[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Położyła się zadowolona i zapadła w drzemkę, podczas gdyKeyoke porządkował szyki.Nie pamiętała o kłopotach, dopóki nie poczuła szarpnięcia zatrzymującejsię lektyki i nie usłyszała charakterystycznego świstu dobywanych z pochew mieczy.Kiedy sięgnęła, by odsunąć zasłony, rozległ się gniewny obcy głos:- Złodziejko! Teraz się policzymy!Zimny dreszcz strachu i gniewu przywrócił jej przytomność.Błyskawicznie, jednymszarpnięciem odsunęła firanki lektyki.Keyoke i żołnierze Acoma czekali z wyciągniętymi mieczami,gotowi odeprzeć atak.Przed nimi stał pan Inrodaka, z czerwoną twarzą, ze zmierzwionymi siwymiwłosami, wściekły, z pełną kompanią żołnierzy, najmniej dwie setki, choć nie wszyscy nosiliczerwień domu.Co najmniej połowa odziana była w czerwonożółte zbroje Ekamchiego.Stary pan gwałtownie wysunął do przodu szczękę i wskazał na swój ozdobny rodzinny miecz.- Pani Acoma! Jak śmiesz naruszać granice ziem Inrodaki? Twoja bezczelność góruje nadsiłą, twe imię okrywa się smutkiem i hańbą.Drogo mi zapłacisz za wykradzenie młodej królowej!Mara przyjęła oskarżenie z zimną pogardą.- W twoich słowach nie ma rozsądku ani godności.- Zerknęła na grubasa u boku Inrodaki,domyślając się, że to pan Ekamchi.- Ziemie otaczające to gniazdo nie należą do nikogo; niech twójhadonra przejrzy archiwa Kentosani, jeśli wątpisz w moje słowa.Cho-ja nie są niczyiminiewolnikami; sami decydują, z kim dobijają targu.A nazwanie złodziejem kogoś, kto uczciwie siętarguje, jest obelgą wymagającą przeprosin.Obaj panowie spojrzeli uważniej na władczynię Acoma.Być może była młodą, rozgoryczonądziewczyną, ale w obliczu zbrojnej i doświadczonej kompanii, gotowej na jej skinienie upomnieć sięo te przeprosiny, obaj mężczyzni stracili nieco ze swej wściekłości, chociaż nie zastraszyła ichnieoczekiwana zuchwałość Mary.Pan Inrodaka wybełkotał coś oburzony, a jego towarzyszpotrząsnął baryłkowatą pięścią.Te popisy byłyby śmieszne, gdyby nie połyskujące szeregi stojącychza nimi wojowników.- Miałaś mnie za nic, przez ciebie nie dotrzymałem słowa danego zaufanemusprzymierzeńcowi - szalał Inrodaka, jednak wydawał się bardziej skłonny do rozmowy niż walki.-Obiecałem Ekamchiemu wyłączne prawa do targów z królową córką, a ty podstępnie wkradłaś się wmoje sekrety!Dopiero teraz zrozumiała: podejrzewał, że Acomowie mają szpiega na jego dworze.Arakasispędził niegdyś kilka tygodni jako gość Inrodaki i gdyby ktoś go rozpoznał, walka byłabynieunikniona.Zerknęła w jego stronę i odetchnęła z ulgą - mistrz tajnych służb zniknął.Drugi, niecouważniejszy rzut oka wyłowił jego postać wśród żołnierzy, lecz nawet tam odnalezienie go sprawiłojej kłopot.Zlewając się z innymi, stał gotów do potyczki, lecz jego hełm opadał nieco głębiej nagrzbiet nosa, a wysunięty do przodu podbródek nadawał jego szczęce wygląd bardziej kanciasty niżzwykle.Mało prawdopodobne było, aby ktoś go rozpoznał.Z ulgą skupiła się na próbie zażegnaniakonfliktu.- Panie, nie ponoszę odpowiedzialności za złamanie obietnicy, w której przyrzekłeś więcej,niż mogłeś.Cho-ja sami rozstrzygają swoje sprawy.Co do wkradania się w twoje sekrety, cho-ja sąpierwsze z wieściami i z wczesnymi owocami".Jeśli tylko zapytasz, to powiedzą ci, że każdegniazdo wie, co dzieje się we wszystkich pozostałych.Choćby twoi słudzy nosa nie wychylali pozagranicę waszych ziem, wieść ta była dostępna we wszystkich zakątkach Imperium.Ja po prostupierwsza zaczęłam działać.Nie możesz mi przeszkodzić, panie.I na koniec zechciej mi rzec, odkądto Acoma musi piastować honor Inrodaki?Zapytany najeżył się groznie, za