[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OczySeverarda - przerażone i zafascynowane jednocześnie - wychodziły z orbit, gdy wodziłwzrokiem w ślad za narzędziem.Pot perlił mu się na pobladłym czole.- Nie.- wyszeptał.  Tak.Frost rozpiął obręcz zaciśniętą na lewym nadgarstku Severarda i obiema potężnymidłońmi unieruchomił jego przedramię.Siłą rozprostował mu palce, pojedynczo rozpościerającje na blacie stołu.Drugą ręką ciasno objął jego ramiona.- Możemy chyba darować sobie zbędne wstępy.- Glokta rozbujał się na krześle, wstałi powoli, powłócząc nogą i stukając laską o płytki podłogi, obszedł stół.Czubek tasakaleciutko szorował po blacie.- Nie muszę ci tłumaczyć, jak to się odbędzie.Nie tobie, któryasystowałeś mi tak pilnie, przy tak wielu okazjach.Któż lepiej od ciebie mógłby wiedzieć, coteraz nastąpi?- Nie.- zaskomlał Severard.Uśmiechnął się desperacko, ale nie był w staniepowstrzymać łzy, która stoczyła mu się z kącika oka.- Nie zrobiłbyś tego, nie mnie.Niemnie!- Nie tobie? - Glokta uśmiechnął się smutno w odpowiedzi.- Praktyku Severardzie,proszę cię.- Spoważniał i wziął zamach tasakiem.- Chyba zbyt dobrze mnie znasz.Bam! Ciężkie ostrze opadło z błyskiem i werżnęło się głęboko w blat stołu, ścinającpo drodze odrobinę skóry z czubka środkowego palca Severarda.- Nie! - miauknął praktyk.- Nie! Nie podziwiasz już mojej precyzji?.- Ależ tak, tak, tak.- Glokta chwycił mocniej gładką rączkę narzędzia i wyszarpnąłostrze z drewna.- Jak ci się wydawało, że jak to się skończy? Byłeś zbyt rozmowny.Opowiadałeś o rzeczach, o których opowiadać nie należało, ludziom, z którymi w ogóle niepowinieneś był rozmawiać.Powiesz mi, co to były za rzeczy.Powiesz, co to byli za ludzie.-Zwiatło zabłysło na wzniesionym do drugiego uderzenia tasaku.- I radzę ci, żebyś siępośpieszył.- Nie!Severard szarpał się i wił na krześle, ale Frost unieruchomił go jak kropla miodumuchę. Tak.Ostrze gładko odcięło pierwszy paliczek środkowego palca.Koniuszek palcawskazującego zakręcił się na stole.Czubek serdecznego pozostał tam, gdzie był, zaklinowanyw szczelinie w blacie.Ponieważ dłoń Frosta w dalszym ciągu ściskała nadgarstek Severardajak imadło, z trzech ran pociekła tylko odrobina krwi, tworząc leniwe strumyki wśród słojówdrewna.Na chwilę wszyscy wstrzymali oddech.  Raz, dwa, trzy..Severard wrzasnął.Płakał, szarpał się i dygotał, twarz drgała mu spazmatycznie. Boli? Witaj w moim świecie.Glokta poruszył obolałą stopą w bucie.- Kto by pomyślał, że nasza urocza znajomość, tak miła i korzystna dla obu stron,będzie miała takie zakończenie? Ale to nie ja tak wybrałem.Nie ja.Powiedz, z kimrozmawiałeś i o czym, wtedy przykrości się skończą.W przeciwnym razie.Bam! Czubek małego palca i po kawałku z trzech pozostałych.Ze środkowego zostałjuż tylko krótki kikucik.Oczy wychodziły Severardowi z orbit, oddychał szybko, płytko. Szok.Niedowierzanie.Zgroza.Glokta nachylił się i szepnął mu do ucha:- Mam nadzieję, że nie planowałeś nauki gry na skrzypcach.Będziesz mógł mówić oszczęściu, jeśli po tym, jak z tobą skończymy, będziesz w stanie zagrać choćby na gongu!Bolesny spazm przeszył mu szyję, gdy wziął kolejny zamach.- Zaczekaj! - wychlipał Severard.- Zaczekaj! Valint i Balk! Bankierzy! Powiedziałemim.powiedziałem. Wiedziałem.- Co im powiedziałeś?- %7łe wciąż szukasz mordercy Raynaulta, chociaż już powiesiliśmy imperatorskiegoposła!Glokta spojrzał na Frosta, który przyglądał mu się beznamiętnie. Oto następna tajemnica, która wierzga rozpaczliwie, wyciągana bezlitośnie naświatło dzienne.Znów miałem rację.Co za rozczarowanie.Nigdy nie przestanie mniezdumiewać, jak szybko odcinanie ludziom różnych rzeczy rozwiązuje nawet najbardziejzłożone problemy.- I jeszcze.i jeszcze.powiedziałem im, że chcesz znać prawdę o naszym królubękarcie, i o Bayazie, i że wcale nie próbujesz śledzić Suita, chociaż cię o to prosili, i jeszczeim powiedziałem.powiedziałem.Severard zająknął się i umilkł, zapatrzony w kawałki palców rozsypane po stole wrozlewającej się coraz szerzej plamie krwi. Ta mieszanina nieznośnego bólu, jeszcze bardziej nieznośnego poczucia straty ibezgranicznego niedowierzania.Czy ja śnię? Czy naprawdę na zawsze straciłem połowępalców?.Glokta szturchnął praktyka czubkiem tasaka. - Co jeszcze?- Powiedziałem im wszystko, co mogłem.wszystko, co.wiedziałem.- Słowaspływały z wykrzywionych cierpieniem ust Severarda w potokach lepkiej śliny.- Nie miałemwyboru.Miałem długi, a oni.obiecali je spłacić.Nie miałem wyboru! Valint i Balk.Długi, szantaż, zdrada.Co za potworny banał.Na tym polega problemz odpowiedziami: z niewiadomych powodów nigdy nie są nawet w połowie tak ekscytujące,jak pytania.Wargi Glokty drgnęły, układając się w markotny uśmiech.- Nie miałeś wyboru.Znam to uczucie.Zamachnął się tasakiem.- Ale.Bam! Ciężkie ostrze zachrobotało o stół, gdy Glokta odgarnął nim kolejne czteryzgrabne kawałki mięsa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •