[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od siebie dodam, że bardzo dobrze, że w daleką.Byłoby, dodam, wielkim błędemwyjeżdżać zbyt blisko.I wracać zbyt rychło. Dziękuję waszej wielebności. Nie dziękuj.Jeśli zaś któregoś z was napadłaby myśl prosić mnie przedodejściem o błogosławieństwo na drogę, niechaj tę myśl porzuci.114 * * *Wikt u strzegomskich karmelitów był, w samej rzeczy, iście więzienny.Rey-nevan był jednak wciąż zbyt przybity i apatyczny, by smakować.Był nadto, co tugadać, nazbyt głodny, by wykrzywiać się na solonego śledzia, kaszę bez omastyi piwo, od wody różniące się jedynie kolorem, a i to nieznacznie.A może zresztąbył akurat post? Nie pamiętał.Jadł więc żywo i żwawo, czemu z wyraznym zadowoleniem przyglądał sięstaruszek szafarz, niewątpliwie obyty z dużo mniejszym entuzjazmem ugaszcza-nych.Ledwie Reynevan uporał się z ulikiem, uśmiechnięty zakonnik obdarzył godrugim, wyciągniętym wprost z beczułki  Reynevan postanowił wykorzystaćten akt przyjazni. Prawdziwa to forteca, wasz klasztor  odezwał się z pełnymi ustami.I nie dziwota, wiem wszak, czemu służy.Ale przecie zbrojnej straży nie macie.Z tych, co tu pokutują, nigdy nikt nie uciekł? Oj, synu, synu  szafarz pokiwał głową nad jego naiwną tępotą. Ucie-kać? A po cóż? Nie zapominaj, kto tu pokutuje.Każdemu z nich kiedyś się pokutaskończy.A choć nikt z tutejszych nie pokutuje pro nihilo, koniec pokuty zmazujewinę.Nullum crimen, wszystko wraca do normy.A zbieg? Byłby wywołańcempo kres swych dni. Rozumiem. To dobrze, bo mnie o tym gadać nie wolno.Jeszcze kaszy? Chętnie.A owi pokutnicy, to za co, ciekawość, pokutują? Za jakie przewi-ny? Mnie o tym gadać nie wolno. Toć nie o konkretne przypadki pytam.Jeno tak, ogólnie.Szafarz zachrząkał i rozejrzał się trwożliwie, niewątpliwie świadom, że w do-mu demerytów uszy mogą mieć nawet obwieszone patelniami i czosnkiem ścianykuchni. Oj  powiedział cicho, wycierając o habit ręce tłuste od śledzi. Za róż-ności tu pokutują, synu, za różności.Główną miarą księża zdrożni.I mnisi.Ci, coim śluby nadto ciążyły.Sam imaginujesz: ślub posłuszeństwa, pokory, ubóstwa.Także abstynencji i umiarkowania.Jak to mówią: plus bibere, quam orare.Tak-że ślub czystości, niestety. Femina  odgadł Reynevan  instrumentum diaboli? %7łebyż tylko femina. westchnął szafarz, wznosząc oczy. Ach, ach.Bezmiar grzechów, bezmiar.Nijak zaprzeczyć.A są u nas i sprawy poważniej-sze.Oj, poważniejsze.Ale o tym gadać mi nie wolno.Skończyłeś jeść, synu? Skończyłem.Dziękuję.Było smaczne. Zachodz, ilekroć zechcesz.115 * * *Wnętrze kościoła było wyjątkowo mroczne, blask świec i światło z wąziutkichokienek padały tylko na okolice samego ołtarza, tabernakulum, krucyfiks i tryptykprzedstawiający Opłakiwanie.Reszta prezbiterium, cała nawa, drewniane emporyi stalle tonęły w mętnym półmroku.Może to celowo, nie opędził się przed myśląReynevan, może to dlatego, by podczas modłów demeryci nie widzieli wzajemswych twarzy, by nie próbowali odgadywać z nich cudzych grzechów i występ-ków.I porównywać ich z własnymi. Tutaj jestem.Dzwięczny i głęboki głos, który dobiegł od strony ukrytej między stallamiwnęki, pobrzmiewał  trudno było oprzeć się takiemu wrażeniu  powagą i do-stojeństwem.Ale prawdopodobnie było to jedynie echo, pogłos baldachimu skle-pienia, kołaczący się wśród kamiennych ścian.Reynevan podszedł bliżej.Nad roztaczającym nikłą woń kadzidła i pokostu konfesjonałem górował wi-zerunek świętej Anny Samotrzeciej, z Marią na jednym, a Jezusem na drugimkolanie.Reynevan obraz widział, był bowiem oświetlony kagankiem.Oświetlającobraz, kaganek pogrążał okolicę w tym mroczniejszym mroku, toteż mężczyznę,który siedział wewnątrz konfesjonału, Reynevan widział jedynie w zarysach. Tobie tedy  powiedział mężczyzna, budząc kolejne echa  przyjdziemi dziękować za szansę odzyskania swobody poruszania się, hę? Dziękuję za-tem.Choć zdaje mi się, że raczej więcej do zawdzięczenia mam pewnemu wro-cławskiemu kanonikowi, nieprawdaż? I wydarzeniu, które miało miejsce.No,powiedz dla porządku.%7łebym był zupełnie pewien, że rozmawiam z właściwąosobą.I że to nie sen. Osiemnasty lipca, rok osiemnasty. Gdzie? Wrocław.Nowe Miasto. Oczywiście  potwierdził po chwili mężczyzna. Jasna rzecz, że Wro-cław.Gdzieżby to mogło być, jeśli nie tam? Dobra.Zbliż się teraz.I przybierzprzepisową pozycję. Słucham? Klęknij. Zabito mi brata  powiedział Reynevan, nie ruszając się z miejsca.Mnie samemu grozi śmierć.Jestem ścigany, muszę uciekać.A wcześniej załatwićkilka spraw.I kilka porachunków.Ojciec Otto zapewnił mnie, że ty zdołasz mipomóc.Właśnie ty, kimkolwiek jesteś.Ale ani myślę klękać przed tobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •