[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oddasz mój list tamtejszemu przeorowi, on zaÅ› zapozna ciÄ™ wówczasz pewnym czÅ‚owiekiem.Temu zaÅ›, gdy zostaniecie sam na sam, powiesz: osiem-nasty lipca, rok osiemnasty.On ciÄ™ wtedy zapyta: gdzie? Odpowiesz: WrocÅ‚aw,Nowe Miasto.ZapamiÄ™taÅ‚eÅ›? Powtórz.94  Osiemnasty lipca, rok osiemnasty.WrocÅ‚aw, Nowe Miasto.A po co towszystko? Nie rozumiem. Gdyby zrobiÅ‚o siÄ™ naprawdÄ™ niebezpiecznie  wyjaÅ›niÅ‚ spokojnie kanonik ja ciÄ™ nie uratujÄ™.Chyba żebym ostrzygÅ‚ ciÄ™ w mnichy i zamknÄ…Å‚ u cystersów,pod kluczem i za murem, a tego, tuszÄ™, wolaÅ‚byÅ› uniknąć.W każdym razie naWÄ™gry wywiezć ciÄ™ nie zdoÅ‚am.Ten, którego ci polecam, zdoÅ‚a.Zapewni ci bez-pieczeÅ„stwo, a gdy trzeba bÄ™dzie, obroni.CzÅ‚ek to natury dość kontrowersyjnej,w obyciu czÄ™stokroć nieprzyjemny, ale mus Å›cierpieć, bo w pewnych razach nieza-stÄ…piony.ZapamiÄ™taj wiÄ™c: Strzegom, klasztor braci Zakonu Beatissimae VirginisMariae de Monte Carmeli, na zewnÄ…trz murów miejskich, przy drodze do BramyZwidnickiej.ZapamiÄ™taÅ‚eÅ›? Tak, wielebny ojcze. Wyruszysz bez zwÅ‚oki.W Strzelinie i tak zbyt wielu ludzi ciÄ™ widziaÅ‚o.Zaraz dostaniesz list i hajda w drogÄ™.Reynevan westchnÄ…Å‚.MiaÅ‚ bowiem szczery zamiar pogawÄ™dzić jeszcze gdzieÅ›przy piwie z Urbanem Hornem.Horn budziÅ‚ w Reynevanie wielkÄ… estymÄ™ i ad-miracjÄ™, w parze ze swym psem Belzebubem rósÅ‚ w jego oczach co najmniejdo rycerza Yvaina z Lwem.Reynevana bardzo korciÅ‚o, by zÅ‚ożyć Hornowi pew-nÄ… propozycjÄ™, dotyczÄ…cÄ… sprawy o rycerskim wÅ‚aÅ›nie charakterze  wspólnegouwolnienia pewnej uciÅ›nionej niewiasty.MyÅ›laÅ‚ także o pożegnaniu siÄ™ z DorotÄ…Faber.Ale cóż, nie traktuje siÄ™ lekko rad i poleceÅ„ ludzi takich jak kanonik OttoBeess. Ojcze Ottonie? SÅ‚ucham? Kim jest ten czÅ‚owiek od strzegomskich karmelitów?Otto Beess milczaÅ‚ przez chwilÄ™. KimÅ›  powiedziaÅ‚ wreszcie  dla kogo nie ma rzeczy niemożliwych. RozdziaÅ‚ 8w którym z poczÄ…tku jest piÄ™knie.A pózniej nie bardzo.Reynevan byÅ‚ wesół i szczęśliwy.PrzepeÅ‚niaÅ‚a go radość, a wszystko dokoÅ‚azachwycaÅ‚o piÄ™knem.PiÄ™kna byÅ‚a dolina Górnej OÅ‚awy, wcinajÄ…cej siÄ™ zakola-mi w zielone wzgórza.PiÄ™knie dreptaÅ‚ biegnÄ…cÄ… wzdÅ‚uż rzeki drogÄ… przysadzistygniady zrebiec, podarunek od kanonika Ottona Beessa.Cudnie Å›piewaÅ‚y wÅ›róddrzew drozdy, jeszcze cudniej wÅ›ród Å‚Ä…k skowronki.Nastrojowo brzÄ™czaÅ‚y psz-czoÅ‚y, żuki i koÅ„skie muchy.WiejÄ…cy od wzgórz zefirek przynosiÅ‚ upojne wonie już to jaÅ›minu, już to czeremchy.Już to gówna  byÅ‚y widać w okolicy ludzkiesadyby.Reynevan byÅ‚ wesół i szczęśliwy.MiaÅ‚ powody.Nie udaÅ‚o mu siÄ™, mimo wysiÅ‚ków, spotkać ani pożegnać z niedawnymi towa-rzyszami podróży, żaÅ‚owaÅ‚ tego, zwÅ‚aszcza tajemnicze znikniÄ™cie Urbana HornarozczarowaÅ‚o go mocno.Ale to wÅ‚aÅ›nie wspomnienie Horna natchnęło go do dzia-Å‚ania.Oprócz gniadego ogierka z biaÅ‚Ä… strzaÅ‚kÄ… na czole kanonik Otto obdarzyÅ‚ gododatkowo na drogÄ™ trzosem, i to o wiele cięższym niż sakieweczka otrzymanaprzed tygodniem od Konrada Kantnera.Ważąc trzos w rÄ™ku i po wadze domy-Å›lajÄ…c siÄ™ wewnÄ…trz nie mniej niż trzydziestu praskich groszy, Reynevan po razkolejny przekonywaÅ‚ siÄ™ o wyższoÅ›ci stanu duchownego nad rycerskim.Ów trzos odmieniÅ‚ jego los.W jednej ze strzeliÅ„skich karczem, które odwiedziÅ‚ w poszukiwaniu Horna,napotkaÅ‚ bowiem totumfackiego kanonika, ojca Felicjana, Å‚apczywie wyjadajÄ…ce-go z rynki usmażonÄ… w grubych plastrach kieÅ‚basÄ™ i popijajÄ…cego tÅ‚ustość ciężkimlokalnym piwem.Reynevan z miejsca wiedziaÅ‚, co należy uczynić.I nawet niemusiaÅ‚ siÄ™ zbytnio wysilać.Księżulo na widok trzosa oblizaÅ‚ siÄ™, a Reynevan wrÄ™-czyÅ‚ mu go bez cienia żalu.I bez liczenia, ile w nim faktycznie jest.Rzecz jasna,natychmiast zdobyÅ‚ wszystkie potrzebne informacje.Ojciec Felicjan powiedziaÅ‚96 wszystko, ba, byÅ‚ gotów zdradzić dodatkowo kilka sekretów zasÅ‚yszanych na spo-wiedzi, Reynevan jednak odmówiÅ‚ grzecznie, albowiem imiona penitentów nicmu nie mówiÅ‚y, a ich grzechy i grzeszki nie interesowaÅ‚y go wcale.WyjechaÅ‚ ze Strzelina rankiem.Bez szelÄ…ga niemal przy duszy.Ale wesółi szczęśliwy.JechaÅ‚ zaÅ› bynajmniej nie tam, dokÄ…d kazaÅ‚ mu jechać kanonik.Nie głównymtraktem, na zachód, przez DÄ™bowe Góry, poÅ‚udniowym podnóżem Raduni, kuZwidnicy i Strzegomiowi.CaÅ‚kiem wbrew kategorycznemu zakazowi, obróciw-szy siÄ™ do masywu Raduni i ZlÄ™zy plecami, Reynevan jechaÅ‚ na poÅ‚udnie, w górÄ™OÅ‚awy, drogÄ… wiodÄ…cÄ… do Henrykowa i ZiÄ™bic.WyprostowaÅ‚ siÄ™ w siodle, Å‚owiÄ…c nozdrzami kolejne niesione przez wiatr miÅ‚ewonie.PtaszÄ™ta Å›piewaÅ‚y, przygrzewaÅ‚o sÅ‚onko.Ach, jakżeż piÄ™kny byÅ‚ Å›wiat caÅ‚y.Reynevan miaÅ‚ ochotÄ™ zakrzyczeć z radoÅ›ci.PiÄ™kna Adela, Gelfradowa żona, zdradziÅ‚ mu ojciec Felicjan w zamian za wa-żącÄ… okoÅ‚o trzydziestu groszy sakiewkÄ™, choć, wydawaÅ‚oby siÄ™, osaczona przezszwagrów Sterczów w ligockim klasztorze cysterek, zdoÅ‚aÅ‚a uciec i zmylić pogo-nie.Umknęła do ZiÄ™bic, by tam utaić siÄ™ w klasztorze klarysek.Prawda, opowia-daÅ‚ księżulo, wylizujÄ…c rynkÄ™, prawda, że książę ziÄ™bicki Jan, zwiedziawszy siÄ™,surowo nakazaÅ‚ mniszkom