[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest niesamowita.Ze wstydem muszę przyznać, że nie spodziewałam się czegoś aż tak wspa­niałego.To chyba przekonało Conigan, a jeśli nie, to przynajmniej miała dość taktu, by pozostawić Lunzie w spokoju.O wiele bardziej męczące okazały się ciekawskie spojrzenia, jakie posyłali jej inni członkowie zespołu, w tym również lekarz -ciężkoświatowiec, z którym pracowali.Na dodatek Lunzie nie mogła powiedzieć, że nic ją z Zebarą nie łączy.Nawet gdyby tak było, ich wstępne porozumienie wymagało zachowania pozorów przyja­źni.A może powinna nawet udać, że opera poruszyła ją jeszcze głębiej niż miało to miejsce?Przez cały czas gdzieś w głębi ducha dręczyła ją kwestia hibernacji, o której usiłowała zapomnieć podczas pracy.Nigdy więcej! - chciała wykrzyczeć do Zebary i każdego, kto miałby czelność jej to zaproponować.Po moim trupie! Lecz to ostatnie sformułowanie nie było w pełni szczere.Z pewnością nie życzyłaby sobie umrzeć na Diplo, z rąk miejscowej służby bezpieczeństwa, w tutejszym więzieniu.Dzięki niedawno od­bytemu kursowi Dyscypliny, który wzmocnił jej siły i zdrowie, w ogóle nie zamierzała umierać w najbliższej przyszłości.Miała przed sobą co najmniej wiek szczęśliwego życia, pod warunkiem, że będzie trzymać się z dala od planet o dużej grawitacji.I chciała nacieszyć się tym życiem.Czcigodny Mistrz uprzedzał ją, że kiedyś znów może zostać zmuszona do poddania się hibernacji.Przygotowywano ją na taką możliwość.Wiedziała, iż może to zrobić.Mogę, ale nie chcę, powiedziała sobie, lecz zdusiła tę myśl, mając nadzieję, że nie będzie to konieczne.Pewnie wraz z Zebarą wymyślą jakiś inny sposób.A ponieważ ostatniej nocy nie dostała żadnej wiadomości, więc spała spokojnie, odzyskując utracone siły.Następny etap kampanii Zebary rozpoczął się dwa dni później, gdy zaprosił ją do spędzenia w jego towarzystwie kolejnego wolnego dnia.- Nasz zespół ma się spotkać i podsumować postępy prac.- Lunzie zmarszczyła nos, uważając podobne zebrania za stratę czasu.- Jeśli wyjadę z tobą, będę miała kłopoty.I tak już im się naraziła, lecz nie chciała o tym mówić Zebarze.Takie problemy wskazywałyby tylko na to, że wszystko idzie zgodnie z planami jego mocodawców.Z pewnością łatwiej jest manipulować lekkoświatowcem odepchniętym przez swych pobratymców.Zadrżała, zastanawiając się, kto tu kim manipuluje.Zebara skrzywił się.- Mamy mało czasu, Lunzie: Wasze badania dobiegły już prawie półmetka.Oboje wiemy, jak mało prawdopodobny jest twój powrót na Diplo.Zresztą gdybyś nawet wróciła, mnie może już nie być wśród żywych.- Bias powiedział mi bardzo zdecydowanym tonem, że celem naszej misji nie jest aranżowanie spotkań dawnych kochanków.- Może to nie jest jego cel.Lunzie, szanuję twoje osiąg­nięcia zawodowe.I wiemy oboje, że nie połączy nas prawdziwy związek.Ty musisz odlecieć, ja już długo nie pożyję.Ale chciałbym jeszcze spotkać się z tobą, na dłuższą chwilę niż kilka minut spędzonych w jakimś publicznym miejscu.Lunzie drgnęła na myśl o uśmieszkach agentów podsłuchu­jących może ich rozmowę.A jeśli nawet nie podsłuchiwali ich na bieżąco, to na pewno nagrywali każde ich spotkanie.Zerknęła na plan zajęć wiszący na ścianie.Pozostał jej jeszcze tylko jeden wolny dzień.Czas rzeczywiście uciekał.Gdyby nawet nie istniał problem Zebary i jego tajnej misji, to i tak trzydziestodniowy pobyt na planecie upłynąłby błyskawicznie.- Proszę - odezwał się Zebara, przerywając jej zadumę.Czy naprawdę aż tak chciał się z nią zobaczyć? A może zdawał sobie sprawę z dodatkowego powodu, dla którego Lunzie musi się z nim spotkać? - Nie mogę dłużej czekać.- Bias dostanie szału - odparła.Uśmiechnął się całą twarzą, jakby z jej słów wyczytał coś więcej, niż zamierzała w nich zawrzeć.- Muszę porozmawiać z Taillerem.Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie możesz poczekać do mojego następ­nego wolnego dnia.To już za tydzień.- Dziękuję, Lunzie.Przyślę po ciebie kogoś zaraz po śniadaniu.- A co z.? - Ekran pociemniał.Zebara rozłączył się.Niech go diabli! Z wściekłością popatrzyła na pusty ekran, zastanawiając się, czy nie zignorować zaproszenia.Lecz to mogłoby okazać się zbyt niebezpieczne.Musiała poddać się temu, co zamierzył sobie Zebara, albo jego zwierzchnicy.Gdy oznajmiła Taillerowi o wyjeździe, ten westchnął ciężko i oparł łokcie o stół.- Chcesz przyprawić Biasa o zawał serca? Myślałem, że rozumiesz sytuację.Nawet jeśli Bias nie zachowuje się w pełni rozsądnie, my odpowiadamy za to, żeby kompletnie nie sfiksował.Lunzie rozłożyła ręce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •