[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam przeczucie, że facet coś z tym zrobi.nie wiem jeszcze co, ale coś na pewno.Przez następną godzinę sprawdzaliśmy słownictwo dla artykułu Abby.– Nie możemy zostawić cytatu – kłóciła się z nami.– Nie ma mowy.Najpierw nie udzielasz żadnych komentarzy, a potem cytuję cię w artykule? Lepiej, żeby wyglądało na to, że dostałam te informacje od kogoś innego.– No, cóż – odparłam sucho.– Podejrzewam, że możesz w to wciągnąć swe słynne „anonimowe źródło”.Abby przeczytała na głos całość.Nie podobało mi się; było stanowczo zbyt ogólnikowe.Gdybym tylko miała próbkę jego krwi.Defekt enzymów, jeżeli istniał, mógł mieć swe źródło w leukocytach, białych ciałkach krwi.Gdybym miała cokolwiek.W tej samej chwili zadzwonił telefon na moim biurku.– Przepraszam, że przeszkadzam, doktor Scarpetta – odezwała się Rose.– Przyszedł sierżant Marino.Mówi, że to bardzo pilne.Spotkałam się z nim na korytarzu; w ręce miał dużą szarą torbę, jedną z tych, w których zazwyczaj przechowywano ubrania związane ze sprawą kryminalną.– Nie uwierzysz mi.– Uśmiechał się od ucha do ucha, a jego szeroka twarz była zaczerwieniona z podniecenia.– Znasz Srokę? – Wpatrywałam się w wypchaną torbę z jawnym zdumieniem.– No, wiesz.Srokę? Włóczy się po całym mieście, pchając swój ziemski dobytek w starym wózku, który gdzieś gwizdnął? Całymi dniami przeszukuje śmietniki?– To jakiś bezdomny? – O czym Marino gada?– Aha.To wielki guru bezdomnych.W weekend grzebał po śmietnikach mniej więcej jakąś przecznicę od miejsca, gdzie nasz ptaszek zamordował Hennę Yarborough, i wiesz co? Znalazł śliczny granatowy kombinezon.Problem polega na tym, że kombinezon cały jest uwalany krwią.Sroka jest także moim informatorem, wsadził więc szmatę do plastikowego worka na śmiecie i ruszył na poszukiwania mojej skromnej osoby.Jakiś czas temu zamachał do mnie, gdy stałem na skrzyżowaniu, i za dziesięć dolarów dał mi prezent.Otworzył torbę i dodał:– Powąchaj.Zapach omal nie zwalił mnie z nóg; nawet nie chodziło o smród zakrzepłej krwi, lecz mocny zapach syropu klonowego.Dreszcz przebiegł mi po plecach.– Hej! – ciągnął Marino.– Wiesz, co jeszcze? Wpadłem na chwilę do mieszkania Petersena i poprosiłem go, by powąchał.– To jest zapach, który pamięta?Marino wycelował we mnie wskazujący palec i mrugnął porozumiewawczo.– Bingo!Przez dwie godzina pracowałam wraz z Vanderem nad granatowym kombinezonem; co prawda analiza plam krwi zajmie Betty sporo czasu, lecz nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, że ubranie należało do zabójcy i że miał je na sobie podczas popełniania zbrodni.Pod promieniami lasera świeciło mnóstwem małych gwiazdek.Podejrzewaliśmy, że gdy skończył ciąć Hennę, był cały pochlapany krwią, a na dodatek wytarł ręce o spodnie.Mankiety rękawów także były sztywne od zakrzepłej krwi.Bardzo możliwe, że za każdym razem wkładał na ubranie ochronny kombinezon i możliwe, że rutynowo wyrzucał go do kosza na śmiecie po dokonaniu przestępstwa.Jednak szczerze w to wątpiłam.Wyrzucił ten kombinezon, bo po raz pierwszy zachlapał go krwią.Mogłam się założyć, iż był wystarczająco bystry, by wiedzieć, że plam z krwi nie można sprać.Gdyby kiedykolwiek miał zostać aresztowany, lepiej dla niego, by nie miał w szafie żadnych ubrań poplamionych starą krwią.Nie chciał też, by ktokolwiek namierzył, skąd pochodzi kombinezon – odpruł wszystkie metki.Kombinezon był granatowy, prawdopodobnie w rozmiarze L lub XL, materiał wyglądał na mieszankę bawełny z czymś syntetycznym.Przypomniałam sobie ciemne włókna zebrane z ciała Lori Petersen i parapetu okna w łazience.Na ciele Henny Yarborough także znalazłam sporo ciemnych włókien.Żadne z naszej trójki nie powiedziało Marino o tym, co zamierzamy zrobić.Pewnie teraz włóczył się gdzieś po ulicach albo siedział przed telewizorem, pijąc piwo.Nie miał o niczym pojęcia.Kiedy artykuł Abby ukaże się w prasie, uwierzy w informacje w nim zawarte; pomyśli, że Abby namówiła kogoś do gadania, a wiadomości połączy z kombinezonem, który mi przekazał, oraz raportami z Nowego Jorku dotyczącymi DNA.I dobrze; chcieliśmy, by wszyscy, absolutnie wszyscy, uwierzyli w prawdziwość tych informacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]