wydać żonÄ™ swego wasala.WziÄ…Å‚ jÄ… pod areszt domo-wy, dopokÄ…d nie wyjaÅ›ni siÄ™ sprawa domniemanego cudzołóstwa.Ale, tu ojciecFelicjan beknÄ…Å‚ zdrowo i piwnie, choć grzech woÅ‚a kary, niewiasta jest w ZiÄ™-bicach bezpieczna, ze strony Sterczów nie grozi już jej samosÄ…dna przemoc niukrzywdzenie.Książę Jan, tu ojciec Felicjan wysmarkaÅ‚ siÄ™, dobitnie przestrzegÅ‚Apecza SterczÄ™, ba, na posÅ‚uchaniu palcem mu pogroziÅ‚.Nie, nie zdoÅ‚ajÄ… już Ster-czowie niczego zÅ‚ego uczynić bratowej.Nie ich siÅ‚a.Reynevan popÄ™dziÅ‚ gniadosza przez żółtÄ… od dziewanny i fioletowÄ… od Å‚ubi-nu Å‚Ä…kÄ™.ChciaÅ‚o mu siÄ™ Å›miać i krzyczeć z radoÅ›ci.Adela, jego Adela pokazaÅ‚aSterczom dulÄ™, zrobiÅ‚a z nich durniów i kpów, wystrychnęła na dudków.MyÅ›leli,że osaczyli jÄ… w Ligocie, a ona  smyk! I tyle jÄ… widzieli.Ach, jak piekliÅ‚ siÄ™pewnie Wittich, jak srożyÅ‚ i miotaÅ‚ bezsilne bluznierstwa Morold, jak krew maÅ‚onie zalaÅ‚a Wolfhera! A Adela w skok, w noc, na siwej klaczy, z powiewajÄ…cymwarkoczem.Zaraz, zreflektowaÅ‚ siÄ™.Adela nie nosi warkocza.MuszÄ™ siÄ™ opanować, pomyÅ›laÅ‚ trzezwo, popÄ™dzajÄ…c ogierka.Nikoletta, ama-zonka z jasnÄ… jak sÅ‚oma kosÄ…, nie znaczy wszak dla mnie nic.Owszem, ocaliÅ‚amnie, odciÄ…gnęła poÅ›cig, odwdziÄ™czÄ™ siÄ™ za to przy sposobnoÅ›ci.Ba, do nóg pad-nÄ™.Ale kocham AdelÄ™ i tylko AdelÄ™, to Adela jest paniÄ… mego serca i mych myÅ›li,myÅ›lÄ™ tylko o Adeli, w ogóle nie zaprzÄ…ta mnie ni ten jasny warkocz, ni to bÅ‚Ä™kit-ne wejrzenie spod sobolowego koÅ‚paczka, ni te malinowe usta, ni te ksztaÅ‚tne uda,obejmujÄ…ce boki siwej klaczy.97 Kocham AdelÄ™.AdelÄ™, od której dzielÄ… mnie wszystkiego jakieÅ› trzy mile.Gdybym puÅ›ciÅ‚ konia w cwaÅ‚, byÅ‚bym u ziÄ™bickich bram jeszcze przed wybiciempoÅ‚udnia.Spokojnie, spokojnie.Bez ferworu.Z chÅ‚odnÄ… gÅ‚owÄ….Wpierw, korzystajÄ…cz okazji, że to po drodze, muszÄ™ odwiedzić brata.Gdy wyzwolÄ™ AdelÄ™ z ksiÄ…-żęcego aresztu w ZiÄ™bicach, uciekniemy oboje do Czech lub na WÄ™gry.PeterlinamogÄ™ nie zobaczyć już nigdy.MuszÄ™ siÄ™ pożegnać z nim, wyjaÅ›nić.Prosić o bra-terskie bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwo.Kanonik Otto zabroniÅ‚.Kanonik Otto nakazaÅ‚, by po wilczemu, by nigdy pouczÄ™szczanych Å›cieżkach.Kanonik Otto ostrzegÅ‚, że poÅ›cig może czatować w oko-licach Peterlinowego siedliszcza.Ale Reynevan i na to miaÅ‚ sposób.Do OÅ‚awy wpadaÅ‚ dopÅ‚yw, rzeczka, strumyk raczej, utajony wÅ›ród sitowia, le-dwie widoczny pod baldachimem olch.Reynevan ruszyÅ‚ w górÄ™ owego strumyka [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •