[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz, tu nikt się o to specjalnie nie starał, samo wyszło tak głupio.Myśmy z mamusią już dawno obiecały, że w razie czego zajmiemy się tymi dziećmi.On wyjechał przedwczoraj, zdaje się, że do Lizbony.Albo może do Władywostoku, w każdym razie na któryś koniec kontynentu.Wcale nie wiedział, że ona pójdzie do szpitala i nawet się cieszyli, że przy okazji kupi coś tam dla niemowląt, nie wiem, jakieś butelki czy może proszek do prania.A ona się pośpieszyła o dziesięć dni ze zdenerwowania.Mamusia też nie wiedziała.Wraca z Chorzowa za cztery, dni i myślała, że zdąży.A w ogóle nikt nie wiedział, że dziś zaczną rozbiórkę.Tereska z podziwem pokiwała głową.Zbieg okoliczności wydał jej się wręcz imponujący.- W ten sposób zostaliście obydwoje z Zygmuntem do przeprowadzki dwóch rodzin i dwojga dzieci - podsumowała.- Wszystkiego do pary.Dlaczego, do licha ciężkiego, nie przeprowadziliście się wcześniej?!- Nie wiem - rzekła Okrętka posępnie.- Chyba z głupoty.To znaczy, ściśle biorąc, ojciec się źle czuł, a babcia rozpaczała w listach, więc ustalili, że najpierw załatwią babcię i wyrostek, a potem się spokojnie przeprowadzimy.Czy ja ci o tym nie mówiłam?- Owszem, mówiłaś; właśnie sobie przypomniałam.Zdaje się, że termin miał być za miesiąc.- Zgadza się, za miesiąc.A sąsiedzi też zwlekali, bo w nowym mieszkaniu robią jakieś szafy i najpierw chcieli skończyć.No i teraz wyglądamy jak Filip z konopi.Tereska poczuła, że to wszystko zaczyna ją denerwować.Kataklizm w domu Okrętki jaskrawo kolidował zarówno z jej planami, jak i dotychczasowym nastrojem.Chciała się podzielić z przyjaciółką częścią tego, co przepełniało ją prywatnie, częścią tylko oczywiście, bo na resztę nie było słów.i całością doznań na tle księcia, ewentualnie zaproponować wyjazd na miejsce wykopaliska.Tymczasem wyraźnie stało się widoczne, że nic z tego nie będzie, obce siły wdarły się w jej osobiste życie i nabruździły potwornie.Na domiar złego, tego tutaj nie mogła przecież zostawić odłogiem!- Do diabła ciężkiego, jak w ogóle mogli zacząć rozbiórkę z lokatorami w domu?! - wykrzyknęła z gniewem.- Co za kretyński pomysł!- Tu już nie ma żadnych lokatorów - wyjaśniła Okrętka ponuro.- Tylko my.- A wy co? Wy się nie liczycie?- Nie wiem.W administracji ktoś zgłupiał albo co, bo powiedzieli, że dom jest pusty i można zaczynać.Myśmy im pewnie wypadli z ewidencji.Przyjechali dziś rano z tym całym nabojem i było straszne piekło i dzikie krzyki o jakieś koszty i harmonogram.Jeżeli się nie wyprowadzimy, ta osoba z administracji będzie musiała płacić potworne sumy.- Żal ci jej? Niechby płaciła! Za głupotę się płaci!- No niechby, ale to i tak nic nie da.Im się wszystkie plany pomieszały i jeżeli odwalą tę rozbiórkę teraz, uratują jeszcze plan, bo potem muszą rozwalać coś innego.A jeżeli ich tu wstrzymamy, będzie w ogóle nieszczęście.Wytłumaczyli nam to bardzo dokładnie, bo Zygmunt się awanturował i nawet wszystko zrozumiałam, ale teraz już nie pamiętam.W każdym razie wyprowadzić się musimy, jeżeli mamy chociaż cień przyzwoitości.- No dobrze - zgodziła się Tereska po bardzo długiej chwili głębokiego namysłu, z wysiłkiem przełamując w sobie opór przeciwko zmianie nastroju.- W porządku, musicie.W takim razie dlaczego siedzisz jak ofiara katastrofy, zamiast coś robić?- Bo w ogóle nie wiem, co robić.Nie wiem, od czego zacząć.- Zaczęłaś już przecież.Zapakowałaś porcelanę.- Nic podobnego, to mamusia ją zapakowała.Ta porcelana stoi tu już trzy tygodnie, ojciec miał ją przewieźć do nowego mieszkania, ale ciągle się źle czuł.- A Zygmunt? - spytała Tereska zaczepnie i wrogo.- Zygmunt nie mógł przewieźć?- Zygmunt nie miał czasu.Na moment zapanowało milczenie.W Teresce gwałtownie rosło coś potężnego.- W ogóle uważam, że to jest beznadziejne i niewykonalne - powiedziała Okrętka tonem śmiertelnie smutnej rezygnacji.Tereskę aż podrzuciło, omal nie spadła z kulawego stołka, coś potężnego w mgnieniu oka zakwitło i zaowocowało buntem.- Co to znaczy niewykonalne, nie ma rzeczy niewykonalnych, ludzie to przecież wykonują!- Ludzie.! - prychnęła z rozgoryczeniem Okrętka.- A my to co, stułbie modre?! Ameby? Nie znoszę, jak się ktoś z góry poddaje! Owszem, wykonalne! I zaraz to właśnie wykonamy!Okrętka zmieniła wreszcie pozycje, wyprostowała się na saganie, oderwała wzrok od ściany i spojrzała na Tereskę.- A wiesz, co robić? - spytała zjadliwie.- Wiesz, Od czego zacząć?- Teoretycznie mogę to sobie wyobrazić.W praktyce możliwe, że się wyłonią trudności.- W praktyce zawsze się wyłaniają trudności.- Ale teoretycznie trzeba mieć transport.Wóz meblowy.Ciężarówkę.Wynosi się do niej wszystkie rzeczy, ciężarówka przejeżdża na inne miejsce i przenosi się te rzeczy do innego mieszkania, i po krzyku.- Bardzo odkrywcze - pochwaliła Okrętka sarkastycznie.- Te rzeczy tak po jednej sztuce, każdy garnek oddzielnie? A kwiatki co? A poza tym za transport się płaci.- Jezus Mario, nie macie pieniędzy.?- Mamy.To znaczy wiem, gdzie są te na przeprowadzkę.Ale one muszą wystarczyć na dwie przeprowadzki, bo nie mamy dostępu do pieniędzy sąsiadów.Tereskę podniosło ze stołka, który natychmiast się przewrócił.- Niemożliwe, żeby nie było wyjścia! W ostateczności można przewieźć na kredyt! Ale transport musi być!Okrętka również podniosła się z sagana, odrobinę mniej apatyczna i zrezygnowana.- Toteż właśnie Zygmunt poleciał - rzekła z cieniem ożywienia.- Bo, rozumiesz, przypomnieliśmy sobie, że była o tym mowa.Przecież ten sąsiad pracuje w transporcie i umawiał się z jakimś kierowcą, że przewiozą ich własną ciężarówką.Tylko nie jesteśmy pewni, o kogo tam chodziło i co kto obiecywał, a nikt nie ma telefonu, więc Zygmunt poleciał się dowiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]