[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.z uszkodzonej konstrukcji buchnęła wielka kula płonącego gazu, która omal nie strawiła żółtego śmigacza.Pojazd zaczął wirować, z impetem uderzył o sąsiednią budowlę i wreszcie znieruchomiał.Anakin skrzywił się, spodziewając się ostrej reprymendy, ale kiedy po chwili odważył się spojrzeć na Obi-Wana, stwierdził, że Mistrz Jedi siedzi nieruchomo, patrząc przed siebie szeroko otwartymi oczami i monotonnym głosem powtarza:- Zwariowałem, zwariowałem, zwariowałem.- Przecież się udało - zauważył nieśmiało Anakin.- Nie, nie udało się! - ryknął Obi-Wan.- Jesteśmy unieruchomieni, a ty omal nas nie zabiłeś!Anakin spuścił głowę, spojrzał na swoje dłonie i niespokojnie poruszył palcami.Zdaje się, że jeszcze żyjemy - powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu, w nadziei, że uda mu się rozbroić rozwścieczonego mistrza.Ale Obi-Wan wciąż wyglądał tak, jakby za chwilę miał eksplodować.- To była czysta głupota! - zagrzmiał.Anakin gorączkowo próbował uruchomić napęd śmigacza.- Ale mogło się udać - zaprotestował.Uśmiechnął się pewniej, gdy silnik z rykiem obudził się do życia.- Nie, nie mogło! A w dodatku zgubiliśmy go!Nim przebrzmiały słowa Obi-Wana, z nieba sypnęła się seria błyskawic.Jedi zadarli głowy i ujrzeli znikający za szczytem budynku śmigacz zabójcy.- Nie zgubiliśmy - odparł z uśmiechem Anakin, ruszając z miejsca tak energicznie, że przyspieszenie wgniotło ich w miękkie fotele.Obi-Wan wychylił się na zewnątrz, by ugasić małe płomienie, które pełzały po obudowie maszyny.Znowu ścigali zabójcą, przecinając starannie wytyczone szlaki powietrzne i raz po raz unikając zderzenia z innymi pojazdami.Wreszcie nieprzyjaciel nabrał wysokości i uskoczył w lewo, między dwa gmachy.Anakin zareagował natychmiast, kierując pojazd w prawo i nieco wyżej.- Co robisz? - spytał zaskoczony Obi-Wan.- Nie widziałeś, dokąd poleciał?- To jest skrót.Mam nadzieję.- Jak to „masz nadzieję”? Jaki „skrót”? Przecież tamten skręcił w przeciwną stronę! Znowu go zgubiłeś!- Mistrzu, jeśli pozwolimy, żeby ten pościg potrwał dłużej, ten łajdak w końcu się rozbije.- Anakin próbował zachować spokój.- Jeśli mam być szczery, wolałbym raczej złapać go i dowiedzieć się, dla kogo pracuj e.- Ach tak - wycedził Obi-Wan, głosem wprost ociekającym sarkazmem.- dlatego polecieliśmy w złą stronę.Anakin wzniósł maszynę jeszcze wyżej, zawrócił i zawiesił ją nieruchomo w powietrzu, mniej więcej pięćdziesiąt pięter nad poziomem ulic.- Zgubiłeś go i tyle - orzekł Obi-Wan.- Strasznie mi przykro, mistrzu - odpowiedział Anakin nieszczerze, jakby zależało mu tylko na tym, by wreszcie uciąć narzekania mistrza.Jedi spojrzał na niego twardo, gotów upomnieć go surowo, ale nie odezwał się, ponieważ zauważył, że skoncentrowany młodzieniec liczy coś, bezgłośnie poruszając ustami.- Przepraszam na chwilę rzekł padawan.A potem wstał i na oczach wstrząśniętego Obi-Wana po prostu wysiadł ze śmigacza.Kenobi wychylił się za burtę w chwili, gdy Anakin lądował pięć pięter niżej, na dachu znajomo wyglądającego pojazdu.- Nie znoszę, kiedy robi coś takiego - mruknął z niedowierzaniem Obi-Wan, kręcąc głową.Zam Weseli prowadziła maszynę w pobliżu ścian budynków, unikając zatłoczonych tras.Chociaż nie była pewna, czy robot zabójca wykonał swoje zadanie, humor i tak jej dopisywał: przed chwilą udało jej się przechytrzyć dwóch rycerzy Jedi.Nagle jej śmigacz zatrząsł się od potężnego uderzenia.W pierwszej chwili sądziła, że to strzał z blastera, ale wskazania przyrządów zdradziły naturę „pocisku”.Wiedziała, kto mógł wylądować na dachu pojazdu.Zam zamknęła przepustnicę, a potem otworzyła ją do maksimum.Śmigacz szarpnął gwałtownie do przodu, a nagłe przyspieszenie omal nie strąciło Anakina.O mało nie zjechał na ogon pojazdu, ale mocno trzymał się pancerza i - ku wściekłości Zam - zaczął pełznąć w kierunku kabiny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •