[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I byÅ‚o mu to na rÄ™kÄ™, gdyż chciaÅ‚siÄ™ rozpytać o pewne rzeczy. Co sÅ‚ychać zapytaÅ‚ Montbar z naszym podróżnym? Czy tylko konia zmieniÅ‚ ipojechaÅ‚ dalej? Nie, nie odpowiedziaÅ‚ gospodarz. MiaÅ‚ pan racjÄ™ to arystokrata.KazaÅ‚ sobie podaćśniadanie do swojego pokoju. Do swojego, czy do mojego zapytaÅ‚ Montbar. Pewnie daliÅ›cie mu sÅ‚awetny nr l. Cóż ja winien, panie de Jayat.Wszak zostawiÅ‚ pan ten pokój do dyspozycji. Dobrze zrobiliÅ›cie.ZadowolÄ™ siÄ™ pokojem nr 2.193 Ależ tam bÄ™dzie panu zle.Od nr l ten pokój oddzielony jest cienkim przepierzeniem;sÅ‚ychać wszystko, co siÄ™ mówi lub robi obok.BojÄ™ siÄ™, że ten mÅ‚ody czÅ‚owiek bÄ™dzie panuprzeszkadzaÅ‚. Czy wyglÄ…da na haÅ‚aÅ›liwego? Nie; ale wyglÄ…da mi na oficera. Z czego to wnosicie? Z ruchów najpierw.NastÄ™pnie z tego, że pytaÅ‚ o puÅ‚k stacjonujÄ…cy w Mâçon.PowiedziaÅ‚em mu, że jest to 7 puÅ‚k strzelców konnych. A to dobrze odpowiedziaÅ‚ mi na to znam dowódcÄ™.Jest moim przyjacielem.Czy wasz chÅ‚opiec może zanieść mu kartÄ™ zzapytaniem czy zechce przyjść do mnie na Å›niadanie?. Ach, tak!Rozumie pan teraz dwóch oficerów razem.MogÄ… haÅ‚asować.Może zechcÄ… zjeść obiad ikolacjÄ™. MówiÅ‚em już, mój drogi, że nie byÅ‚em pewien czy bÄ™dÄ™ tu nocować.Czekam na listy zParyża; od nich zależeć bÄ™dzie, co zrobiÄ™.Tymczasem rozpalcie ogieÅ„ w nr 2, tylko jaknajciszej, aby nie przeszkadzać memu sÄ…siadowi.ProszÄ™ też o papier i pióro; muszÄ™ pisać.Polecenie Montbara wykonano szybko.Gospodarz mówiÅ‚ prawdÄ™; zza Å›ciany dochodziÅ‚y różne odgÅ‚osy.Toteż Montbar sÅ‚yszaÅ‚dokÅ‚adnie, jak posÅ‚ugacz zaanonsowaÅ‚ Rolandowi puÅ‚kownika Saint-Maurice, a potem jegokroki na korytarzu; sÅ‚yszaÅ‚ okrzyki obu przyjaciół, zadowolonych ze spotkania.Obaj oficerowie poznali siÄ™ wczeÅ›niej we WÅ‚oszech.Roland sÅ‚użyÅ‚ pod komendÄ… Saint-Maurice'a, który byÅ‚ wówczas kapitanem; de Montrevel zaÅ› dopiero porucznikiem.DziÅ› równi byli stopniem.Nadto Roland miaÅ‚ dwa zlecenia: pierwszego konsula i prefektapolicji, którzy przyznali mu prawo komenderowania oficerami równego stopnia, a nawet, wgranicach misji oficerami wyższych stopni.Morgan nie myliÅ‚ siÄ™ w swoich domysÅ‚ach, że brat Amelii tropi towarzyszy Jehudy.Jegoprzewidywania potwierdziÅ‚a rozmowa oficerów.I tak, pierwszy konsul istotnie wysÅ‚aÅ‚ 50 000 franków dla Ojców z góry Zw.Bernarda.Istotnie, wysÅ‚ano tÄ™ sumÄ™ pocztÄ…, lecz byÅ‚a to wÅ‚aÅ›ciwie zasadzka.Spodziewano siÄ™, że w tensposób uda siÄ™ zÅ‚apać rozbójników, o ile nie nastÄ…pi to w klasztorze w Seillon lub w jakiejÅ›innej kryjówce.ChodziÅ‚o tylko o to, jak ich ująć.Nad tym obaj oficerowie debatowali przez caÅ‚y czas Å›niadania.Po deserze doszli do porozumienia i uzgodnili plan.Tegoż wieczora Morgan odebraÅ‚ list nastÄ™pujÄ…cej treÅ›ci: W piÄ…tek, o godzinie piÄ…tej wieczorem, jak zapowiedziaÅ‚ Adler, wyjedzie z Paryżakaretka z 50 000 franków dla Ojców Zw.Bernarda.Trzy miejsca sÄ… już zamówione przez trzech podróżnych.Jeden z nich wsiÄ…dzie w Sens,dwaj pozostali w Tonnerre.Podróżnymi wewnÄ…trz karetki bÄ™dÄ…: p.Roland de Montrevel ipuÅ‚kownik siódmego puÅ‚ku strzelców, stojÄ…cego w Mâçon.Na kozle jechać bÄ™dzie jeden znajdzielniejszych agentów obywatela Fouchégo.BÄ™dÄ… ubrani