X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiała rozpoznać Tiffany, gdyż zniżyła się domrugnięcia w jej stronę, po czym ze znudzeniem odwróciła głowę.W chatce babci Weatherwax nie byłojuż żadnych myszy.Ty patrzyła na nie tak, że pojmowały, jak bardzo są bezwartościowe, i wynosiły siędyskretnie. się do niej z wdzięcznością.- Aha.Zgaduję, że jest panienka czarownicą.- Tak, ten szpiczasty kapelusz to dość wyrazna wskazówka, prawda?- Ale nie czarna sukienka, jak widzę.?Tiffany usłyszała przefruwający znak zapytania.- Kiedy będę stara, w północ się odzieję - powiedziała.- Całkiem odpowiednio - zgodził się pastor.- Ale teraz nosi panienka zieleń,biel i błękit, kolory wzgórz, czego trudno nie zauważyć.Zaimponował Tiffany.- Czyli nie jest pan zainteresowany polowaniem na czarownice?Trochę głupio się czuła, pytając o to wprost, ale była podenerwowana.Pastor Egg pokręcił głową.- Mogę zapewnić, madame, że Kościół już od setek lat nie uczestniczyłpoważnie w tego rodzaju przedsięwzięciach! Niestety, niektórzy mają dobrąpamięć.No cóż.Zaledwie kilka lat temu słynny pastor Oats ogłosił w swoimgłośnym  Testamencie z gór , że kobiety, określane jako czarownice, wopiekuńczy i praktyczny sposób ucieleśniają najwspanialsze ideały prorokaBruthy.Mnie to wystarczy.Mam nadzieję, że panience też.Tiffany rzuciła mu swój najsłodszy uśmiech, który jednak nie był słodki, choćsię starała.Słodycz jakoś jej nie wychodziła nigdy.- Ważne, żeby w takich sprawach nie było niejasności, prawda?Pociągnęła nosem, ale nie wyczuła żadnego odoru prócz lekkiego zapachumydła do golenia.Mimo wszystko będzie musiała mieć się na baczności.k�To był dobry pogrzeb; z punktu widzenia Tiffany dobry pogrzeb odbywał sięwtedy, kiedy główny bohater był naprawdę stary.Widywała już takie - zbytwiele - kiedy był mały i owinięty w całun.W Kredzie trumien praktycznie nieużywano, ani właściwie nigdzie indziej.Porządne drewno jest zbyt cenne, bomogło sobie gnić pod ziemią.Większości wystarczał praktyczny całun z białejwełny - łatwy do wykonania, niezbyt drogi i przyczyniał się do rozwojuprzemysłu wełnianego.Baron jednak odchodził na wieczny odpoczynek w gro-bowcu z białego marmuru, który - jako człowiek praktyczny - zaprojektował,kupił i opłacił już dwadzieścia lat temu.Biały całun znalazł się wewnątrz, bobiały marmur jest za zimny, żeby na nim leżeć.I taki był koniec starego barona, tyle że jedynie Tiffany wiedziała, gdzie jestnaprawdę.Naprawdę chodził teraz ze swoim ojcem po ścierniskach, gdziepłonęły zdzbła zbóż i chwasty, w doskonały dzień póznego lata, w jednejniezmiennie doskonałej chwili, na zawsze zatrzymanej w czasie.Syknęła.- Rysunek!Chociaż rzuciła to słowo pod nosem, ludzie wokół spojrzeli na nią z zaciekawieniem.Jak mogłam być taka samolubna? - pomyślała.Na pewnojeszcze tam leży!Gdy tylko pokrywa grobowca wsunęła się na miejsce z dzwiękiem, któryTiffany miała zapamiętać już na zawsze, odszukała Briana.Wycierał hałaśliwienos, a kiedy na nią spojrzał, miał zaczerwienione oczy.Ujęła go łagodnie pod ramię; starała się mówić spokojnie.- Ten pokój, w którym ostatnio mieszkał baron.jest zamknięty na klucz?Wydawał się zaskoczony.- No pewnie! A pieniądze są w wielkim sejfie w gabinecie.Czemu pytasz?- Było tam coś bardzo cennego.Taka skórzana teczka.Czy ona też trafiła dosejfu?Sierżant pokręcił głową.- Możesz mi wierzyć, Tiff.Po tej.- zawahał się.- Po tej kłopotliwej sprawiezrobiłem spis wszystkiego, co było w tym pokoju.Nic stamtąd nie wynieśli tak,żebym tego nie widział i nie zapisał w swoim notesie.Swoim ołówkiem - dodałdla maksymalnej precyzji.- I nie było tam nic takiego jak skórzana teczka.Jestem tego pewien.- Nie.Bo panna Spruce już ją zabrała - domyśliła się Tiffany.- Ta przeklętapielęgniarka! Może uznała, że w środku są jakieś akty własności albo co.Tiffany wróciła szybko do holu i rozejrzała się.Roland był teraz pod każdymwzględem baronem.Ludzie zebrali się wokół niego z szacunkiem, mówiąc  Byłdobrym człowiekiem albo  Dbał o tę krainę czy  Przynajmniej nie cierpiał iwszystkie te słowa, które mówią ludzie, kiedy nie wiedzą, co powiedzieć.Po chwili Tiffany zmierzała już w tamtą stronę, ale zatrzymała się, kiedyczyjaś dłoń opadła jej na ramię.Podążyła wzrokiem od tej dłoni wzdłuż ręki, ażdo twarzy niani Ogg, która zdobyła gdzieś największy dzban piwa, jaki Tiffanyw życiu widziała.Dokładniej mówiąc, zauważyła, że to tylko pół dzbana piwa.- Przyjemnie zobaczyć taką uroczystość załatwioną jak należy - stwierdziłaniania.- Nie znałam staruszka, oczywiście, ale wydaje się, że porządny był zniego gość.Miło cię znowu widzieć, Tiff.Radzisz sobie?Tiffany spojrzała w te niewinne, wesołe oczy i dalej, na o wiele surowszątwarz babci Weatherwax i rondo jej kapelusza.Skłoniła się.Babcia Weatherwax odchrząknęła z odgłosem jakby przesypywanego żwiru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •