[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.raczej wyjaśnić.Zack patrzył, jak cudowny rumieniec oblewa jej policzki.Julie pośpiesznie pochyliłagłowę i w skupieniu upychała swoje gęste loki pod niebieską, zrobioną na drutach włóczkowączapką.- Mówiłeś, \e chcesz, bym powiedziała policji wszystko.Chyba nie oczekujesz, bym.wyznała.\e ty.i ja.- Wymieniłaś prawie wszystkie zaimki - dra\nił się Zack - mo\e dorzuciłabyś dokompletu jakiś czasownik?Naciągnęła rękawiczki, oparła dłonie na swych szczupłych biodrach i popatrzyła naniego z komicznie krytyczną miną.- Ale pan dowcipny, panie Benedict.- Muszę dotrzymywać ci kroku.Z udanym niesmakiem pokręciła głową i skierowałasię w stronę tylnego wyjścia przy końcu krótszego korytarza.Szkoda czasu na słowną\onglerkę, pomyślał i ruszył za nią.Wyszła na zewnątrz.Niebo było jasne, oślepiającobłękitne.Panował chłód, ale ju\ nie tak przenikliwy jak wczoraj.Zwiat dookoła, zuformowanymi przez wiatr wysokimi zaspami i głębokimi kraterami, przypominał arktycznąkrainę czarów.- Nie zamierzałem lekcewa\ąco potraktować twojego pytania - wyjaśnił.Zamknął za sobą drzwi.Wciągnął rękawiczki i ostro\nie wkroczył na utworzoną przezwiatr ście\kę.Obok wznosiła się pięciostopowej wysokości zaspa.Julie odwróciła się izaczekała, a\ podejdzie bli\ej.Na widok oblanej słońcem twarzy zapomniał słówprzygotowanej przemowy.Z włosami ciasno upchniętymi pod czapką, bez makija\u pozaodrobiną szminki, z tą swoją porcelanową cerą i olbrzymimi, jasnymi, przypominającymiklejnoty, szafirowymi oczami, obramowanymi ciemnymi rzęsami i pięknie zarysowanymibrwiami, wyglądała cudownie.- śartowałem, nie chciałem, byś im opowiedziała, jak blisko byliśmy ze sobą, towyłącznie nasza sprawa.Ale oni ani na chwilę nie zapomnieli, za co zostałem skazany -dodał, odzyskując pewność siebie - za morderstwo.Ktoś taki nie zawaha się przedzmuszeniem dziewczyny do seksu.Znając obrzydliwą mentalność większości glin, mo\naprzewidzieć tok ich rozumowania.Je\eli zaprzeczysz, \e cię zgwałciłem, będą cisnąć, byśprzyznała, \e pragnęłaś, bym cię przeleciał, no i w końcu do tego doszło.- Nie mów o tym tak! - Była oburzona niczym chodząca niewinność, jaką zresztą jest,pomyślał Zack.- Tak będą myśleli - wyjaśnił.- Spróbują podejść cię na wiele sposobów.Na przykładpoproszą o opisanie domu, w którym się ukrywałem, rzekomo po to, by go zlokalizować iprzeszukać.Potem zaczną wypytywać o sypialnie i ich umeblowanie.Kto wie, jak do ciebiepodejdą, ale z chwilą, gdy oka\esz się, jak na brankę, zbyt dobrze poinformowana - albo zbytprzejęta - w sprawach mnie dotyczących, zaatakują.Gdy cię tu wiozłem, nie spodziewałemsię, \e dostarczę im tak dobrego powodu do uznania cię za wspólniczkę.I nigdy by do tegonie doszło, gdyby ten ciekawski kierowca nie.Urwał i pokręcił głową.- Tam na parkingu, gdy prawie uciekłaś, nie myślałem o niczym poza natychmiastowąpotrzebą złapania cię.Nie sądziłem, \e ten szofer przyjrzy się nam tak dobrze, by pózniejrozpoznać.No có\, stało się i nie ma sensu dłu\ej się nad tym rozwodzić.Je\eli gliny zapytającię o ten epizod, opowiedz dokładnie, co się wydarzyło.Będą uwa\ać cię za bardzo odwa\ną- taka byłaś.- Poło\ył dłonie na jej ramionach i dodał: - Posłuchaj uwa\nie, bo za chwilę nadobre zostawimy ten temat.Chcę, byś mi coś obiecała.Gdy policjanci zaczną cię wypytywaćo nas, a tobie wymknie się coś, co pozwoli im przypuszczać, \e byliśmy ze sobą blisko.- Co takiego? - przerwała Julie.Rozpaczliwie pragnęła zakończyć tę rozmowę, zanimcałkiem popsują sobie nastrój.- Chcę, byś opowiedziała, \e cię zgwałciłem.Zaskoczona, z otwartymi ustami, patrzyła na niego.- Zostałem skazany za morderstwo - przekonywał - uwierz mi, nic nie jest w staniebardziej popsuć mojej reputacji, a ju\ na pewno oskar\enie o gwałt.Ale w ten sposób ty mo\euratujesz swoją, a jedynie to się dla mnie liczy.Rozumiesz, prawda? - zapytał.W odpowiedzirzuciła mu zdziwione spojrzenie.Jej głos zabrzmiał miękko i bardzo, bardzo słodko.- Tak, Zack - powiedziała z rzadką u niej uległością.- Rozumiem.Rozumiem, \e.całkiem zwariowałeś! - Dłońmi pchnęła go mocno w ramiona, a\ zaskoczony upadł do tyłu ile\ał w wysokiej zaspie, rozpostarty niczym orzeł.- A to, u diabła, za co!? - zawołał.Gramolił się z głębokiej dziury powstałej pod jegocię\arem.- Za to.- zaczęła z anielskim uśmiechem, stojąc z rękami na biodrach, na lekkorozstawionych nogach -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]