po cywilnemu, lecz uzbrojeniod stóp do głów.KaretkÄ™ bÄ™dzie eskortowaÅ‚o dwunastu strzelców na koniach, jadÄ…cych wniewielkiej odlegÅ‚oÅ›ci, umożliwiajÄ…cej pomoc w czasie napadu.Po pierwszym strzale zpistoletu majÄ… puÅ›cić konie galopem i dopaść napastników.SÄ…dzÄ™, że pomimo tych Å›rodkówostrożnoÅ›ci, a nawet dziÄ™ki nim, napad powinien być dokonany w tym samym miejscu, to jestkoÅ‚o BiaÅ‚ego Domku.JeÅ›li takie jest również zdanie towarzyszy, dajcie mi znać.BÄ™dÄ™powoziÅ‚, przebrany za pocztyliona, od Mâçon do Belleville.Ja zaÅ‚atwiÄ™ siÄ™ z puÅ‚kownikiem;niech ktoÅ› z was wezmie na siebie agenta.Co siÄ™ tyczy Rolanda de Montrevel temu nic niegrozi; mam sposób na to, aby nie mógÅ‚ wysiąść z karetki.Karetka bÄ™dzie przejeżdżać koÅ‚o194BiaÅ‚ego Domku w sobotÄ™, o godzinie szóstej wieczorem.Odpowiadajcie tak: Sobota, oszóstej wieczorem.Wszystko pójdzie dobrze.Montbar.O północy, Montbara, który istotnie uskarżaÅ‚ siÄ™ na haÅ‚as w pokoju sÄ…siada i któremu danopokój na drugim koÅ„cu korytarza, zbudzono i oddano list, przyniesiony przez tego samegomasztalerza, który mu przyprowadziÅ‚ osiodÅ‚anego konia na drogÄ™.List brzmiaÅ‚: Sobota, o szóstej wieczorem.Morgan.P.S.Nie zapominać nawet w najgorÄ™tszej walce, a zwÅ‚aszcza wtedy, że życie Rolanda deMontrevel jest Å›wiÄ™te.MÅ‚ody czÅ‚owiek odczytaÅ‚ list z widocznÄ… radoÅ›ciÄ….Nie chodziÅ‚o już o napad na dyliżans.MiaÅ‚ to być pojedynek pomiÄ™dzy ludzmi dwu sprzecznych idei, spotkanie pomiÄ™dzydzielnymi przeciwnikami.Ale na goÅ›ciÅ„cu nie tylko miaÅ‚o siÄ™ sypać zÅ‚oto, lecz i polać krew.Montbar zapytaÅ‚ masztalerza, kto bÄ™dzie prowadziÅ‚ karetkÄ™ od Mâçon do Belleville.PoleciÅ‚mu poza tym kupić cztery ćwieki z obrÄ…czkami zamiast główki i mocnÄ… kłódkÄ™.WiedziaÅ‚, że karetka przyjeżdża do Macon o pół do piÄ…tej i po popasie wyrusza dalejpunktualnie o piÄ…tej.Widocznie Montbar z góry wszystko przygotowaÅ‚, gdyż dawszypolecenie sÅ‚udze, odprawiÅ‚ go i zasnÄ…Å‚, jak czÅ‚owiek, który nie dospaÅ‚ kilka nocy.ObudziÅ‚ siÄ™ dopiero o dziewiÄ…tej rano.ZapytaÅ‚ o swego haÅ‚aÅ›liwego sÄ…siada.DowiedziaÅ‚siÄ™, że odjechaÅ‚ o szóstej rano karetkÄ…, idÄ…cÄ… z Lugdunu do Paryża, w towarzystwiepuÅ‚kownika strzelców.Gospodarz utrzymywaÅ‚, iż zamówili miejsce tylko do Tonnerre.Po Å›niadaniu pan de Jayat kazaÅ‚ osiodÅ‚ać konia i wyjechaÅ‚ z Mâçon drogÄ… do Lugdunu.Przez miasto jechaÅ‚ wolno, lecz zaraz za miastem zebraÅ‚ cugle i Å›cisnÄ…Å‚ konia kolanami.KoÅ„ pomknÄ…Å‚ galopem.Montbar minÄ…Å‚ wieÅ› Varennes, Crèche, Chapehle-de-Guinchay izatrzymaÅ‚ siÄ™ dopiero koÅ‚o BiaÅ‚ego Domku.Miejscowość, jak istotnie zapewniaÅ‚ Valensolle, doskonale nadawaÅ‚a siÄ™ do zasadzki, gdyżdroga zakrÄ™caÅ‚a w tym miejscu.Montbar zbadaÅ‚ miejscowość starannie, po czym nakreÅ›liÅ‚ dokÅ‚adny plan pozycji.Potem powróciÅ‚ do Mâçon.W dwie godziny pózniej masztalerz zawiózÅ‚ plan Morganowi;od niego Montbar dowiedziaÅ‚ siÄ™, że powozić bÄ™dzie pocztylion Antoni.Masztalerz przywiózłćwieki i kłódkÄ™.Montbar poleciÅ‚ przynieść do swego pokoju dwie butelki starego burgunda i kazaÅ‚ zawoÅ‚aćAntoniego.Niebawem Antoni ukazaÅ‚ siÄ™.ByÅ‚ to duży, zdrowy chÅ‚op, lat dwudziestu piÄ™ciu, wzrostumniej wiÄ™cej tego samego, co Montbar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]