[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napisała nawet kilka książek, stanowiących zbiór gier, zabaw i rozmaitych atrakcji towarzyskich, książek tych już w ogóle nie ma, a szkoda.Gdyby to kogoś zainteresowało, wydała je pod nazwiskiem Lucyna Szczegodzińska.Wracając do wigilii, robiło się różne rzeczy.Któregoś roku obowiązkiem wszystkich ofiarodawców, pardon, chciałam powiedzieć świętego Mikołaja, było opakowanie wszystkich prezentów w tak potworną ilość papieru, żeby nikt nie zdołał odgadnąć, co znajduje się w środku wielkiej paki i żeby odwijanie trwało w nieskończoność.Przeżyłam wtedy wstrząsającą chwil? i już wyraźnie widzę, że nie zdołam odczepić się od dygresji.Miałam wtedy czternaście albo piętnaście lat.Wiek wskazuje, że musiałam być wcześniej wyjątkowo tępą kretynką, świadczy także o stopniu otumanienia przez żeńską część rodziny, dla której nie mam w tej chwili żadnego miłosierdzia i której bez wyrzutów sumienia dokopię zaraz poniższym nietaktem.A Teresa niech się wypcha, chociaż Bogiem a prawdą, ona jedna w tej dziedzinie prezentowała uczucia i elementarną przyzwoitość.Dostaliśmy zatem te prezenty w osobliwej postaci, papiery usłały mieszkanie, ojciec odpakował wielką rurę, w której znajdowała się mała cygarniczka, taka zwyczajna, do papierosów, i nagle zorientowałam się, że dostał tylko ten jeden jedyny prezent.I w dodatku sam go sobie kupił…Na długą chwilę odjęło mi mowę.Wstrząs był potężny, bo tkwiło we mnie to dobre serce.Równie nagle, w tak zwanym olśnieniu, oceniłam sytuację, istniejącą w mojej rodzinie przez całe lata.i zbuntowałam się straszliwie, co miało skutki długofalowe i spowodowało później różne wydarzenia.Rzecz oczywista, prawidłowa ocena sytuacji nastąpiła dopiero po latach.Byłam już całkiem dorosła, kiedy wreszcie zastanowiłam się porządnie nad rozmaitymi zjawiskami i pojęłam, skąd się brały moje własne, wysoce nieprzyjemne doznania.Ojciec był w rodzinie lekceważony nie tylko jako on sam.ale także jako przedstawiciel płci męskiej w ogóle, wszelkie bowiem pozytywne uczucia dla płci męskiej zasługiwały wyłącznie na wzgardę, potępienie i śmieszność.Zakochać się w mężczyźnie, cha, cha, jakiż idiotyzm! Palmę pierwszeństwa w tej konkurencji twardo dzierżyła Lucyna i wolałabym skonać w torturach, niż przyznać się do najmniejszego drgnięcia w sercu.Dla mojej matki mężczyźni stanowili głównie przedmioty użytkowe, upuściwszy rękawiczkę pomiędzy lamparty, zażądałaby przyniesienia nie dla jakichś tam prób, tylko zwyczajnie, potrzebna, co ją obchodzą lamparty, ruchomy przedmiot ma spełnić zadanie i cześć.Dla babci godzien szacunku mężczyzna musiał być wielki i potężny, ojciec nie zaspokajał tego wymogu, a w dodatku sam się podkładał, pozwalał sobą pomiatać i ciosać kołki na głowie, bo kochał spokój i miał łagodne usposobienie.Ów samotny, dla siebie nabyty, prezent stanowił chyba jakiś punkt szczytowy, nie ja jedna to zauważyłam, głupio zrobiło się także innym osobom, bo nigdy więcej taki skandal się nie przytrafił.Ja zaś, wiedziona duchem przekory, zaczęłam się odwarkiwać, aczkolwiek przez całe życie pilnowałam starannie, żeby przypadkiem nie ujawnić miotających mną uczuć do chłopa.Za nic! A już w żadnym razie nie przed moją rodziną! W rezultacie wyszłam na tym jak Zabłocki na mydle, bo mój duch przekory poszedł za daleko i z pewnością byłam dla tych chłopów za dobra.Za dobra, nie za dobra, poglądy mojej rodziny po kądzieli na długie lata pozbawiły mnie poczucia umiaru, ale ojciec na tym zdecydowanie zyskał.Co do wigilii, nie tej jednej, tylko licznych, uświetniały je także wróżby i konkursy w rozmaitej postaci, wszystko organizowała Lucyna, niewyczerpana w pomysłach.Nażarta specjałami rodzina poddawała się z przyjemnością i brała w zabawie żywy udział, co, chwalić Boga, dobrze o nich świadczy.Prezenty z reguły lokowane były w wielkim worze pod biurkiem, bo pod choinką się nie mieściły.Od chwili kiedy nauczyłam się czytać, przypadło mi w udziale odczytywanie napisów na nich i czytałam je, rozdzielając po adresatach, aż do czasów obecnych, kiedy wreszcie obowiązek przejęła moja starsza wnuczka.Kiedyś wszystko musiało być wierszem i rodzina dostosowała się bez najmniejszego oporu, z zapałem tworząc poezje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]