaczego nie mielibyśmy załatwić tego tak, by obie strony prowadziły po nim karawany handlowe, co byłoby wzajemnie korzystne? Do okolicznych gór przyjdzie pokój, lud Heggów zapomni o swych urazach do was.Czy nie o to wam chodziło?- Nie dane ci jest, człowiecze, wiedzieć, ku czemu my dążymy - zagrzmiała odpowiedź.- Ale przemyślimy twe słowa.Nie lubimy się spieszyć, dlatego przyjdź po odpowiedź za dwa księżyce i zatrąb w róg! Wtedy poznasz naszą odpowiedź! A teraz odejdź! Ta trójka krasnoludów dołączy do ciebie rano.Odejdź!- Nigdzie się nie ruszę bez moich towarzyszy! - chwycił za miecz Oton.- Nie skrzywdzimy ich - powiedział niewidzialny rozmówca, uśmiechając się wyraźnie.- I zapamiętaj, dumny: żyjesz tylko dlatego, że jeden z nich wypowiedział to, co powinien.Oton ze zgrzytem wbił miecz z powrotem w pochwę.- Odejdź więc! - rozległo się ponownie w pomieszczeniu.- Z tą trójką będziemy rozmawiali dłużej.Oni są naszymi ziomkami.I powtórzę raz jeszcze: gdyby nie Słowo jednego z nich, już byś pożegnał się z życiem, hardy człowieku.Folko odwrócił się do Otona.- Czy tak, halflingu?.- zapytał dowódca cicho.- Zaiste, Wodzowi potrzebny jest taki przewodnik jak ty.Zaczekam na was trzy dni.Jeśli nie wrócicie, będę szturmował!Oton gwałtownie odwrócił się, po czym zniknął za plecami spieszących za nim orków i Angmarczyków.Odchodząc, wojownicy mierzyli hobbita zdziwionymi spojrzeniami.A potem, gdy hufce gospodarzy Podziemia zniknęły w swych podziemnych kryjówkach, zgasły płonące nad polem ognie i zniknął w mroku Toon ze swoimi wojownikami, wszystko odbyło się tak, jak przepowiadał Saruman.Hobbitowi zadano obowiązkowe pytania, a on udzielił wymaganych odpowiedzi.- Idźcie za nami - polecił jeden z wojowników, dotąd milczący.To właśnie on uniósł rękę, gdy Folko wypowiedział Słowo.Tunel skręcił raz, drugi - i wyprowadził ich na dziedziniec, szeroką rozpadlinę między skalnymi odnogami, poszerzoną setkami zręcznych rąk.Tu wcale nie było bezludnie czy też, jak pomyślał hobbit, „bezkrasnoludnie”.Z murów schodzili opancerzeni wojownicy, a na wprost przyjaciół otwierały się olbrzymie Czarne Wrota, prawdziwy wąwóz Nicość.Szeregi milczących wojowników wsiąkały w ciemność, tam też, w towarzystwie przewodników, podążyły krasnoludy i Folko.Jednakże nie poprowadzono ich w głąb; w niewielkiej, bogato udekorowanej płaskorzeźbami izbie już byli oczekiwani.Przyłbice nie kryły poważnych obliczy i w pierwszej chwili Folko pomyślał, że widzi przed sobą rodzonych braci pamiętnego Gaugrima.- Czego szukasz u nas, znający Słowo? - rzekł jeden z trzech czekających na nich Czarnych Krasnoludów, patrząc przenikliwie hobbitowi w oczy.Jego tradycyjny dla ludu Aule ciemnobrązowy kaftan opasywał szeroki pas tak cudownie wykonany, że hobbitowi zakręciło się w głowie od widoku mnóstwa wielkich kamieni, przeplecionych kunsztownie złotymi i srebrnymi nićmi.Kamienie układały się w złożony rysunek, przedstawiający wijącego się dokoła pasa błyszczącego smoka; w jego oczach świeciły dwa szmaragdy, a purpurowe rubiny przedstawiały buchający z paszczy płomień.- Jakiej wiedzy łakniesz? Czego oczekujesz od swego Terminowania? - zapytał krasnolud.- Wiedzy, jak poradzić sobie z nowo objawioną Włócznią Mroku - powiedział Folko bez owijania w bawełnę.Któryż to już raz od rozpoczęcia tułaczki zaczęli z krasnoludami snuć długą opowieść.Folko skończył ją na spotkaniu z elfami Avari i Nocną Włodarką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]