[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— O, mistrz, mistrz — szepcą zalękli ludzie.Jego jednak nic nie obchodzi, o czym kto szepce.Gargantua… Ganiasz… Witeliusz… Wszystkim się zdawało, że gość już dawno przestał, jemu jeszcze mało!Gość w ostatniej chwili… Jest to indywiduum chytre i bardzo przemyślne.Nikt go nie prosił, bo go mało kto zna.On natomiast zjawia się — nie na świąteczne przyjęcie, broń Panie Boże! — on wpadł jedynie na krótką chwilę, aby złożyć życzenia.To bardzo rozczulające.Złożył te życzenia i siedzi.Bardzo chwali obrazki i ogromnie podoba mu się mieszkanie.To też ładnie z jego strony, ale czemu opryszek nie odchodzi? Pan Bęcwalski spogląda ukradkiem na połowicę, a ona na niego.Rozmowa rwie się jak sparciałe sznurowadło u buta, a gość siedzi, a gość siedzi.Z pobliskiej komnaty słychać brzęk talerzy, bo już nakrywają stół.Gość złowił to uchem i zaczyna bredzić o bombie atomowej.Zjawiają się goście uprawnieni, prawidłowo zaproszeni na sympozjon.A ten nic! Cholera, nie gość… Żona patrzy na męża, mąż na żonę, a oboje na ciężki przycisk, którym by można ludzką głowę roztłuc jak wielkanocne jajko.A gość nic.Siedzi.Służebna dziewoja szepce coś do ucha pani, pani szepce coś do pana, on zaś po cichej walce z dusza, dobywa wreszcie z gardła słowa kolczaste:— Może pan zostanie na świeconym? Wtedy łajdak gość wykrzyka:— Ach, jakże się zasiedziałem! Ale skoro państwo tak łaskawi…Koszmarną odmianą jest gość uparty.Mamy do takiego wielki żal, jest to bowiem człowiek bez litości i z sercem kamiennym.Zaprosili go jak kogo dobrego, nakarmili, napoili, on zaś, na nic nie bacząc, czarną odpłaca się niewdzięcznością.Jest już bardzo późno, przyzwoici ludzie pięknie się żegnają i idą spać.Wszyscy już wreszcie odeszli, a ten tkwi, jakby wrósł korzeniami w urodzajna ziemię.Pani domu powoli blednie i słania się na nogach.Wzdycha, chwyta się za głowę na znak, że jej pęka głowa nieszczęsna.Zrozumiałby głuchoniemy, pojąłby Hotentot, a on to nic.Lekkomyślny gospodarz spogląda niby nieznacznie na zegarek, co na gościu najmniejszego nie czyni wrażenia.Wreszcie pani domu, zdobywszy się na bohaterstwo idzie spać.Pana gościa bynajmniej to nie wzrusza, bo jest jeszcze pan domu.Wprawdzie coraz bardziej bladosiny, ale jest.Gość obrasta powoli mchem.Wyborny zwyczaj wynoszenia gości przez silnych pachołków, praktykowany w oberżach, nie jest, niestety, przyjęty w gościnnych domach.Równie ponurą odmianą jest „gość z kwiatkiem”.Przychodzi z tym warzywem w dzień świąteczny, oczywiście w chwili sposobnej, mocno kiełbasą pachnącej.Nie przyszedł jak byle łapserdak z pustymi rękami.Kwiatek przyniósł! Pamiętał, miał wydatki, niósł zielsko, trudził się.Zaproszeni nawet kwiatka nie przynieśli, on jednak serce ma czułe i wielkie.Niby to drobiazg, ale zawsze kwiatek… Hołd dla pani domu.Pan mąż powinien być zadowolony, że „uczcili mu… małżonkę, chociaż tylko po kądzieli”.Przeto żona powiada do męża:— Trzeba by go zaprosić…— A to czemu?— Przecie przyniósł kwiatek…Stawiają badyl na stole, a gościa sadzają za stołem.Wtykają w niego kręte kiełbasy i potężne salcesony.Ja bym mu dał do zjedzenia ten kwiatek.Długa praktyka wykazuje, że w przedświątecznym okresie należy bacznie zwracać uwagę na wszystko, co się mówi, i nie rzucać słów na wiatr, aby uniknąć gości niepożądanych.Kobieta podejść się nie da, w lot bowiem świetnym umysłem przejrzy wszystkie sztuczki, mężczyzna natomiast powoli myślący ani się spostrzeże, jak go przywiodą na hak.Spotyka go znajomek i wykrzyka:— Wyjeżdżam na święta, bo w Krakowie nie wiadomo, co począć?Ponieważ znajomek wyjeżdża, więc się go bać nie trzeba.Mężczyzna powiada przeto przeciwnie:— My zostajemy… Będzie u nas kilka osób w drugie święto…— O, to mi serdecznie żal, że wyjeżdżam.Zresztą pal licho.W pociągach tłok… Wie pan co? Jeśli nie zrobię państwu wielkiego ambarasu, to i ja wpadnę! Co pan o tym myśli?Człowiek, tak haniebnie ocyganiony, myśli, że zostanie wśród domowych pieleszy pobity po głowie przedmiotem tak zbrodniczym, jak wałek od ciasta, powiada jednak konającym głosem:— Ależ bardzo prosimy…Mógłbym tak przez dwa dni świąteczne wyliczać niezwykłe odmiany gości i ponure ich sposoby.Jest jeszcze do omówienia: gość—dowcipny, gość–kretyn, gość–mówca, gość–daleki kuzyn, gość z niezwykłą nowiną.Wszystko to jednak tylko wesołe żarty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]