to jego sprzymierzeniec, pan Ekamchi, chyba pragnął miećcałą tę sprawę już za sobą i wynieść się jak najprędzej.Jednakże honor powstrzymał go przedwycofaniem się, gdy Inrodaka rzekł: - Skoro tak, ty zarozumiała dziewczyno, zatem nie ujdziesz stądżywa.Mara przyjęła tę grozbę wyniosłym, lodowatym milczeniem.Nie wolno jej było poddać się,gdyż takie tchórzostwo okryłoby hańbą kości jej przodków.Dowódcy Inrodaki i Ekamchiegonakazali podwładnym przygotować się do walki; wśród skrzypienia zbroi i szczęku dobywanychmieczy spróbowała układów.- Nie pragniemy walki, zwłaszcza, że nie zrobiliśmy nic, za co musielibyśmy się bronić.- Nie odejdziesz stąd bez walki - warknął Inrodaka.- Czy możemy się powołać na nasze przymierze z młodą królową? - spytała szeptemKeyokego, nie spuszczając wzroku z przeciwnika.- Pani, tym gniazdem rządzi stara królowa, a ona ma przymierze z Inrodaka.Kto wie, jakzachowają się jej wojownicy, jeśli sprzymierzeniec młodej królowej znajdzie się w opałach? -Ujmując mocniej miecz, dodał: - Wątpię, czy taka potyczka zdarzyła się kiedyś w dziejachImperium.Zanim przebrzmiały jego słowa, pełna setka doświadczonych wojowników cho-jawymaszerowała z wejścia.Czarne pancerze i ostrza przednich odnóży zalśniły w promieniach słońca, kiedy rozstawilisię pomiędzy stojącymi naprzeciw siebie szeregami ludzi.Kilkudziesięciu nowych pojawiło się spodziemi w chwili, gdy Lax'l postąpił kilka kroków bliżej do dwóch uniesionych gniewem książąt irzekł:- Acomowie i ich władczyni są gośćmi naszej królowej, a pan Inrodaka jej sprzymierzeńcem.Nikt nie przeniesie waśni do jej gniazda.Jeśli obie armie ustąpią pola, nie poleje się niczyja krew.- Ale wasze gniazdo było na usługach mego domu przez trzy pokolenia!- Było sprzymierzone! - poprawił go Lax'l z błyskiem w oczach, który Mara wzięła za gniew,lecz dodał spokojnie: - Jak powiedziała pani Acoma, cho-ja nie są niewolnikami żadnego człowieka.Ruszajcie stąd natychmiast.Jakby chcąc dowieść, że nie żartuje, jeszcze jeden oddział cho-ja wypadł zza kopca, aby zająćpozycje na tyłach wojsk Inrodaki i Ekamchiego.Podobny oddział pojawił się za plecami żołnierzyMary.Inrodaka rozejrzał się na boki, gdzie dwie setki wojowników cho-ja zbliżały się z odnóżamigroznie pochylonymi do przodu.Jego gniew stracił impet, jeszcze zanim obrócił się, aby odkryć, żepan Ekamchi daje już swoim wojskom sygnał do odwrotu.Mara zauważyła, że Inrodaka przyjął to ztaką ulgą, jakby wcale nie został zmuszony do wycofania się.Od dawna miał opinię człowieka, któryunika otwartych sporów, a to przedstawienie zrobił raczej na użytek sprzymierzeńca, niż zprawdziwego napadu wściekłości.Bezsenne noce i napięcie pokonały w końcu jej niezłomną wolę ipoczuła, że ogarnia ją słabość.Opadła swobodnie na poduszki, a Lax'l odwrócił się szybko i stanąłtwarzą w twarz z Keyokem.- Mój oddział, cała setka wojowników, będzie was eskortował aż do granic Inrodaki.Keyoke dał znak i przy akompaniamencie chowanych mieczy zapytał:- Czy znajdziesz się wśród tej dwudziestki, która dołączy do nowego gniazda?- Tak.- Na obliczu Lax'la pojawił się dziwny grymas, odpowiednik uśmiechu.- Ponieważpodjęliście się wielkich wydatków, aby zapewnić bezpieczeństwo jej córce, stara królowa ofiarowaławam najlepszych spośród swych żołnierzy.Ktoś inny przejmie moje stanowisko tutaj, a ja zostanęwodzem naczelnym nowego gniazda.Wydaje mi się, że pani Acoma udało się zyskać to, co wy,Tsurańczycy, nazwalibyście sympatią starej królowej.Czując zmęczenie w każdym ścięgnie swego ciała, Mara zdobyła się na dziękczynnypółukłon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]