[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nary sowane czarną szminką brwi wy glądałyjak ślimaki, z ośmioletniej górnej wargi zwisał mu gruby czarny wąs.Nina poczuła, że serce zabiło jej szy bciej. Mamo! zawołał i zaczął energicznie przedzierać się przez tłum. Patrz! Jestem SuperMario! Tak, widzę! powiedziała.Nie umiała zapanować nad dłońmi, które bez udziału jej woli głaskały niebieskie szelki, ciepłypoliczek i spoczęły na miękkim karku sy na, udając, że poprawiają mu czapkę.Nina wiedziała, żeAnton nie chce, żeby go przy tulała nie tutaj i nie teraz, nie na oczach kolegów i koleżanek.Leczjej wy głodniałe dłonie nie by ły w stanie zostawić go całkiem w spokoju.Po napiętej postawie Mortena widziała, że coś się stało, ale nie by ła pewna, czy nie chodzi poprostu o to, że przy szła.Powinna by ła go zapy tać? Nie, do diabła.Miała prawo przy jśći popatrzeć, jak jej sy n rozbija beczkę z kotem, i nie musiała prosić o pozwolenie.Oczy wiście, żenie. Cześć, mamo przy witała się Ida.Rok temu mówiła do niej Nina.Teraz znów mamo.Ida zresztą wy glądała dziś nieco mniejkary katuralnie niż zwy kle.Pomalowała się nieco oszczędniej i włoży ła koszulkę, która o dziwo nieby ła czarna. Cześć, skarbie.Miło, że chciało ci się przy jść.Ida wzruszy ła ramionami. Obiecałam pędrakowi, że będę mu bić brawo, jeśli zostanie kocim królem powiedziała.Poza ty m zrobiłam mu tę czapkę. Wy gląda super przy znała Nina i z przerażeniem poczuła, jak rośnie w niej gorąca fala,grożąc, że za moment się rozpłacze.Do ciężkiej cholery , musi się opanować! Ida nigdy jej niewy baczy , jeśli na oczach całej szkoły zacznie się mazać.Anton dołączy ł do pozostały ch dziwny m podskakujący m krokiem, który miał naśladowaćruchy Super Maria z jego ukochanej gry Nintendo.Ida trąciła ją lekko pięścią w ramię absolutny szczy t nastoletniej miłości i pomachała innej starszej siostrze, która celowo ulokowałasię z dala od zgiełku i rzędów rozwrzeszczany ch dzieci stojący ch w kolejce do beczek i wy glądałana znudzoną. Mille! Cześć, Mille!Gdy ty lko Ida znalazła się poza zasięgiem jej głosu, py tanie samo wy rwało się Ninie z ust, nieczekając na pozwolenie rozsądku. Co się stało?Morten zwlekał z odpowiedzią. Nie wiedziałem, że przy jdziesz rzekł wreszcie. Daj spokój, oczy wiście, że przy szłam.Przecież zawsze przy chodzę. To prawda.Jeśli masz czas. Morten, czy nie możemy & Niewy kluczone, że będę musiał się przeprowadzić przerwał jej.Poczuła się, jakby serce usy chało jej w piersi. Dokąd? wy dukała. Dlaczego? Nie wiem jeszcze odparł. Tak daleko, jak będzie trzeba, żeby dzieci znalazły się pozatwoją strefą zagrożenia. Co takiego? Obiecałaś, że przestaniesz. I przestałam.Tamtego środowiska już nie ma.Poza ty m właśnie powstaje klinika, w którejbędzie można ich leczy ć anonimowo&Nawet na nią nie patrzy ł.Widziała, że całe jego ciało jest w stanie najwy ższej gotowości.Tłumił w sobie złość tak wielką, że ledwie się w nim mieściła. No co się stało? powtórzy ła. Co ja twoim zdaniem zrobiłam? Ta kobieta dotknęła Antona.Złapała go za rękę.Masz pojęcie, jak go to musiało przerazić? Ale kto? Kto go złapał. Nie mam pojęcia, jakaś wariatka, która twierdzi, że jesteś jej przy jaciółką.Szuka swojejcórki.Natasza.To nie mógł by ć nikt inny. Gdzie ją spotkałeś?Teraz na nią spojrzał. No jasne, tak my ślałem odparł. Wiesz co? By łoby znacznie prościej, gdy by ś by łaalkoholiczką.Na to przy najmniej jest antabus.Rozległ się gong.Na ozdobione beczki padły pierwsze razy pośród gwizdów i ży wiołowegoaplauzu.Podwójny gong.Nina wpatry wała się w Antona Super Maria i niemal zapragnęła, żeby Morten i dzieci sięwy prowadzili, przy najmniej na jakiś czas.Dopóki& dopóki to się nie skończy.Złapała go za rękę.Co by by ło, gdy by Anton by ł sam? Natasza jest zdesperowana.O ty m, jak bardzo zdesperowana,mówiło Ninie przy śpieszone bicie własnego serca.Nie wiedziała już, do czego w tej chwili możeby ć zdolna.Dziecko za dziecko oddaj mi córkę, a zwrócę ci sy na.Czy mogłaby się do tegoposunąć?Nina naprawdę nie miała pojęcia.Natasza wcisnęła nóż między drzwi a futry nę i docisnęła mocniej.Wy łamała kawałek futry ny ,pokręciła nożem jeszcze trochę, aż drążek wy sunął się z zamka.Nikt nie otworzy ł, gdy zadzwoniła ani przez domofon, ani teraz, kiedy weszła na klatkę zaroznosicielem ulotek i stała pod drzwiami mieszkania Niny.Ale musiała się rozejrzeć.Musiała siędowiedzieć.Zamknęła za sobą drzwi na ty le, na ile dały się zamknąć, i szy bko przeszłakory tarzem, otwierając z rozmachem wszy stkie mijane zamknięte bądz przy mknięte drzwi.W domu nikogo nie by ło.W zlewie w kuchni stały brudne talerze, ktoś zostawił mleko na stole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]