[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez wątpienia karzeł miał jakiś cel, przekazując mu tę niemiłą wiadomość.Nawet zamknięty w magazynie, mwellret był w stanie wyczuć obecność magii elfów i zmusić Jaira do ujawnienia jej.A jeśli jest na wolności.- Mogliśmy się tego spodziewać w każdej chwili - zauważył Edain Elessedil.- Tylko dlaczego zrobił to właśnie teraz? Musi być jakiś powód.I ja mogę być tym powodem, pomyślał Jair w duchu.Foraker też zdawał sobie z tego sprawę.Dlatego mnie pierwszemu o tym powiedział.Z mroku wynurzył się nagle Garet Jax.- Wyruszamy natychmiast - oznajmił.- Zbyt długo już zwlekaliśmy.Nasz cel leży na pomocy.Cokolwiek się tu wydarzyło, nie musimy w tym uczestniczyć.Skoro wokół Cillidellan zebrały się gnomy, będzie dość łatwo.OOOOOOMMMMMMMMMMM!Przerażeni rozejrzeli się pospiesznie wokół.Potworne zawodzenie, głębokie i napastliwe rozdarło ciszę przedświtu.Stopniowo nasilało się, jakby wznosiły je tysiące głosów, przedzierając się przez wiatr i deszcz i unosząc się ponad górami Capaal.- A niech to! - krzyknął Slanter, a jego żółta twarz skrzywiła się, jakby rozpoznał źródło dźwięku.Cała szóstka rzuciła się do drzwi i w ciągu paru sekund byli już na murach.Deszcz i wiatr siekły ich twarze, kiedy wpatrywali się poprzez wzburzone wody Cillidellan na pomoc.OOOOOOMMMMMMMMMMM!Lament wzmógł się, urastając w przeciągłe wycie unoszące się nad wzgórzami.Ten ponury śpiew wznosiły gnomy wzdłuż brzegów Cillidellan, a ich głosy zlewały się w jeden żałobny dźwięk, kiedy sięgały mrocznej tafli jeziora.Na murach poniżej pojawił się Radhomm, wykrzykując rozkazy, i posłańcy rozpierzchli się na wszystkie strony w poszukiwaniu dowódców.Wszędzie panowała gorączkowa krzątanina.Garnizon przygotowywał się na przyjście nieznanego.Ręce Jaira uniosły się do tuniki, odnajdując kojący kształt kryształu wizji i sakiewki ze Srebrnym Pyłem.Garet Jax chwycił Slantera za płaszcz i przyciągnął go do siebie.- Co tam się dzieje?W oczach gnoma widać było strach.- To przywołanie, przywołanie czarnej magii! Widziałem to już kiedyś w Graymark! - Gnom wił się w żelaznym uścisku.- Ale potrzebują jeszcze dotyku wędrowców, Mistrzu Broni! Potrzebują ich dotyku!- Garet! - Foraker odciągnął szorstko Mistrza Broni, wskazując najbliższy brzeg Cillidellan, niecałe sto jardów od miejsca, gdzie kończyła się wysoka zapora.Garet uwolnił Slantera.Wszystkie oczy spojrzały w kierunku, który wskazywał karzeł.Pośrodku zbiorowiska gnomów pojawiły się trzy czarno odziane postacie, wysokie i wyraźne na tle nadchodzącego świtu.- Widma Mord! - wyszeptał ochryple Slanter.- Wędrowcy nadeszli!XXIINad Cillidellan pojawiły się Widma Mord, sunąc tuż nad powierzchnią wody niemal niedostrzegalnymi ruchami.Z twarzami ukrytymi w cieniu kapturów, mogłyby być bezcielesnymi duchami, gdyby nie palce zakończone czarnymi szponami, wysuwające się spod szat i ściskające trzy sękate, wypolerowane, czarodziejskie różdżki.Wokół nich narastał lament gnomów, mieszając się z wyciem wichru.Ci, którzy obserwowali całą scenę z murów Capaal, mieli wrażenie, że czarne