[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna powinien być gotów na to, co ma przynieść przyszłość, a najwyraźniej przyszłością świata była wojna.- Ale jeśli to miłe Światło­ści, dzisiaj do walki nie dojdzie.- Lordzie Gawynie! - dobiegł go okrzyk ze szczytu wzgórza; zwiadowca wypatrzył to samo, co on przed chwilą: trzy kobiety, które wyłoniły się z kępy zarośli, oddalonej o kil­kaset kroków na zachód i teraz wędrowały w stronę wzgórza.Przybywały z zachodu - niespodzianka.Ale Aielowie za­wsze lubili sprawiać niespodzianki.Czytał o kobietach Aielów, które walczyły u boku męż­czyzn, ale te kobiety nigdy nie dałyby rady się bić w tych ciemnych, baniastych spódnicach i białych bluzkach.Mimo upału ramiona miały okutane szalami.A tak nawiasem mówiąc, jakim cudem dotarły do tych zarośli i nikt ich nie zauważył?- Miejcie oczy otwarte i to wcale nie o nie chodzi ­powiedział, po czym sam nie usłuchał własnego rozkazu, tylko z zainteresowaniem zapatrzył się na trzy Mądre, emisariuszki Aielów Shaido.Tutaj nie mogło być innych.Szły statecznym krokiem, jakby wcale nie zbliżały się do sporego oddziału zbrojnych mężczyzn.Miały długie włosy, sięgające im do pasa - a wyczytał, że Aielowie strzygą wło­sy na krótko - i związane złożonymi chustami.Nosiły tyle bransolet i długich naszyjników ze złota, srebra i kości słonio­wej, że ich błysk mógł zdradzać ich obecność z odległości mili.Trzy kobiety, sztywno wyprostowane, z dumnymi minami, minęły mężczyzn trzymających obnażone miecze, prawie na nich nie patrząc, po czym ruszyły w górę zbocza.Ich przy­wódczynią była złotowłosa kobieta w luźnej bluzce; rozwiąza­ne tasiemki ukazywały głęboki rowek między piersiami.Po­zostałe miały siwe włosy i skórzaste twarze; musiała być o po­łowę od nich młodsza.- Z ochotą poprosiłbym ją do tańca - oznajmił jeden z Młodych z podziwem w głosie, kiedy kobiety poszły dalej.Miał dobre dziesięć lat mniej niż złotowłosa.- Na twoim miejscu nie robiłbym tego, Arwin - odparł sucho Gawyn.- To by mogło zostać źle zrozumiane.­Czytał, że Aielowie nazywali bitwę “tańcem”.- Zjadłaby twoją wątrobę na kolację.- Dostrzegł błysk jej jasnozielo­nych oczu; nigdy w życiu nie widział twardszego spojrzenia.Obserwował Mądre, dopóki nie wspięły się na szczyt, gdzie czekało pół tuzina Aes Sedai w towarzystwie swoich Strażni­ków.To znaczy te, które ich miały; dwie należały bowiem do Czerwonych Ajah, a Czerwone nie nakładały na mężczyzn zo­bowiązań.Kiedy kobiety zniknęły we wnętrzu jednego z wy­sokich białych namiotów, a Strażnicy stanęli przy nim na war­cie, wznowił obchód wzgórza.Młodzi stali się czujni, odkąd rozeszła się wieść o przyby­ciu Aielów, co wcale go nie zachwyciło.Już wcześniej powinni być ostrożni.Ostatecznie większość tych, którzy nie nosili sre­brnej wieży, była świadkami walk wokół Tar Valon.Eamon Valda, lord-kapitan Białych Płaszczy, dobry miesiąc temu ściągnął stąd na zachód prawie wszystkich swoich ludzi, ale ta garstka, którą zostawił, próbowała utrzymać razem wszy­stkich tych włóczęgów i chłopców od krów, których uprzednio zgromadził Valda.Aż wreszcie rozgonili ich Młodzi.Gawyn żałował, że nie może chlubić się tym, iż przepędzili także sa­mego Valdę - Wieża nie pozwalała swoim żołnierzom wda­wać się w utarczki, mimo że wiadomo było, iż jedynym po­wodem pobytu Białych Płaszczy jest sprawienie jak największych przykrości Wieży - podejrzewał jednak, że Valda kierował się własnymi powodami.Były to najpewniej rozkazy Pedrona Nialla, i Gawyn dałby wiele, by poznać ich treść.Światłości, jak on nie znosił niepełnej wiedzy.Czuł się wówczas, jakby błądził w ciemnościach.Był zirytowany, ale potrafił się do tego przed sobą przy­znać.Nie tylko z powodu Aielów czy też faktu, że o tym spotkaniu powiedziano mu dopiero dziś rano.Nie uprzedzono go również, jaki jest cel tej wyprawy, póki nie odciągnęła go na bok Coiren Sedai, Szara siostra, która przewodniczyła grup­ce Aes Sedai.Elaida zasługiwała na miano skrytej i wyniosłej, kiedy była doradczynią jego matki w Caemlyn; od czasu jej wyniesienia na Tron Amyrlin ta dawna Elaida wydawała się przy obecnej otwarta i pełna ciepła.Naciskała na niego, by sformował tę eskortę, bez wątpienia po to, by odciągnąć go od Tar Valon, ale na pewno też i z innych powodów.Młodzi stali po jej stronie podczas walk - Komnata ode­brała dawnej Amyrlin Laskę i Stułę, a próba jej uwolnienia stanowiła bunt przeciwko prawu, jawny i oczywisty - ale Gawyn żywił wątpliwości odnośnie do wszystkich Aes Sedai dużo wcześniej, zanim usłyszał zarzuty, jakie postawiono Siuan Sanche.Że to one pociągają za sznurki i sprawiają, iż trony tańczą tak, jak one chcą, było stwierdzeniem powtarzanym tak często, że ledwie zwracał na nie uwagę, ale z kolei sam, na własne oczy, widział, jak za te sznurki pociągano.Czy raczej widział efekty tego pociągania, a tańczącą osobą była jego własna siostra Elayne, którą nie dość, że stracił zupełnie z oczu, ale która w ogóle zniknęła, przynajmniej na ile mu było wia­dome.Ona i jeszcze ktoś.Bił się, by Siuan nie odzyskała wol­ności, a potem zmienił zdanie i pozwolił jej uciec.Gdyby Elai­da to odkryła, korona matki nie pomogłaby mu ujść z życiem.A mimo to postanowił zostać, ponieważ jego matka zawsze wspierała Wieżę, a jego siostra chciała zostać Aes Sedai.I dla­tego, że jeszcze jedna kobieta chciała nią zostać.Egwene al'­Vere.Nie miał prawa nawet o niej myśleć, ale porzucenie Wieży równałoby się porzuceniu także i jej.Z takich właśnie błahych powodów mężczyzna wybierał swój los.Ale świado­mość, że są one błahe, bynajmniej niczego nie zmieniała.Wędrował długimi krokami od jednego stanowiska do dru­giego, wpatrzony pełnym nienawiści wzrokiem w owiewane przez wiatr, zwarzone suszą łąki.I takim to sposobem znajdo­wał się teraz tutaj, licząc, że Aielowie nie zaatakują mimo ­albo właśnie dzięki temu, o czym Mądre Shaido rozmawiały z Coiren i pozostałymi.Podejrzewał, że są ich w okolicy rze­sze, dostatecznie duże, by go pokonać, nawet przy wsparciu Aes Sedai.Miał się udać do Cairhien i nie potrafił określić swego stanowiska względem tego rozkazu.Coiren wymogła na nim przysięgę, że zachowa swą misję w tajemnicy, a nawet wówczas wyglądała, jakby strachem przejmowały ją własne słowa.Cóż, być może się naprawdę bała.Zawsze należało starannie zbadać to, co powiedziała Aes Sedai - nie mogły kłamać, ale potrafiły nadzwyczaj zręcznie naginać prawdę ­a jednak nie wychwycił żadnych ukrytych znaczeń.Sześć Aes Sedai jechało do Smoka Odrodzonego z prośbą o towarzysze­nie im do Wieży, wraz z Młodymi - którymi miał dowodzić syn królowej Andoru - w charakterze gwardii honorowej.Mógł istnieć tylko jeden powód, który najwyraźniej wstrząsnął Coiren do tego stopnia, że ledwie o nim napomknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •