[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieuniknione zatrzymywanie się na różnych stopniach napięcia dramatycznego, psychologicznego, tragi­cznego, satyrycznego czy też politycznego.Zamiast tego chciałbym napisać tekst, który nie porwałby czytającego, lecz przemocą zrobił z niego wspólnika, podszeptując mu pod konwencjonalnym wątkiem inne, bardziej ezoteryczne tema­ty.Pisarstwo zdegradowane do poziomu czytelnika-samicy (który zresztą i tak nie przekroczy pierwszych stronic, zagu­biony, zgorszony, przeklinając wydatek na zakup książki) przy równoczesnej niejasnej świadomości, że można pisać hieratycznie.Prowokować, zakładać pisanie między wierszami, niepo­wiązane, chaotyczne, ściśle antyliterackie (jakkolwiek nie antypowieściowe).Nie wzbraniać sobie - gdy sytuacja tego wymaga - wielkich efektów, potencjalnie tkwiących w tym rodzaju literatury, mając jednak zawsze na uwadze radę Gide'a: jamais profiter de l'élan acquis[89].Jak wszystkie twory najwyższego lotu, w zachodnim świecie powieść zawiera się w pewnym zamkniętym porząd­ku.Będąc do tego w zdecydowanej opozycji, poszukiwać otwartej drogi, a więc niszczyć w zarodku każdą sztywną konstrukcję zarówno charakterów, jak i sytuacji.Metoda: ironia, nie kończąca się samokrytyka, chaos, uniezależniona wyobraźnia.Próba tego rodzaju wypływa z odrzucenia literatu­ry odrzucenia literatury, odrzucenia częściowego, mimo wszystko bowiem pozostanie zależność od słów, lecz obej­mującego wszystkie posunięcia zarówno autora, jak i czyte­lnika.Używać więc powieści tak, jak się używa rewolweru, aby bronić własnego spokoju, tyle że zmieniając symbol.Brać to z literatury, co jest żywym pomostem między jednym człowiekiem a drugim, to, czym wśród specjalistów jest traktat lub esej.Narracja ma być pretekstem dla posłania (nie istnieją posłania, istnieją tylko posłannicy, oni sami są posłaniem, tak jak miłością jest ten, kto kocha); narracja ma działać jako koagulator wszystkich życiowych doświadczeń, jako katalizator zawiłych i niezrozumiałych koncepcji, przede wszystkim bijących w pisarza; z tego powodu musi mieć formę antypowieści, albowiem wszelki zamknięty porządek systematycznie pozostawiałby poza nawiasem te przekazy, które mogłyby zmienić nas w po-słanników, zbliżyć do naszych własnych granic, od których jesteśmy przecież tak daleko, mimo że stoimy z nimi twarzą w twarz.Dziwaczna autokreacja autora poprzez własne dzieło.Jeże­li z magmy, którą jest każdy dzień, z tego zanurzenia w egzystencji, chcemy wydobyć moc wartości, zwiastującej antropofanię jako swój ostateczny cel, do czegóż może nam służyć zwykłe zrozumienie, wyniosły, rezonujący rozum?Od czasu eleatów po dzień dzisiejszy dialektyczna myśl miała aż za dużo czasu, by dać nam swoje owoce.Zajadamy je, są znakomite, całe bulgoczą od radioaktywności.Dlaczegóż więc po zakończeniu bankietu jesteśmy aż tak smutni, o bracia moi z tysiąc dziewięćset pięćdziesiątych lat?”.Inna notatka, prawdopodobnie uzupełniająca: „Sytuacja czytelnika.Przeważnie każdy powieściopisarz oczekuje od czytelnika, aby go zrozumiał, uczestnicząc w jego doświadczeniach, albo by podjął określone posianie i uczynił je swoim.Pisarz romantyczny pragnie być rozumia­ny poprzez siebie lub za pośrednictwem swoich bohaterów.Pisarz klasyczny chce pouczać, pozostawić własny ślad na ścieżce historii.Trzecia możliwość: zrobienie czytelnika wspólnikiem, to­warzyszem podróży.Urównocześnić go ze sobą, zakładając, że czytanie