postacie wynurzają się właśnie z tego dźwięku.Nagle straszliwe zawodzenie umilkło i gnomy stanęły w milczeniu.Nad Cillidellan słychać było teraz jedynie przeraźliwe wycie wiatru i łoskot fal.Przywódca Widm Mord uniósł wysoko różdżkę.Jego wychudła postać wystrzelała z ochronnej warstwy szat niczym przeklęty kikut martwego drzewa.Niesamowity, przenikliwy dźwięk rozpłynął się ponad wzgórzami i obrońcom wydawało się, że przez chwilę przycichł nawet wiatr.Potem różdżka opadła, kierując się w stronę czarnych wód jeziora; pozostałe dołączyły do niej, stykając się ze sobą i łącząc w jedną, kiedy ich płonące końce zanurzyły się w Cillidellan.Przez chwilę nic się nie działo.Potem różdżki eksplodowały czerwonym płomieniem, który rozdarł taflę jeziora, wgryzając się w jego chłodną ciemność.Wody zadrżały i uniosły się, a potem zaczęły wrzeć.Rozległ się wrzask gnomów, pełen strachu i radości równocześnie, po czym armia cofnęła się od brzegów jeziora.- To przywołanie! - krzyknął Slanter.Czerwony ogień przedarł się w mroczną, nieprzeniknioną czerń, docierając do głębi, gdzie nie dochodziło już światło.Płomienie rozprzestrzeniały się w wodzie niczym plama krwi, a na powierzchni z głośnym sykiem wybuchały gejzery pary.Całe jezioro kipiało.Obrońcy na wałach fortecy karłów zamarli, nie wiedząc, co począć.Coś miało się wydarzyć, coś, czego nie da się opisać, i nikt nie wiedział, jak to powstrzymać.- Musimy stąd uciekać! - Slanter niecierpliwie szarpał Gareta Jaxa.W jego oczach widać było strach, ale także i zdrowy rozsądek.- Szybko, Mistrzu Broni!Nagle płomień zgasł.Szare różdżki uniosły się, szponiaste dłonie schowały się z powrotem w fałdach szat.Mimo to woda nadal wrzała gwałtownie.Czerwona plama jarzyła się teraz głęboko pod powierzchnią jeziora niczym oko przebudzonego ze snu olbrzyma.OOOOOMMMMMMMMM!Znowu rozległ się przenikliwy i pełen wyczekiwania lament armii gnomów.Dłonie uniosły się i połączyły, wyciągając się w górę na znak różdżek Widm Mord.Z jeziora buchnęła para i całe Cillidellan wydawało się eksplodować z niesłychaną siłą.Potem z głębin uniósł się jakiś ogromny, mroczny kształt.- Mistrzu Broni! - wołał Slanter.Ale Garet Jax pokręcił głową.- Zostaniemy tu.Helt, przynieś długie łuki.Olbrzym zniknął natychmiast w wieży.Jair przez chwilę patrzył za nim, a potem odwrócił się z powrotem do Cillidellan, do ogłuszającego zawodzenia gnomów i czarnego stwora wynurzającego się z głębin.Pojawiał się coraz szybciej, rosnąc w miarę zbliżania się do powierzchni wody.Zło przywołane przez Widma Mord, ale jakiego rodzaju? Jair z trudem przełknął ślinę, pokonując ucisk w gardle.Cokolwiek to było, było ogromne.Jego sylwetka wydawała się wypełniać całe dno jeziora.Powoli zaczęło nabierać kształtów: pojawił się ogromny, niezdarny kadłub i wijące się ramiona, szukające czegoś po omacku.Wreszcie z ogłuszającym rykiem fali stwór przebił powierzchnię jeziora i ukazał się w bladym świetle świtu.Bezkształtne, czarne cielsko gwałtownym szarpnięciem uwolniło się z wody i zawisło przez chwilę w górze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]