[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał swoją moc i zaczarowane płyty wtopione w skórę, więc nic nie mogło go zranić.- Aaaaa!Zaatakowała go z furią, której nie potrafił sobie wyobra­zić.Płyty z adamantium niewiele osłabiły moc ataku.Skrzy­dła Śmierci natychmiast zareagował, stawiając potężną tarczę, ale zniszczenia już się dokonały.Całe ciało bolało go tak jak nigdy przez ostatnie setki lat.- Co.mi.zrobiłaś?Z początku Alexstrasza wyglądała na zdziwioną, lecz póź­niej na jej smoczej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.- Rozpoczęłam coś, o czym marzyłam przez ostatnie lata!Wydawała się większa, silniejsza.Właściwie cała czwórka tak wyglądała.Czarny smok miał dziwne odczucie, że coś w jego planie poszło straszliwie nie tak.- Czy to czujecie? Czy to czujecie? - bełkotał Malygos.- Znów jestem sobą! Co za cudowne uczucie!- Najwyższy czasss! - odrzekł Nozdormu.Jego oczy z klej­notów były niezwykle jasne i błyszczące.- Tak, ssstanowczo najwyższy czasss!Ysera otworzyła swoje niesamowite oczy, tym razem tak przyciągające uwagę, że Skrzydła Śmierci z trudem oderwał od nich swoje spojrzenie.- To koniec koszmaru - szepnęła.- Nasz sen stał się jawą! Alexstrasza pokiwała głową.- Zostało nam oddane to, co straciliśmy tak dawno temu.Dusza Demona przestała istnieć!- Niemożliwe! - ryknął metaliczny behemot.- Kłamstwa! Kłamstwa!- Nie - poprawiła go szkarłatna istota.- Jedynym kłam­stwem, które musimy rozwiać, jest to, że jesteś niezwycię­żony.- Tak - stwierdził Nozdormu.- Nie mogę sssię doczekać, kiedy rozwiejemy to złudzenie.Skrzydła Śmierci został zaatakowany przez cztery siły, potężniejsze niż wszystko, czemu kiedykolwiek musiał sta­wić czoła.Już nie walczył z cieniami swoich rywali, lecz z czwórką, z której każdy był równie silny jak on.Nie mógł się równać z nimi wszystkimi.Malygos sprowadził na niego chmury, które, otoczyw­szy jego szczęki i nozdrza, zaczęły go dusić.Nozdormu przyspieszył czas jedynie dla czarnego smoka, zmuszając go do wytrzymywania tygodni, miesięcy a nawet lat bez odpoczynku.Te ataki tak osłabiły obronę Skrzydeł Śmier­ci, że Ysera bez trudu weszła do wnętrza jego umysłu, zmieniając myśli opancerzonego behemota w najgorsze koszmary.Dopiero wtedy, jak straszliwe fatum, pojawiła się przed nim Alexstrasza.Popatrzyła na Skrzydła Śmierci zabarwionym litością spojrzeniem i powiedziała - Moim aspektem jest ży­cie, mroczny, i jak każda matka znam ból i cud z tym związa­ny.Przez ostatnie lata patrzyłam, jak moje dzieci były wycho­wywane na morderców i zabijane, jeśli okazywały się zbyt słabe lub zbyt samowolne.Żyłam ze świadomością, że tak wiele ich zginęło, a ja nie mogłam im pomóc.- Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą - ryknął Skrzydła Śmierci, próbując obronić się przed atakami pozostałych.-Nic!- Nie, pewnie nie.i dlatego pozwolę ci przeżyć wszyst­ko, co ja wycierpiałam.I to zrobiła.Przed każdym atakiem, nawet koszmarami Ysery, mógł znaleźć jakąś obronę, lecz nie przed Alexstraszą.Zaatakowa­ła go bowiem bólem, własnym bólem.Było to cierpienie, jednak nie takie, jakie on znał, tylko cierpienie kochającej mat­ki, której odbierano dzieci i zmieniano je w coś strasznego.I której dzieci ginęły.- Przeżyjesz wszystko, co ja przeżyłam, mroczny.Zoba­czymy, czy poradzisz sobie lepiej niż ja.Skrzydła Śmierci nie miał jednak doświadczenia.Cierpie­nie docierało do miejsca, gdzie nie mógł dotrzeć ból zadawa­ny przez ostre kły i pazury, do samego wnętrza jego jestestwa.Najstraszliwszy ze smoków ryczał jak nigdy przedtem ża­den smok.I to właśnie go uratowało.Pozostali byli tak zaskoczeni, że osłabili moc swoich zaklęć.Skrzydła Śmierci mógł się w końcu wyrwać i uciec.Całe jego ciało drżało i wciąż krzyczał, znikając z pola widzenia.- Nie możemy pozwolić, żeby nam sssię wymknął! - uświa­domił sobie Nozdormu.- Tak, tak, lećmy za nim! - zgodził się Malygos.- Zgadzam się - dodała cicho Śniąca.Ysera spojrzała na Alexstraszę, która unosiła się w powietrzu, zdziwiona tym, czego udało jej się dokonać.- Siostro?- Tak - odrzekła czerwona smoczyca, kiwając głową.- Oczywiście, ruszajcie.Wkrótce do was dołączę.- Rozumiem.Trzy pozostałe Aspekty poleciały, szybko nabierając pręd­kości w pogoni za renegatem.Alexstrasza patrzyła, jak się oddalają, prawie gotowa do­łączyć się do pościgu.Nie wiedziała, czy uda im się na za­wsze skończyć z zagrożeniem ze strony Skrzydeł Śmierci, nawet z całą swoją mocą, ale z pewnością trzeba go powstrzy­mać.Najpierw jednak musi się zająć innymi sprawami.Królowa smoków przeszukała wzrokiem niebo i ziemię, aż w końcu znalazła tego, którego szukała.- Korialstrasz - szepnęła.- A więc nie byłeś tylko jednym z marzeń Ysery.* * *Gdyby krasnoludy walczyły same, ich los mógłby być zu­pełnie inny.Z pewnością utrzymałyby się bardzo długo, lecz orki miały przewagę liczebną, a do tego były w lepszej kon­dycji.Lata ukrywania się w podziemiach zahartowały bandę Roma pod pewnymi względami, lecz pod innymi osłabiły.Całe szczęście więc, że ich szeregi wzmocnili: mag bojo­wy, wyszkolona elfia łowczyni i jeden z ich szalonych kuzynów na grzbiecie gryfa z ostrymi jak brzytwy pazurami i dzio­bem.Po zniszczeniu Duszy Demona cała trójka skierowała swe umiejętności do pomocy krasnoludom ze wzgórz, co zmieniło przebieg bitwy.Oczywiście czerwony smok, który regularnie atakował z góry orki, kiedy tylko usiłowały zewrzeć szyki, niewątpli­wie był pomocny.Resztki orków z Grim Batol w końcu się poddały, tak po­bite, że klękały przed zwycięzcami, pewne, że zaraz nastąpi ich śmierć.Rom, z ręką na temblaku, mógłby im to zapew­nić, gdyż wielu z jego ludu i rodu zginęło, włączając w to Gimmela.Krasnoludzki przywódca musiał jednak słuchać rozkazów kogoś innego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •