[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajdowały się w niej opowieści o ciemnej magii, która przemieniła zbuntowanych druidów w potworne istoty.Były tam relacje o jej wielorakich zastosowaniach, zaklęciach i czarach, które Bremen wprawdzie odkrył, lecz był wystarczająco rozsądny, żeby się ich wystrzegać.Przytoczone były wszystkie przerażające sekrety o tym, czego magia jest w stanie dokonać, oraz podane przestrogi, które tak wielu spośród tych, co próbowali zdobyć moc, miało zignorować.Były to czasy przełomu i przerażającej zmiany w czterech krainach i tylko Bremen rozumiał, o co toczy się gra.Walker przewracał kolejne strony, odczuwając coraz większy niepokój.Coglin chciał, żeby przeczytał coś specjalnego w tej historii.Cokolwiek to było, jeszcze na to nie natrafił.Kronika odnotowała, że Zwiastuny Śmierci zdobyły Paranor dla siebie.Sądziły, że będzie odtąd ich domem.Lecz lord Warlock czuł się tam zagrożony, lękając się magii uśpionej w kamieniach kasztelu, w głębi ziemi, gdzie pod zamkową fortecą płonęły paleniska.Wezwał więc do siebie czarnych łowców i udał się na północ.Walker zmarszczył czoło.Zapomniał o tym okresie dziejów.Przez pewien czas Paranor był całkowicie opuszczony i mógł wtedy należeć do buntowników.Druga Wojna Ludów ciągnęła się wszakże przez wiele lat.Ponownie przerzucił kilka stronic, prześlizgując się wzrokiem po słowach, szukając czegoś, sam nie wiedział dokładnie czego.Zapomniał o swoim wcześniejszym postanowieniu, o obietnicy danej samemu sobie, że nie da się schwytać w potrzask zastawiony przez Coglina.Jego ciekawość i inteligencja był zbyt rozbudzone, by mogła je powstrzymać ostrożność.Księga zawierała sekrety, do których od setek lat żaden człowiek nie miał dostępu, wiedzę, którą posiadali jedynie druidzi dzielący się nią z plemionami tylko wówczas, kiedy uważali to za konieczne i nigdy poza tym.Taka moc! Jak długo była ukryta przed wszystkimi oprócz Allanona, a przedtem Bremena, a przedtem Galaphile'a i pierwszych druidów, a przedtem.?Przestał czytać, uświadamiając sobie, że tok narracji się zmienił.Pismo stało się mniejsze, bardziej wyraźne.Między słowami pojawiły się dziwne znaki, runy symbolizujące gesty.Chłód przeniknął Walkera Boha do szpiku kości.Cisza wypełniająca pokój stała się ogromna, przeistaczając się w nieskończony, przytłaczający ocean.Do kroćset! wyszeptał w najmroczniejszym zakątku swego umysłu.To formuła zaklęcia, które pogrzebało Paranor!Jego oddech brzmiał chrapliwie, kiedy zmusił się do odwrócenia wzroku od księgi.Jego blada twarz była napięta.Coglin chciał, żeby to właśnie odnalazł - nie wiedział dlaczego, ale to było to.Teraz, kiedy to znalazł, zastanawiał się, czy nie będzie lepiej, jeśli od razu zamknie księgę.Wiedział jednak, że to znowu strach szepce do jego ucha.Ponownie opuścił wzrok i zaczął czytać.Rzeczywiście było tam zaklęcie, magiczna formuła, której trzysta lat wcześniej użył Allanon, by odgrodzić Paranor od świata ludzi.Ze zdziwieniem stwierdził, że ją rozumie.Jego edukacja u Coglina była bardziej kompletna, niż przypuszczał.Skończył czytać opowieść o zaklęciu i odwrócił stronę.Znajdował się tam tylko jeden ustęp.Brzmiał on tak:Raz usunięty, pozostanie Paranor na zawsze utracony dla świata ludzi, zasklepiony i niewidoczny w swych murach.Tylko jeden rodzaj magii posiada moc przywrócenia go światu - ów szczególny, zabarwiony na czarno Kamień Elfów, który został stworzony przez czarodziejski lud ze starego świata na wzór i podobieństwo wszystkich Kamieni Elfów, lecz który jednoczy w sobie wszelkie właściwości serca, umysłu i ciała.Ktokolwiek będzie miał słuszną sprawę oraz prawo, posłuży się nim zgodnie z jego przeznaczeniem.To było wszystko.Walker czytał dalej, lecz stwierdził, że temat nagle się zmienia, i cofnął się w lekturze.Raz jeszcze wolno przeczytał ów ustęp, szukając czegokolwiek, co mógł uprzednio przeoczyć.Nie miał wątpliwości, że starzec chciał, aby to właśnie odnalazł.Czarny Kamień Elfów.Magia, która była w stanie przywrócić do istnienia utracony Paranor.Środek do osiągnięcia celu wyznaczonego w zadaniu, które powierzył mu cień Allanona.„Przywróć światu Paranor i wskrześ do życia druidów”, znowu słyszał w myślach słowa zadania.Oczywiście nie było już żadnych druidów.Lecz może Allanon chciał, żeby Coglin podjął ich dzieło, kiedy już Paranor zostanie przywrócony do istnienia.Wydawało się to logiczne, pomimo zapewnień starca, że jego czas minął - lecz Walker był wystarczająco przenikliwy, by spostrzec, że tam, gdzie w grę wchodzili druidzi i ich magia, logika podążała często krętymi ścieżkami.Przebrnął już przez dwie trzecie księgi.Następną godzinę zajęło mu doczytanie jej do końca.Nie znalazł dalej nic, co mogłoby być przeznaczone dla niego, i powrócił do fragmentu o Czarnym Kamieniu Elfów.Od wschodu nadciągał świt, słabe złociste światło na ciemnym horyzoncie.Walker przetarł oczy i spróbował się zastanowić.Czemu było tu tak niewiele o celu i właściwościach tej magii? Jak wyglądała i czego była w stanie dokonać? Chodziło o pojedynczy kamień, a nie o trzy - dlaczego? Jak to się stało, że nikt o nim przedtem nie słyszał?Pytania te huczały w jego głowie jak uwięzione muchy, drażniąc go i intrygując zarazem.Przeczytał ustęp jeszcze kilka razy - czytał tak długo, aż znał go na pamięć - i zamknął księgę.Pogłoska leżący na podłodze przed nim przeciągnął się i ziewnął, po czym uniósł głowę i zamrugał oczami.Przemów do mnie, kocie, pomyślał Walker.Istnieją sekrety, które znają tylko koty.Może ten jest jednym z nich.Lecz Pogłoska wstał i wyszedł na zewnątrz, znikając wśród rzednącego mroku.Walker zasnął wówczas i obudził się dopiero w południe.Wstał, wykąpał się i ubrał na nowo, bez pośpiechu zjadł śniadanie - cały ten czas zamknięta księga leżała przed nim na stole - po czym udał się na długi spacer.Poszedł przez dolinę na południe, na swoją ulubioną polanę, gdzie rwący potok przepływał hałaśliwie krętym skalnym łożyskiem, wlewając swe wody do stawu, w którym połyskiwały maleńkie czerwone i niebieskie rybki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]