[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pięćdziesiąt włóczni, których wystawienia wymagano od Jima, praktycznie oznaczałopięćdziesięciu zdolnych do walki ludzi, każdego konno z pełnym uzbrojeniem, składającym się zciężkiego sztyletu, miecza i tarczy, a w przypadku zbrojnych jeszcze lekkiego oszczepu lubwłóczni.Na koniec do ogólnego stanu liczebnego oddziału dołączyło dwudziestu sześciu ludziBriana.W tym wszyscy zbrojni z jego zamku (oprócz pięciu) oraz pięciu spośród służbydomowej i reszta składająca się z doświadczonych zbrojnych, którzy przybyli z innych stron, bywalczyć pod rozkazami rycerza.Właściwie Jim tak jak Brian powinien mieć giermka.Ale nie było już szansy, że w takkrótkim terminie uda się pozyskać któregoś z synów szlacheckich rodów z sąsiedztwa, bywyuczyć go na giermka, nawet gdyby był na naukę czas.Brian poradził, by Jim wziął jednego zeswych zbrojnych, na którym mógłby polegać, i mianował go swym giermkiem.I tak byłonieprawdopodobne, by spotkali kogoś, kto poznałby się na różnicy.W Anglii -jak Jim przypomniał sobie ze swych studiów nad historią średniowiecza wswoim prawdziwym świecie - w przeciwieństwie do Francji i niektórych krajów na kontynencie,zezwalano na to, by prosty człowiek wzniósł się do stanu rycerskiego, a wprowadzeniem do tegobyła służba w roli giermka.Nie było więc niczym dziwnym, gdy jakiś zbrojny stawał sięgiermkiem, chociaż musiał dokonać czegoś wyjątkowo godnego uwagi, by móc zostać rycerzem.Cóż, najwyżej - zauważył Brian - gdyby stało się powszechnie wiadome, że giermek Jimato były zbrojny, nic by się nie zmieniło, poza tym, że Jim byłby nieco mniej poważany, niż gdybysłużył u niego potomek rodu o szlachetnej krwi.Pierwsze dwa tygodnie przebiegły dokładnie tak, jak się spodziewano.Ale ostatni tydzieńożywiło przybycie dwóch gości, a każdy z nich przyniósł dla Jima wieści szczególnej wagi.Pierwszym z odwiedzających był Secoh, błotny smok.Należał on do tej nieszczęsnejgałęzi miejscowych smoków, która wiele ucierpiała ze strony Ciemnych Mocy osiadłych wTwierdzy Loathly.Loathly była to ta sama twierdza nad brzegiem morza, do której smok renegat,Bryagh, porwał Angie, kiedy ona i Jim pojawili się w tym świecie.Pod wpływem Mocy z Twierdzy plemię Secoha stało się małe, słabe i, jak na smoki,bojazliwe, a Secoh nie należał do wyjątków.Jednakże zmienił się, gdy wiekowy Smrgol, smok,dziadek stryjeczny Gorbasha, zawstydził go i zmusił, by bronił się tak, jak smok czynić topowinien - błotny czy nie błotny.Ciało Gorbasha w owym czasie zamieszkiwał Jim.Skończyło się tym, że gdy Smrgola poraził częściowy paraliż po ataku apopleksji, Secohwspomagał go w walce i zabiciu potężnego Bryagha w ostatecznej bitwie pod Twierdzą Loathly.Wtedy to Jim, w smoczym ciele Gorbasha, pokonał i zabił olbrzyma, sir Brian zabił larwę, astrzały Dafydda strąciły wszystkie harpie, które nadlatywały z Twierdzy.Aragh odpędzałpiaszczomroki, a Carolinus powstrzymywał emanacje Ciemnych Mocy.I tak Secoh stał się jednym z Towarzyszy Jima i pomógł mu odebrać Angie CiemnymMocom.Od tego czasu Secoh był innym smokiem.Nie wahał się rzucać wyzwania innymsmokom, bez względu na ich rozmiary.One z kolei mu ustępowały.Było prawie pewne, żemogły go pokonać, ale wygrana nie byłaby warta odniesienia ciężkich ran, które na pewnozadałby błotny smok nie uznający słów poddać się czy wycofać.Pewnego popołudnia Secoh wylądował na dziedzińcu Malencontri i bez zbędnychceregieli poczłapał na tylnych łapach do Wielkiej Sieni, rozglądając się za Jimem.Chociaż jak nasmoka był raczej niewielkich rozmiarów, musiał pochylić łeb, żeby przejść przez główne wrota, aludzie w sieni, co całkiem naturalne, uciekli przez boczne.Rozczarowany, że nie znajduje Jima i że wszyscy od-niego uciekli, Secoh podniósł niecogłos.Głos miał także dość słaby jak na smoka, lecz mógł on wedle ludzkich kryteriówzawstydzić róg mgłowy sporego statku.- Sir Jamesie! - ryknął.- To znaczy, lordzie Jamesie.Gdzie jesteś? To ja, Secoh.Muszę ztobą pomówić!Uspokojony, że mniej więcej dał znać o sobie, poczłapał do wysokiego stołu, gdzie, jakmówił mu nos, zostawiono dzban do połowy pełen wina.Podnosi go i wlał sobie wino w gardłomlaskając wargami.Wino dla błotnego smoka było czymś więcej niż zwykłym luksusem.Jim niepojawiał się, więc Secoh z żalem obwąchał pusty dzban i odstawił go na stół.Zwinął się wkłębek za stołem, opierając jedynie brodę na blacie, żeby móc jednym okiem wyglądaćgospodarza, i zapadł w przyjemną drzemkę, do której smoki są zawsze zdolne, kiedy nie ma nicszczególnego do roboty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]