[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kaldaq współczuł naukowcom, ale czas poganiał.Zbyt wiele nowych układów czekało na zbadanie.Jeśli Ampliturowie zwyciężą, cała nauka zda się psu na budę.Teraz trzeba było znaleźć sojuszników.Jeśli się uda, to przyjdzie jeszcze pora i na badania.Czasem bliscy byli zwątpienia w sens misji.Bali się, że mogą nie podołać.Podczas walki łatwo jest określać zadania i cele.Obecna działalność nie była równie jednoznaczna.Kaldaq myślał czasem, że to tak samo jak z bieganiem.Starczy poruszać nogami i dobrze rozkładać siły.To potrafił.Ale czy równie dobrze radził sobie w rozmowach z załogą?Najczęstsze były konflikty między Hivistahmami a Leparami.W naturze tych pierwszych leżało nieustanne krytykowanie wszystkiego, a wobec powolnych wodnych stworzeń potrafili być szczególnie opryskliwi.Cierpliwi Leparowie nie reagowali od razu, ale czasem miarka się przebierała.Niekiedy dochodziło nawet do rękoczynów, a ponieważ Leparowie nie mogli złapać zwinnych Hivistahmów, ich frustracja wciąż rosła.Kapitan poświęcał wiele czasu na mediacje w tych hałaśliwych, ale w sumie niegroźnych sporach.Nie było to zadanie dla żołnierza i Kaldaq nie czuł się dobrze jako rozjemca.Szczególnie że stronami byli przedstawiciele różnych gatunków.Najczęściej kończyło się na tym, że Hivistahm odbiegał gdzieś pogwizdując i mrucząc pod nosem różne wyrazy, Lepar zaś dołączał z powrotem do pobratymców i udawał, że nic się nie stało.Kapitan zostawał sam i mógł dumać do woli, czy jego interwencja w ogóle była komukolwiek potrzebna.Z Massudami było łatwiej, wtedy zawsze wiedziało się, co jest grane.W chwilach gdy sytuacja zaczynała przerastać Kaldaqa Jaruselka była w pobliżu ze słowami pociechy, a Soliwik dorzucała zwykle kilka treściwych rad.Jakby co, mógł jeszcze zwrócić się do S’vanów: T’vara i Z’mama.Ze S’vanami trzeba było umieć postępować.Jeśli chciało się zdobyć ich przyjaźń, należało udać ignorancję lub totalne zagubienie i poprosić ich o pomoc.To uwielbiali.Pchali się wówczas z dobrymi radami i wszelkim wsparciem, jakby ich życie od tego zależało.Niektórzy twierdzili, że metabolizm S’vanów opiera się przede wszystkim na dwóch czynnikach: oddychaniu i zacności wobec bliźnich.Całe szczęście, że rady, których udzielali, były zazwyczaj dość sensowne.W przeciwnym wypadku nikt by ze S’vanami nie wytrzymał.Większych problemów nie napotkano.Prace przebiegały sprawnie i nawet mało doświadczony kapitan dobrze sobie radził.Znaleźli sporo martwych światów, ale trafili też na zdumiewająco wiele form życia.W pewnym systemie zbadali aż siedem planet: dwa zewnętrzne, gazowe giganty, dwa skalne światy krążące blisko gwiazdy i trzy na orbitach pośrodku.Na wszystkich trzech kwitło życie! Zdumiewający przypadek.Naukowcy aż nogami przebierali z ochoty, aby przebadać całe trio, porównać przebieg ewolucji na znajdujących się tak blisko siebie światach, zbadać podobieństwa i różnice; niestety Kaldaq raz jeszcze musiał im odmówić.Owszem, spenetrowano te planety z wysokości orbity, ale zaraz potem statek znów zanurkował w podprzestrzeń.Po paru dniach naukowcy przestali nawet narzekać.Wszyscy wiedzieli, że kłótnia z Massudem nie prowadzi do niczego dobrego.Gdyby kapitanem był S’van, to można by próbować przekonać go argumentami z dziedziny filozofii nauk i etyki, ale Massud.Kaldaq szybko pojął, w czym rzecz, i jego szacunek dla rozsądku komendanta Bruna wzrósł o parę punktów.Kadra biologów zapomniała zresztą szybko o poprzednim odkryciu, gdy okazało się, że w następnym systemie też jest życie, na dodatek inteligentne.Nowy gatunek przypominał fizycznie Hivistahmów, ale był zbyt młody i niedojrzały, aby przydać się na coś w wojnie z Ampliturami.Wiódł życie plemienne, trudnił się głównie polowaniem i zbieractwem, topór i włócznię mając za najnowsze zdobycze techniki.W trakcie kontaktu ustalono, że istoty te porozumiewają się prymitywnym językiem, który Waisowie rozgryźli w parę dni.Przybysze zostali potraktowani jak bogowie.Tubylcy stanowczo nie chcieli uznać ich za istoty podobne sobie.Sceptyczni i zgryźliwi Hivistahmowie orzekli, że wystarczy poczekać kilka tysięcy lat, a sojusznicy będą jak znalazł.Statek ruszył dalej.Sprawdzali metodycznie jeden świat za drugim, krążyli zgodnie z kursem wytyczonym przez najlepszych astronomów Gromady.Z regularnością zegara załoga to podniecała się nowymi odkryciami, to popadała we frustrację tak czarną, że Kaldaq klął i żałował, że nie jest psychologiem.Jedynym członkiem załogi, który nigdy nie sprawiał kłopotów, był Pasiiakilion.Czasem, gdy kapitan miał dość czyjegokolwiek towarzystwa, gdy pragnął zejść z oczu nawet Jaruselce i swojej zastępczyni Soliwik, udawał się w mrok sztucznej jamy Turloga.Siedzący zwykle w kącie gospodarz mierzył go umieszczonym na słupku okiem i nie przerywał sobie tego, co akurat robił.Mogłoby się zdawać, że kompletnie ignoruje gościa, jednak Kaldaq wiedział, że Turlog poświęca mu sporo uwagi.Sztywny zewnętrzny szkielet nie pozwalał Pasiiakilionowi na wylewne okazywanie emocji.Wielkie szpony ledwie radziły sobie z obsługą najprostszych urządzeń.Specjalny przetwornik musiał wzmacniać i dopiero potem tłumaczyć jego głos.W porównaniu z Turlogami Leparowie byli istotami o wielkim wdzięku i elegancji.Obywało się bez powitania, co nie oznaczało ani braku uprzejmości, ani ostentacji.Rozmowa toczyła się spokojnie, z długimi przerwami.Na ile te wizyty były dla Pasiiakiliona istotne, tego Kaldaq nie potrafił orzec, najważniejsze, że załogant w ogóle podejmował konwersację.Turlogowie słynęli ze swej obojętności i odporności na wszelkie indagacje.Kapitan zastanawiał się niekiedy, jakimi byliby istotami, gdyby ewolucja wyposażyła ich w sprawniejsze ciała.W warunkach pokładowych ich przeżycie i praca zależały całkowicie od całego szeregu urządzeń wspomagających.Ich kwatery nigdy nie były przytulne.Jednak w jamie panowała cisza.Można było się tu odprężyć, zapomnieć na chwilę o trudach dowodzenia, pogadać z kimś, kto niczego nie chciał.A czasem nawet odpowiadał.Ogólne przygnębienie pierzchło, gdy dotarli do niewielkiego świata krążącego wokół stabilnej gwiazdy, dożywającej połowy okresu swego trwania.Żyjące na nim istoty inteligentne zdołały wytworzyć całkiem cywilizowane społeczeństwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]