zniesie własny czas, przenosząc go w czas autora.W ten sposób czytelnik będzie mógł stać się współuczest­nikiem i współofiarą doświadczenia, będącego udziałem au­tora, w tym samym czasie i w identycznej formie.Wszelkie artystyczne triki są tu bezużyteczne, liczy się tylko formowanie się materii, doraźność przeżytego doświadczenia (przeniesionego naturalnie przez słowo, lecz przez słowo możliwie odestetyzowane; stąd powieść komicz­na, antyklimaksy, ironia i jeszcze wiele innych strzałek kierunkowych wskazujących «poza».Dla tego czytelnika, mon semblable, mon frčre[90], «powieść komiczna» (czymże zresztą jest Ulisses?) musi przebiegać podobnie do tych snów, w których na marginesie trywial­nych zdarzeń przeczuwamy jakiś znacznie poważniejszy nie­pokój, mimo że nie zawsze udaje się go nam odcyfrować.W tym sensie «powieść komiczna» musi być niebywale skromna, nie oszukiwać czytelnika, nie rozpraszać go żadną emocją ani intencją, a tylko ofiarowywać mu coś w rodzaju gliny pełnej treści, zaczątku formy ze śladami czegoś, co mogłoby być wspólne, ludzkie, a nie indywidualne.Jeszcze lepiej byłoby dać mu coś w rodzaju fasady z drzwiami i oknami; za nią kryłaby się tajemnica, której czytelnik­-wspólnik usiłowałby szukać (stąd wspólnictwo), której może by jednak nie znalazł (stąd współofiara).To, co autor osiągnie dla samego siebie, powtórzy się (może w jesz­cze większych wymiarach, a to byłoby wspaniałe) u czytel­nika-wspólnika.Co do czytelnika-samicy, ten zadowoli się fasadą, a wiemy, że istnieją bardzo piękne, prawdziwe trom­pe-l'oeil[91], i że można przed nimi z równym powodzeniem przedstawiać komedie, jak i tragedie d'un honnęte homme[92].W ten sposób wszyscy będą zadowoleni, nielicznych zaś malkontentów niech piorun trzaśnie”.(22)80Kiedy poobcinam paznokcie albo umyję głowę, albo nawet teraz, kiedy pisząc, słyszę burczenie w brzuchuznowu mam uczucie, że moje ciało zostało za mną (nie popadam w łatwe dualizmy, ale mimo to widzę różnicę między mną a moimi paznokciami),że jakoś niedobrze jest z moim ciałem, że za dużo go lub za mało (to zależy).Inaczej mówiąc: na tym etapie należałaby się nam lepsza maszyna.Psychoanaliza wykazuje, jak obserwowanie ciała pogrąża nas w przedwczesnych kompleksach, (I Sartre, który w fakcie, że kobieta jest „dziurawa”, dopatruje się egzysten­cjalnych implikacji, odciskających się na całym jej życiu!) Przykra jest myśl, że jakkolwiek wyprzedzamy to ciało, w sa­mym tym wyprzedzaniu już tkwi błąd, opóźnienie i praw­dopodobnie zbędność, bo te paznokcie, ten pępek,chcę powiedzieć coś innego, coś niemal nieuchwytnego: że „duch” (moje ja - nie paznokciowe) jest duszą ciała, którego nie ma.Może duch pchnął człowieka ku cielesnej ewolucji, ale zmęczył się tym popychaniem i dalej poszedł już sam.Zaled­wie zrobił dwa krokiwyzionął ducha, aj, nieszczęsny duch, bo jego prawdziwe ciało nie istnieje i pozwala mu upaść, klap.Biedny wraca do domu etc., ale to nie jest to, co ja.A zresztą.Długa rozmowa z Travelerem o wariacji.Mówiąc o snach, niemalże równocześnie skonstatowaliśmy, że pewne senne konstrukcje byłyby zwykłymi formami wariacji, gdyby prze­dłużyć je na jawie.W czasie snu puszczamy wodze naszym zdolnościom do wariacji,Równocześnie ustaliliśmy, że wariacja jest po prostu zafik­sowanym snem.Mądrość ludu: „to wariat, on stale śni.”.(46)81Według Arystofanesa właściwym zadaniem sofisty jest wymyślanie nowych racji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •