[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zciągnął cugle,odwrócił się ku Wezuwiuszowi, a potem spiął konia i ruszył traktem prowadzącymw górę, z początku powoli, a potem, w miarę jak grunt zaczął się podnosić,puszczając się kłusem.Z Piscina Mirabilis spłynęła resztka wody i olbrzymi zbiornik był pusty, costanowiło rzadki widok.Ostatnim razem spuszczono ją przed dziesięcioma laty, żebyniewolnicy mogli uprzątnąć osad i sprawdzić, czy nie ma pęknięć na ścianach.Admirał słuchał uważnie, kiedy niewolnik wyjaśniał mu, jak funkcjonuje cały system.Zawsze interesowały go kwestie techniczne. Jak często powinno się to robić? zapytał. Przyjmuje się, że co dziesięć lat, admirale. A zatem czekało nas to już wkrótce? Tak jest, admirale.Stali na schodach zbiornika, w połowie drogi w dół Pliniusz, jego siostrzeniecGajusz, sekretarz Aleksjon oraz niewolnik wodny, Dromo.Pliniusz rozkazał, żebyniczego nie ruszano do jego przybycia, i przy drzwiach objął wartę marynarz, którynie wpuszczał do środka osób nieupoważnionych.Wieść o odkryciu rozeszła sięjednak po mieście i na dziedzińcu zgromadził się zwykły w takich okolicznościachtłum.Dno zbiornika wyglądało jak błotnista plaża podczas odpływu.Tu i tam widaćbyło pozostałe w zagłębieniach osadu niewielkie kałuże oraz rozmaite przedmioty zardzewiałe narzędzia, kamienie, buty które w ciągu tych lat wpadły do wodyi zatonęły.Niektóre, całkowicie przykryte osadem, wyglądały niczym niewielkiegarby na gładkiej powierzchni.Zlady kilku stóp prowadziły od schodów do miejscapośrodku zbiornika, gdzie leżało coś większego.Dromo zapytał, czy ma to przynieśćadmirałowi. Nie odparł Pliniusz. Chcę sam zobaczyć.Bądz tak dobry, Gajuszu dodał,wskazując swoje buty.Jego siostrzeniec ukląkł i rozpiął je, podczas gdy admirał opierał się o Aleksjona.Myśl o tym, co go czeka, wypełniała go niemal dziecinną radością i uczucie tospotęgowało się, kiedy pokonał ostatnie stopnie i ostrożnie postawił stopę nawarstwie osadu.Spomiędzy jego palców wypłynął cudownie chłodny czarny muł i namoment admirał znów stał się chłopcem, bawiącym się przy brzegu jeziora, nieopodalrodzinnego domu w Comum w Italii Transpadańskiej.Wszystkie pózniejsze lata prawie pół stulecia wydały się ulotne jak sen.Ile razy przytrafiało mu się tokażdego dnia? Dawniej nigdy tego nie doświadczał.Ostatnio jednak sygnałem mógłbyć jakikolwiek drobiazg dotyk, zapach, dzwięk, barwa i natychmiast zalewały gowspomnienia, o których nie wiedział nawet, że istnieją, jakby był już tylko sapiącymciężko workiem zapamiętanych wrażeń.Uniósł poły togi i zaczął ostrożnie stawiać kroki, czując, jak zapada się w błoto,które wydawało rozkosznie ssący odgłos za każdym razem, gdy wynurzał z niegostopę. Uważaj, wuju! usłyszał za sobą okrzyk Gajusza, ale w odpowiedzi pokręciłtylko ze śmiechem głową.Nie stąpał po śladach zostawionych przez innych: przyjemniej było rozrywaćskorupę błota tam, gdzie było jeszcze świeże i zaczynało dopiero krzepnąć w ciepłympowietrzu.Pozostali podążali za nim z szacunkiem w stosownej odległości.Cóż to za niezwykła budowla, pomyślał, ten podziemny loch, którego kolumnydziesięciokrotnie przewyższają wzrost człowieka! Cóż za umysł stworzył tę wizję,czyjaż wola i energia powołała ją do życia tylko po to, by magazynować wodę, którai tak już pokonała odległość sześćdziesięciu mil! Nigdy nie miał nic przeciwkodeifikacji cesarzy. Bóg to człowiek pomagający człowiekowi , taka była jegofilozofia.Boski August zasłużył sobie na miejsce w panteonie choćby dlatego, żewybudował kampanijski akwedukt i Piscina Mirabilis.Pośrodku zbiornikaadmirałowi zabrakło tchu, tak bardzo zmęczyło go wyciąganie stóp z lepkiego błota.Oparł się o jedną z kolumn.Mimo to cieszył się, że zadał sobie tyle trudu.Niewolnikmądrze zrobił, posyłając po niego.To było coś, co powinien zobaczyć na własneoczy: tajemnica Natury stała się również tajemnicą Człowieka.Przedmiotem odnalezionym w błocie była amfora do przechowywanianiegaszonego wapna.Stała niemal pionowo, w dolnej części zanurzona w miękkiejwarstwie osadu.Obok leżał zwój długiej cienkiej liny, której koniec przymocowanybył do uchwytów amfory.Zapieczętowaną woskiem przykrywkę podważono.W błocie lśniło może ze sto małych srebrnych monet. Niczego tu nie ruszano, admirale powiedział niespokojnie Dromo.Powiedziałem, żeby zostawili wszystko dokładnie tak, jak jest. Ile twoim zdaniem może tu być, Gajuszu? zapytał Pliniusz, wydymającpoliczki.Jego siostrzeniec zanurzył obie dłonie w amforze, wydobył je i pokazaładmirałowi.Sypały się z nich srebrne denary. To prawdziwa fortuna, wuju. Iz pewnością nielegalna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]