[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. O, Jezu, teraz się nasiliło. Chcesz trochę zupy? zapytał Harry, otwierając termos. Nie, dzięki.Rita już we mnie wepchnęła sporą porcję.Jeszcze kropla,a pęknę. Potarł o siebie dłonie, chcąc najwyrazniej złagodzić kolejny atak kłu-jącego bólu. A tak przy okazji, jestem po uszy zakochany w twojej żonie. A kto nie jest? I chciałem ci jeszcze podziękować, że poszedłeś mnie szukać.Uratowałeśmi życie, Harry. Dzień bez bohaterskiego czynu byłby dniem straconym podsumowałHarry, przełykając porcję zupy. Co się tak właściwie z tobą stało? Rita ci nie powiedziała? Stwierdziła, że powinienem to usłyszeć bezpośrednio od ciebie.Brian zawahał się.Jego oczy błyszczały w ciemnościach.W końcu powie-dział: Ktoś mnie uderzył.Harry omal nie zakrztusił się zupą. Zostałeś zaatakowany? Rąbnięto mnie w tył głowy. Nie mogę w to uwierzyć. Jako dowód mogę pokazać guzy. Chcę je zobaczyć.Brian podsunął się do przodu i pochylił głowę.Harry ściągnął rękawiczki i dotknął wskazanego miejsca.Bez trudu wyczułdwa wyrazne guzy, różnej wielkości, umiejscowione z tyłu czaszki, jeden z nich121położony trochę wyżej, na lewo od drugiego. Wstrząs mózgu? Nie mam żadnych objawów. Ból głowy? O, tak cholerny. Podwójne widzenie? Nie. Trudności w mówieniu? Nie. Jesteś pewien, że nie zemdlałeś? Absolutnie zapewnił Brian, odchylając się z powrotem do tyłu. Gdybyś zemdlał, mogłeś się solidnie potłuc, upadając na występ lodu. Wyraznie pamiętani, że zostałem uderzony od tyłu z przekonaniemstwierdził Brian i to dwukrotnie.Za pierwszym razem cios nie był dostatecz-nie silny częściowo ochronił mnie gruby kaptur.Zachwiałem się, ale udało misię utrzymać równowagę, zacząłem się odwracać i wtedy otrzymałem znaczniesilniejsze uderzenie, tak że zrobiło mi się ciemno przed oczami. Następnie zaciągnął cię w ukrycie. Zanim ktokolwiek zdążył zobaczyć, co się dzieje. To cholernie mało prawdopodobne. Był porywisty wiatr.Znieg padał tak gęsto, że widoczność spadła do dwóchmetrów.Miał doskonałą zasłonę. Czyli twierdzisz, że ktoś próbował cię zamordować. Zgadza się. Ale dlaczego, w takim razie, zaciągnął cię za chroniącą przed wiatrem, wy-stającą krę? Gdybyś leżał na otwartej przestrzeni, zamarzłbyś na śmierć w ciągupiętnastu minut. Może myślał, że zabił mnie uderzeniem.Tak czy owak, pozostawił mniena otwartej przestrzeni.Doczołgałem się za taflę lodu, kiedy wszyscy odjechali.Kręciło mi się w głowie, miałem mdłości, było mi zimno.Udało mi się schronićprzed wiatrem, zanim powtórnie straciłem przytomność. Próba morderstwa. Tak.Harry nie mógł w to uwierzyć.Jak na jeden dzień, miał już zbyt wiele kłopo-tów na głowie.Nie był w stanie dać sobie rady z kolejnym zmartwieniem. Stało się to w chwili, gdy przygotowywaliśmy się do odjazdu z miejscatrzeciego odwiertu Brian przerwał, sycząc przez chwile z bólu. Moje stopy;mam uczucie, jakby wbijano w nie rozżarzone igły, zamoczone w żrącym kwasie. Mocno przyciskał kolana do nóg Harry ego, ale po minucie ponownie zacząłsię rozluzniać.Był twardy, zaczął mówić dalej, jakby nic się nie stało. Aa-dowałem sprzęt na ostatnią przyczepę.Wszyscy byli zajęci pracą.Wiatr zacinał122szczególnie ostro, śnieg padał tak intensywnie, że straciłem pozostałych z oczui wtedy właśnie otrzymałem cios. Ale kto to zrobił? Nie byłem w stanie go zauważyć. Nawet kątem oka? Nie. Czy coś do ciebie mówił? Ani słowa. Jeśli chciał twojej śmierci, dlaczego nie zaczekał do północy? Wyglądana to, że niebawem umrzesz razem z nami wszystkimi.Dlaczego zależało mu naczasie? Cóż, może. Tak? To zabrzmi trochę dziwnie.ale pewnie dlatego, że noszę nazwisko Do-ugherty.Harry od razu zrozumiał. Tak, rzeczywiście, dla pewnego rodzaju maniaków mógłbyś stanowić wy-marzoną ofiarę.Zabicie Dougherty ego jakiegokolwiek Dougherty ego mo-że dać mniemanie wpływania na bieg historii.Myślę, że jestem w stanie wyobra-zić sobie psychopatę, który widziałby w tym wyjątkowy dreszczyk emocji.Obaj zamilkli.W końcu odezwał się Brian: Ale kto spośród nas jest szaleńcem? Trudno w to uwierzyć, prawda? Tak.Ale nie wątpisz w prawdziwość tego, co powiedziałem? Oczywiście, że nie.Trudno zakładać, że sam sobie zadałeś w głowę dwaciosy, na skutek których straciłeś przytomność, a następnie zaciągnąłeś się w od-dalone miejsce.Brian westchnął z ulgą. Od jakiegoś czasu jesteśmy poddani ciągłej presji. stwierdził Harry. Jeśli któryś z nas miał ukryte psychopatyczne skłonności niezauważalnew normalnych warunkach mogło się zdarzyć, że nadmiar stresów spowodowałich gwałtowne ujawnienie.Masz jakieś podejrzenia? Podejrzenia co do osoby? Nie. Spodziewałem się, że wymienisz George a Lina. Z bliżej mi nie znanych powodów, George nie przepada za mną i mojąrodziną niewątpliwie dał tego liczne dowody.Ale bez względu na jego za-chowanie, bez względu na to, co go ugryzło w tyłek, nie wierzę, że mógłby byćmordercą. Nie możesz mieć pewności.Podobnie jak i ja nie wiesz, co się kryje w jegogłowie.Tylko nielicznych ludzi jest się w stanie poznać do końca.Jeśli chodzi123o mnie.Rita jest jedyną osobą, za którą mógłbym ręczyć i nie mam co do niejżadnych wątpliwości. Zgadza się, ale przecież dzisiaj ocaliłem mu życie. Jeśli jest psychopatą, czy miałoby to dla niego jakiekolwiek znaczenie?Trudno nam to zrozumieć, ale z jakichś, tylko jemu znanych powodów, mogło goto nawet umocnić w decyzji o morderstwie.Wiatr zatrząsł pojazdem.Płatki śniegu zakotłowały się ponad dachem kabiny.Po raz pierwszy w ciągu całego dnia Harry znalazł się na krawędzi rozpaczy.Był fizycznie i emocjonalnie wyczerpany. Czy on ponowi próbę? zapytał Brian
[ Pobierz całość w formacie PDF ]