[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.107Jego wiara w Chrystusa wydawała się niewzruszona, ale i tu działał na zgubę poddanych, pozwalając kapłanom swobodnie krzywdzić sąsiadów.Kiedy na przykład udało im się zagarnąć jakieś przyległe ziemie, cieszył się wraz z nimi sądząc, że jest to rzecz bardzo miła Bogu.A rozstrzygając tego rodzaju spory uważał, że postąpi pobożnie, jeżeli pozwoli wygrać proces człowiekowi, który pod płaszczykiem religii zrabował coś, co do niego nie należało.Sprawiedliwość polegała według niego na tym, że kapłani zawsze brali górę nad przeciwnikami.Sam zresztą, ilekroć bezprawnie wszedł w posiadanie dobytku ludzi żyjących czy zmarłych i natychmiast przekazał go Kościołowi, był bardzo dumny z tej swojej rzekomej pobożności, chociaż robił to tylko w tym celu, aby majątek nie powrócił do pokrzywdzonego właściciela.Z tych samych powodów popełnił niezliczone morderstwa, gdyż usiłując zjednoczyć ludzi w wierze w Chrystusa zabijał bez litości wszystkich innowierców.Nawet to robił pod płaszczykiem pobożności, czyny takie nie były dla niego zabójstwem, o ile ofiara wyznawała inną wiarę.Tak więc obchodziło go właściwie tylko jedno, a mianowicie zguba jak naj-108większej grupy ludzi i wraz z małżonką nie ustawał w poszukiwaniu coraz to nowych środków prowadzących do tego celu.Doprawdy, we wszystkich tych pragnieniach były to dwie bratnie dusze, a jeżeli nawet dzieliły ich różnice charakterów — które zresztą oboje mieli jak najpodlejsze— to nawet kiedy całkowicie się ze sobą nie zgadzali, działali na zgubę poddanych.Justynian zresztą był zmienny w poglądach jak pyłek na wietrze, bez trudu dawał sobą powodować każdemu, kto chciał, o ile oczywiście nie chodziło o jakiś szlachetny lub bezinteresowny uczynek, a przy tym bez końca mógł słuchać ,,pochwalnych oracji".Pochlebcy bez trudu mogliby go przekonać, że oto uniósł się pod niebiosa i stąpa po chmurach.Kiedyś powiedział mu Trybonian, który z nim zasiadał jako asesor, że lęka się, aby pewnego dnia on, Justynian, dzięki swej wielkiej pobożności, nie został nagle wzięty do nieba.Takie pochlebstwa, a raczej kpiny cesarz brał niezwykle poważnie.Jeśli nawet zdarzyło się, że wyraził podziw dla cnót jakiegoś człowieka, niedługo potem nazywał go łajdakiem.A obrzuciwszy obelgami któregoś z poddanych nagle bez najmniejszego powodu zmieniał zdanie i zaczynał go chwalić.Myśl jego sprze-109ciwiała się zawsze temu, co mówił lub co chciał dać do zrozumienia.Mówiłem już, jaki był w przyjaźni i nienawiści, na dowód przytaczając różne jego postępki.Jako wróg był niezłomny i niewzruszony, w przyjaźni bardzo niestały.Nieraz zabijał dawnych przyjaciół, nigdy jednak nie zaprzyjaźnił się z kimś, kogo przedtem nienawidził.Ludzi, których, zdawało się, dobrze znał i bardzo lubił, po niedługim czasie zdradziecko wydawał na śmierć, aby w ten sposób przysłużyć się swej połowicy lub komu innemu, chociaż dobrze wiedział, że nieszczęśnicy gotowi byli skoczyć za niego w ogień.W niczym nie dotrzymywał wiary, z wyjątkiem okrucieństwa i chciwości, a żona, nie mogąc go przekonać do jakiejś sprawy, nieraz wysuwała jako argument nadzieje na duże korzyści i w ten sposób, nawet wbrew jego woli, potrafiła go poprowadzić tam, gdzie chciała.W imię niegodnych zysków gotów był ustanawiać i obalać prawa.Wyroki zaś wydawał nie w zgodzie z prawem, które sam ustanowił, lecz w zależności od tego, po której stronie dostrzegał obietnicę większych i wspanialszych korzyści.Nie uważał nawet za ujmę dopuszczać się na ludziach drobnych kradzieży i w ten sposób odbierać110im mienie w tych przypadkach, kiedy nie mógł za jednym zamachem zabrać wszystkiego.Na przykład pod pretekstem fałszywego oskarżenia lub nie istniejącego testamentu.Zaiste, kiedy Justynian władał Rzymianami, nic już nie miało znaczenia; zaufanie do ludzi, wiara w Boga, wszelkie prawa, akty, umowy, wszystko to traciło moc.Kiedy ktoś z jego otoczenia, wysłany przez niego dla załatwienia jakiejś sprawy, zdołał zgładzić wielu z tych, których spotkał w drodze, i zrabował większe sumy pieniędzy, natychmiast zaczynał uchodzić w oczach cesarza za bardzo godnego człowieka, który jak najdokładniej wypełnia wszystkie rozkazy.Jeśli natomiast okazywało się po powrocie, że taki wysłannik był litościwy dla ludzi, Justynian traktował go odtąd nieprzychylnie, nawet wrogo i uważając, że człowiek ów ma przestarzałe poglądy, nigdy go już nie wzywał do pomocy.Nic dziwnego, iż wielu wychodziło ze skóry, aby mu udowodnić, że są łajdakami, chociaż bynajmniej nie byli tacy z natury.Niekiedy znowu zdarzało się, że chociaż wielokrotnie coś komuś przyrzekał i nawet obietnicę tę wzmocnił przysięgą czy odpowiednimi dokumentami, od razu rozmyślnie o wszystkim111zapominał, uważając, że jest to postępek przynoszący zaszczyt.A postępował tak nie tylko z własnymi poddanymi, lecz także często wobec wrogów.Człowiek ten niemal wcale nie spał, nigdy dużo nie jadł, nie pił— zaledwie dotknął jedzenia, już odchodził od stołu.Wszystko to wydawało mu się czymś ubocznym, co natura usiłuje mu narzucić, i dlatego nieraz dwa dni i dwie noce nic nie brał do ust, zwłaszcza w okresie przed świętem zwanym Wielkanocą, kiedy godzi się tak czynić.Wtedy, jak powiadam, często przez dwa dni wstrzymywał się od jedzenia pił tylko trochę wody i spożywał jakieś dziko rosnące rośliny, przespał się może z godzinę i resztę dnia spędzał na nieustannym chodzeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •