[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczyściła gardło, a jego oczy zwróciły się w stronę jej oczu.Uśmiechnęła siępod nosem.- Więc& sprawienie, bym czuła się w ten sposób i rzucanie mi tychwszystkich kobiet w twarz było lepsze?- Zdecydowałaś się mnie nie zaakceptować.Musiałem&- Nie jestem głupia.Wiem, że postrzegasz mnie jako kawałek mięsa.Jej gniew chłostał go jak bicz.Więz podsyciła jej zazdrość, którą naturalnieczuła, do czegoś monstrualnego.Wysuwała się poza kontrolę.- Victorio, proszę.Tylko posłuchaj.- Ta mała gra do niczego mnie nie zawiezie.Muszę tylko wiedzieć kim jestmorderca i poradzić sobie z tym, a potem nie będziemy musieli już udawać.Zaczęła się wyślizgiwać pomiędzy nim a ścianą, próbując uciec, ale on uniósłramię, by ją zablokować.- Czy to jest właśnie to, czego chcesz?Gorycz jej zwątpienia przeniknęła powietrze, a jej oczy uciekły od niego, ale jejgłos powiedział,- Tak- Kłamca.Pochylił się szybko, wkraczając w jej przestrzeń i dociskając swoje ciało do jejciała.Próbowała przejść drugą stroną, ale on uniósł drugie ramię.A potem,kiedy próbowała zanurkować pod jego ramieniem, musiał ją złapać.Trzymał ją,nawet kiedy próbowała wywinąć się.- Spójrz na mnie.Naparła na niego i próbowała przejść.Jej panika niepohamowanie rosła.- Powiedziałem spójrz na mnie!Zamarła i spojrzała w jego oczy.- Kocham Cię Victorio.Wypuściła oddech, a jej ramiona ugięły się.* * *107Tori nie patrzyła na niego.- Mamy więcej wspólnego, niż myślisz.Michael przesunął palcem po bliznie na jej karku, a potem złożył na niejpocałunek, który okrył jej ciało dreszczami, pomimo gorącej mgiełki spodprysznica.Zamknęła oczy i próbowała skupić myśli na tym, jak bardzo złympomysłem było pragnięcie go, ale jej ciało zaczęło ją zdradzać.Gorąco międzyjej nogami rosło, mrowiło kiedy stawała się jeszcze bardziej wilgotna.Wzięłamały oddech i pozwoliła słowom popłynąć.Gdyby była zła, kontrolowałaby się.- Michael, jestem dla Ciebie tylko podbojem.Zamilkł, a potem wziął jej twarz w swoje ręce i uśmiechnął się do niej.- Te inne kobiety, z którymi mnie widziałaś?- Yhym?- Gorące ciała.To tylko jedzenie.Coś wewnątrz niej zrelaksowało się nieznacznie.Część niej, desperacko chciałausłyszeć jak to mówi, ale druga połowa była tym przerażona.- Czy one o tym wiedzą?- Niektóre, tak.- Dalej niektóre z nich są podbojami.- Nie myślę o kobietach w tej terminologii, i czuję się urażony tymoskarżeniem - ale na razie zostawię to w spokoju.Pocałował ją miękko w kącik ust.- Nie jesteś dla mnie jak te kobiety.- Chciałabym Ci wierzyć.- Ja też bym tego chciał.Ponownie ją pocałował, tym razem w usta, delikatny i mokry pocałunekodpędził jej zdolność do racjonalnego myślenia.Coś gorącego i lekkiego, jakciepły ogień, owinął się dookoła jej ciała i ślizgał po jej skórze.A potem topoczuła - uwielbienie.Uczucie pokrewne do czci wypełniło ją i sprawiło, że jejciało miało wrażenie, że mogłoby porzucić skórę i odlecieć.Oderwała się od całowania go, ciężko oddychając.- Co to jest?- To właśnie czuję do Ciebie.Spojrzała w jego oczy i ujrzała, że jego maska odpadła.Na chwilę byłniestrzeżony, wrażliwy.Mogła poczuć prawdziwego człowieka we wnętrzuwampira, który potrzebował kogoś, kogo mógłby kochać i być kochanym.Czuł coś do niej, a to była - cóż, to była miłość.To była jedyna droga, by opisaćto uczucie.Jeśli była to sztuczka, to nigdy takiej nie widziała, a jeśli była towięz, to nie miało znaczenia.Uczucie potęgowało to, co czuła ona, a było tosilniejsze niż wszystko, co do tej pory otrzymała od innego człowieka.Jego ustapowróciła do jej początkowo w lekkim muśnięciu, a potem już z większą siłą.108Pozwoliła swoim oczom się zamknąć i poddała się temu.Jej ciało przeszło naautopilota.Dostosowała się do niego i ułożyła swoje ręce po jego bokach.Mogła wyczućporuszające się twarde muskuły, kiedy kładł swoją dłoń na jej karku.Jego ustaprzesuwały się, popychając jej głowę na jedną stronę, by mógł wycałowaćścieżkę do jej blizny.Jego język ślizgał się przez śliską tkankę, a następnie jegowargi docisnęły się do jej szczytu.Mrowienie rosło od jej stóp w górę,poruszając się ku ugryzieniu jak gdyby przyzywał jakąś dziwną magię w jejstronę.- Dokończ to Michael.Dopóki się nie zatrzymał praktycznie nie mogła uwierzyć, że to powiedziała.- Co?- Dokończ więz.Spojrzał na nią.Jego oczy szukały jej oczu.- Nie zrobimy tego teraz.Nie jesteś w formie by&- Nie traktuj mnie jak dziecko.Wiem czego chcę.Uśmiechnął się.- Nigdy nie myślałem o tobie jako dziecku.Chwilowo, jesteś zmęczona iprzestraszona.Nie chce nas do tego zmuszać, jeśli nawet nie miałaś czasu, by towszystko przemyśleć.- Wiem, co robię.Myślałam o tym w nocy.I chcę, żeby to stało się teraz.%7ładnych sztuczek.Jego usta powróciły do jej ust, tłumiąc początek słowa, ale ona nie mogłaprzypomnieć sobie jakie ono właściwie było.Jego usta wślizgnęły się między jejwargi, a jego język śmignął szybciutko do środka.Jęknęła i naparła do przodupróbując namówić go do wycofania się.Ktoś uderzył w drzwi.Odskoczyła z sapnięciem.- Cholllerrrra,Wymamrotał Michael.- Co jest?!Dobiegł ich głos Jonasa.- To Damon.Jest u góry, grozi Christinie.- Już idę.Idz na górę i utrzymaj ich w budynku.Michael jeszcze raz pocałował jej usta, wnikliwym i głębokim ruchem języka, apotem zostawił ją z otwartymi ustami.Tak szybko zniknął, że wciąż mogła wyczuć go obok siebie.Mrugnęła, a jejpowieki całkiem się rozwarły.Zakręcała wodę i sięgała do ręcznika, kiedyusłyszała zatrzaskujące się sypialniane drzwi.Jego ciuchy nie były już napodłodze.Kurcze, szybki był.Jak mógł być tak szybki i nie poślizgnąć się napłytkach?* * *109 Drzwi windy otwarły się i Michael dostrzegł mignięcie Damona wlokącegoChristine przez drzwi do prywatnej części baru.- Damon, puść ją!Krzyknął Jonas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]