[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomiędzy mury? - Montfallcon przetarł oczy mrucząc do siebie.- Nie, najpierw należy zrobić coś innego.Nie trzeba nikogo wysyłać do podziemi.Jeszcze nie teraz.- Co powiedziałeś, mój panie? Nie słyszę cię.Quire, który wszystko dosłyszał, zerwał się na równe nogi.- To wspaniały plan.Czy możemy połączyć nasze siły, lordzie Montfallconie?Lord Kanclerz nie zwrócił na niego uwagi.- Bandy z lochów nie mają wiele wspólnego z naszymi kłopotami.Powodem są wybujałe apetyty.Zła krew.Narośl rakowata, którą trzeba wypalić.Wszelkie zło musi zostać usunięte z pałacu.Quire przygryzł wargi.- Moglibyśmy jednak zacząć od podziemi, milordzie.- Próbował zjednać sobie Montfallcona.- Najpierw zajmiemy się korupcją ukrytą, potem jawną, co ty na to, lordzie?Montfallcon go nie słuchał.- Wszyscy winni muszą umrzeć - zwrócił się do Królowej.Niepewnym krokiem podszedł bliżej tronu.- Nie ma już innego wyboru.Okaż Albionowi, że jesteś czysta.Wydaj wyrok na nieczystych!- Ależ, lordzie Montfallconie.To właśnie proponujemy.- A zatem pozwól mi wysłać ludzi, którzy tego dokonają.- Taka jest nasza wola.- Zmarszczyła brwi szukając pomocy u Quire’a, który tylko bezradnie wzruszył ramionami.- Dobrze - stwierdził Montfallcon i skierował się ku wyjściu.- Wasza lordowska mość - powiedziała.- Jeszcze jedno.Co z Perrottami? Czy wiesz, kiedy zamierzają wyruszyć przeciwko Arabii?- Za trzy dni - powiedział i zniknął.- Aha.- Odwróciła się do Quire’a.- Trzeba przesłać Tomowi Ffynne’owi wiadomość do Porthmouth.Ale co mu kazać? Przyłączyć się do Perrottów czy zaatakować ich? Jeśli przystąpi do nich, wywoła wojnę na pół świata.Jeśli zaatakuje, będziemy mieli wojnę domową.Posunięcia Arabii zaś są dość osobliwe.Wiemy o wielkiej flocie, którą wysłali, nie mamy jednak pewności co do ich zamiarów.Czyżby lord Shahryar groził nam: wojna albo małżeństwo?- To możliwe - zgodził się Quire.- Gdybyśmy chcieli uniknąć konfliktu zbrojnego.- Oho! - Spojrzała na niego z góry.- Oddać się Hassanowi? Czy zgodziłbyś się na to, Quire?Spuścił oczy.- Możesz odejść.- Co?- Względy dyplomatyczne przemawiają za tym, żeby cię tu nie było.- Wyraźnie okazywała mu swą władzę.- Powiedz mi jeszcze, czy sadzisz, że wyprawa do podziemi nas zbawi?- Do pewnego stopnia.Szlachta będzie miała zajęcie.- A zatem uważasz mój sposób rządzenia za słuszny.- Nigdy nie sądziłem inaczej.- Nie chciał wychodzić.Z drugiej jednak strony, musiał spotkać się z Alys i Philem, a także w miarę możliwości porozmawiać z Tinklerem.Trzeba ostrzec ich, wyznaczyć nowe zadania.Wstał, skłonił się godnie.- Kiedy Wasza Wysokość pragnie widzieć mnie z powrotem?- Dziś lepiej będzie, jeśli zejdziesz ludziom z oczu.Spotkamy się wieczorem, w mojej sypialni.- A zatem przyjdzie mi być tajemnym kochankiem - stwierdził oschle.- Zostałem uznany za łotra.Potrząsnęła przecząco głową.- Nie, ty jesteś łotrem, kochany, mądry kapitanie.Teraz wiem, że szelmostwo jest twą naturą.- Pragniesz mnie ukarać?- Czemu niby? Wciąż cię kocham.Zmieszany Quire tłumnymi salami przeszedł z powrotem do prywatnych apartamentów, a przez całą drogę starał się uporządkować myśli.Zrozumiał tyle, że od chwili samobójstwa Wallisa ich role odwróciły się.W przeszłości nigdy nie pozwoliłby postawić się w takiej sytuacji.Najpilniejsze było odzyskanie autorytetu.Najpierw poszedł do seraju, gdzie odszukał Phila, odprowadził go na bok i ukarał za głupotę.Potem kazał mu odnaleźć natychmiast Alys Finch i umówić ją na spotkanie w labiryncie.Następnie wysłał do miasta kuriera z wiadomością dla Tinklera.Nie miał jednak pewności, czy posłaniec znajdzie gdzieś jego dawnego sługę.Był sfrustrowany, odczuwał potrzebę działania, ale brakowało mu wystarczających informacji.Poszedł do doktora Dee, który przyjął go niechętnie, zajęty opatrywaniem rany na przedramieniu.- Jest coraz gwałtowniejsza.Napoje już nie skutkują.Będziesz musiał zrobić mi nową.- Doktor Dee był zbyt chory, by udać się do Sali Audiencyjnej jako ucho Quire’a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]