[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziś jesteś gościem.Siadła.Peter zajął się ekspresem, postawił cukier.Śmietankinie podał – gdy oblała album kawą, zaobserwował, że pijeczarną.„Wciąż nie wiem nic o jej przeszłości, marzeniach,upodobaniach… Nie wiem nawet, czy słodzi kawę.Jakże kar-kołomne zadanie przede mną” – pomyślał zdenerwowany. – Chciałbym cię lepiej poznać.Opowiedz o sobie.Czymasz rodzinę? – Tak, dyrektorze Abel.Mam ciotkę – siostrę ojca.Miesz-ka w Symferopolu.Pisujemy do siebie okazjonalnie.Rodzice286 ⁄287#Infover WM rrgzztgyn06al6uiig4bppidcwc8j0ewtwwq00sg#nie żyją.Jest też macocha i dwaj przyrodni bracia.Mieszkają w Nachodce. – Ta Nachodka – gdzie to? Nie znam tej nazwy. – To duże wojskowe miasto blisko Władywostoku.Stoosiemdziesiąt tysięcy mieszkańców – dodała z dumą.– Doniedawna tajne. – Co lubisz? Jakie masz zainteresowania? – W CV napisałam dużo – teatr, kino, jazz.Ale tak na-prawdę to ostatnio nie miałam możliwości oddawać się tymsprawom; nie miałam czasu i nie miałam forsy.Gdy ojciecumarł, a właściwie zginął, cofnięto mi stypendium, a potemakademik – mówiłam już wam, dlaczego.Ledwie wiązałamkoniec z końcem i czasu na kulturę nie było. – Kiedy ostatnio byłaś w teatrze, na koncercie? – W teatrze to – wstyd przyznać – latem, w Białym, naKról umiera Ionesco.A na koncercie – tu się zaśmiała – to w zeszłym tygodniu.W Birobidżanie na stadionie w DzieńZwycięstwa.W połowie zaczęło padać i wszyscy zmokli.Uniósł kieliszek i gestem zachęcił ją do tego samego. – To dobre, oryginalne portugalskie wino deserowe.Napewno będzie ci smakować.Pociągnęła jeden mały łyczek i potem dwa głębsze.Piłana rosyjski sposób – nie odstawiała nieopróżnionego kie-liszka.„Dobra nasza” – pomyślał, dolewając. – Sama chodzisz do teatru i na koncerty? – Taki tam koncert.Święto, darmowy wstęp, sama za-szłam.Spacerowałam.A do teatru to nie sama oczywiście.W Białym byłam z kolegą, Kolą. – To kochanek? – Wybaczcie…Spojrzała ze zdziwieniem i jakby wyrzutem. – Nie jest ci za ciepło? Zdejmij żakiet.Daj, odłożę go. – Rzeczywiście, ciepło u was – powiedziała, oddając mugórę swego granatowego kostiumu.#Infover WM wpdp8jguatdm6cj2ho8be41kyyiuxh1xahgl0fnd#Ba, nie na darmo ustawił grzanie na max. – Jak trafiłaś tu, do Keyaki Kugła? – Zwyczajnie, z ogłoszenia.Wisiało w internecie, że po-trzebna ekonomistka; wysłałam podanie i udało się. – To Sipowskij cię przyjmował, prawda? Jak to przebie-gało? – Po prostu – zadzwonił, abym przyjechała, zgodziłamsię na warunki i zaraz po świętach zaczęłam. – Tak po prostu? Nie robił żadnych aluzji? – Nie… O jakie aluzje wam chodzi? – Nie wiem.Zastrzeżenia jakieś, warunki? – Nie, żadnych.Powiedział tylko, że sprawdzi mnie w pracy.Uniósł kieliszek.Towarzyszyła mu po swojemu – do dna –więc znowu uzupełnił. – I sprawdził? – Nie rozumiem? Ach! No sprawdził jakoś ten bilans.Naj-pierw miał wątpliwości, ale potem w zasadzie pochwalił. – Ja nie o bilans pytam.Czy ciebie sprawdził.Jako kobietę.Rumieniec oblał jej twarz. – To wiecie? Nie, jak dotąd udało mi się wymigać. – Co mam wiedzieć? – Że on taki… – Jaki? – No wiecie… Nie chciałabym mówić, plotek rozsiewać. – Co tak siedzisz sztywno jak w szkole? Rozluźnij się! Tenfotel okaże się znacznie wygodniejszy, jeśli usiądziesz głę-biej.Stopy też możesz położyć wtedy na siedzisku.Zdejmijbuty – będzie wygodniej.Bingo! Rzeczywiście skorzystała z sugestii.Buty zostałyzdjęte.Wypili znowu.Podatna była na jego gest podnoszenia kie-liszka.Widocznie nawet w studenckim gronie piło się „nakomendę”.Dolał. – Jak wyglądały twoje stosunki z rodzicami, z braćmi?288 ⁄289#Infover WM ew2w1cctm6i4futb0inkjcukxuhctra8mpjjilgz# – Ojca kochałam i lubiłam, jednak rzadko bywał w domu –parę razy w roku.Byłam jego ulubionym dzieckiem.Możedlatego, że moją matkę bardzo kochał? Matkę słabo pamię-tam – umarła na raka płuc, gdy miałam cztery lata.Obojekochałam, szczególnie ojca.Ojca dłużej – zginął na służbiedopiero rok temu.On dopingował mnie, bym studiowała,załatwił stypendium.Gdy zginął, wszystko zaczęło źle siędziać… Cofnęli stypendium, straciłam niezłą pracę, miej-sce w domu studenckim… Ale to już wiecie, opowiadałamwtedy, w nocy… – zarumieniła się i przerwała na chwilę.Wzięła herbatnika.– Macocha jest mi obojętna, ja jej też.Bracia przyrodni – właściwie przybrani – co mogą miećwspólnego ze starszą niby-siostrą? Nie lubiliśmy się – oj-ciec mnie faworyzował, a macocha ich.Tamara ciężko pra-cowała, by nas utrzymać; ja jej pomagałam dom prowadzić,ale darliśmy ze sobą koty.Na pewno do mnie nie tęsknią,ja do nich też. – Czy rodzice bili cię?Rumieniec.Wsadziła drugą połowę herbatnika do ust.Po-piła resztą kawy z filiżanki; na pewno już była zimna.Wstałi zapytał: – Jeszcze kawy? A może czegoś innego? Herbata? Sok?Woda? – Dziękuję, poproszę jeszcze kawy.Uruchomił ekspres.Usiadł. – Więc czy byłaś bita? – Matka… nie pamiętam, chyba nie.Macocha tak dosłow-nie mnie nie biła, ale wytarganie za uszy, palnięcie dłoniąlub ścierką było u niej normalną metodą wyrażania dez-aprobaty.Z większą karą czekała jednak na ojca.On prze-kładał mnie przez kolano i prał – ręką, jak wy, i jak wy – nakwaśne jabłko.Robił to tylko raz, w dniu przyjazdu.Maco-cha mówiła mu, że mi się uzbierało i lał mnie na samym po-czątku.Potem już miałam spokój.Do następnego przyjazdu.#Infover WM qg8gnpfj4rhh6gvtwyrysyimpxrothh66cpletg2# – Bałaś się ojca i tego lania? – Nie.Tatusiek był w porządku.Zawsze tęskniłam za nim.Nie mogłam się doczekać, kiedy będzie miał przepustkę.Tolanie to był wstęp do szczęśliwych dni z nim.Takich dni byłomało, zawsze za mało.Przyjeżdżał tylko parę razy w roku,na kilka dni zaledwie.To były święta.Wesołe.Nic, że dupapiekła – fajnie było.Pokiwała smętnie głową do własnych myśli, ale oczy jejpromieniały, a twarz rozjaśnił błogi spokój czarownychwspomnień minionego dzieciństwa.Nalał jej kawy, a sobie herbaty z samowara.Poczęstowałherbatnikiem. – Czy ojciec robił jakieś zakusy na ciebie jako kobietę?Oburzyła się. – Nie, no co wy! Nic takiego nie miało miejsca.Jak mo-żecie!? – Przepraszam za to pytanie, ale to wcale nierzadkie.A inni dorośli, jak byłaś dzieckiem? – Nie.Niechęć okazała grymasem i odwróceniem wzroku. – Masz chłopaka?Przez chwilę czekał na odpowiedź. – Teraz nie.Nie miałam czasu.Nie wiecie, jak to jest pra-cować i studiować równocześnie.Prać, prasować, sprzątać,zakupy robić.Czasem gotować.Na nic nie ma czasu – nawetna chłopaka. – A tu? Nie miałaś więcej czasu? – Do czwartku – może trochę – skrzywiła usta.– Ale ni-kogo nie mam.Zbyt krótko tu jestem, by kogoś poznać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]