[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Myślałem o tym  wyznał niedzwiedz  ale sam nie rozumiem, co myślę.Tonajdziwniejsza rzecz, jaką widziałem w życiu.Oddał nóż Willowi, mierząc go niepokojąco długim, nieodgadnionym spojrzeniem czarnychoczu.Tymczasem rzeka zmieniła barwę, ponieważ dotarli do resztek pierwszej fali roztopów, któraspłynęła z Arktyki.Trzęsienia ziemi wywołały różne skutki w rozmaitych miejscach.Willwidział całe wioski stojące po dachy w wodzie i setki bezdomnych ludzi usiłujących ratowaćresztki dobytku w kajakach i łodziach.Widocznie ziemia trochę się tutaj zapadła, ponieważ rzekazwolniła, rozlewając się szeroko, a szyper z trudem odnajdywał właściwy kurs wśród mętnychprądów.Powietrze było tutaj cieplejsze, słońce stało wyżej na niebie i niedzwiedzie daremnieszukały ochłody; niektóre płynęły obok statku, odnajdując smak ojczystej wody w tym obcymkraju.W końcu jednak rzeka znowu się zwęziła i pogłębiła, a w oddali zamajaczyły zboczawielkiego płaskowyżu Azji Zrodkowej.Pewnego dnia Will zobaczył na horyzoncie pasmo bieli,które rosło coraz bardziej, rozpadało się na pojedyncze szczyty, granie i przełęcze między nimi,tak wysokie, że wydawały się bliskie na wyciągnięcie ręki  zaledwie parę kilometrów  alewciąż były odległe; im bliżej wznosiły się potężne góry, tym bardziej wydawały się niezdobyte.Większość niedzwiedzi nigdy nie widziała gór, oprócz klifów na ich własnej wyspieSvalbard, więc w milczeniu patrzyły na niebotyczne stoki, wciąż tak odległe. Co będziemy tam łowić, Iorku Byrnisonie?  zapytał jeden. Czy w górach są foki?Z czego będziemy żyli?  Tam jest lód i śnieg  brzmiała królewska odpowiedz. Będzie nam wygodnie.I jest tamwiele dzikich stworzeń.Na jakiś czas nasze życie się zmieni.Ale przetrwamy i kiedy wszystkowróci do normy, kiedy Arktyka znowu zamarznie, wrócimy i odzyskamy naszą ziemię.Gdybyśmy tam zostali, zginęlibyśmy z głodu.Przygotujcie się na nowe i nieznane, mojeniedzwiedzie.W końcu parowiec nie mógł dalej płynąć, ponieważ koryto rzeki zwęziło się i zrobiło płytkie.Szyper zatrzymał statek na dnie doliny, którą powinna porastać trawa i górskie kwiaty, gdzierzeka meandrowała wśród ławic żwiru; teraz jednak dolina zmieniła się w jezioro i kapitanoświadczył, że nie odważy się płynąć dalej, ponieważ nie wystarczy wody pod kilem, nawet przypotężnej powodzi z północy.Więc przybili do brzegu doliny, gdzie formacja skalna tworzyła coś w rodzaju przystani,i zeszli z pokładu. Gdzie teraz jesteśmy?  zapytał Will kapitana, który słabo znał angielski.Kapitan wydobył postrzępioną starą mapę i stuknął w nią fajką, mówiąc: W ta dolina my teraz.Ty bierz, idz dalej. Dziękuję bardzo  powiedział Will, zastanawiając się, czy powinien zaproponować zapłatę;ale kapitan już się odwrócił, żeby nadzorować rozładunek.Wkrótce cała trzydziestka niedzwiedzi razem z pancerzami znalazła się na wąskim brzegu.Kapitan wykrzyknął rozkaz i statek zaczął obracać się ociężale pod prąd, manewrując, żebywypłynąć na główny nurt.Gwizdek syreny długo rozbrzmiewał echem w dolinie.Will usiadł na kamieniu i spojrzał na mapę.Jeśli się nie mylił, dolina, gdzie według anioławięziono Lyrę, leżała nieco na wschód i południe, a najlepsza droga prowadziła tam przezprzełęcz zwaną Sungchen. Niedzwiedzie, zapamiętajcie to miejsce  przemówił Iorek Byrnison do swoich poddanych. Kiedy nadejdzie czas powrotu do Arktyki, zgromadzimy się tutaj.Teraz idzcie swoją drogą,polujcie, jedzcie i żyjcie.Nie prowadzcie wojny.Nie przybyliśmy tutaj walczyć.Jeśli wojna namzagrozi, wezwę was.Niedzwiedzie są na ogół samotnikami, zbierają się razem tylko podczas wojny lub w nagłychwypadkach.Tutaj, na granicy krainy lodów, pilno im było odejść, badać i zwiedzać samotnie. Chodzmy więc, Willu  powiedział Iorek Byrnison  i znajdzmy Lyrę.Will podniósł plecak i ruszyli.Dobrze im się szło na początku.Słońce przygrzewało, ale sosny i rododendrony osłaniały implecy przed najgorszym skwarem.Powietrze było świeże i czyste.Grunt był skalisty, lecz mechi sosnowe igły grubą warstwą zaścielały kamienie.Zbocza, na które się wspinali, nie były zbytstrome.Will stwierdził, że wysiłek fizyczny sprawia mu przyjemność.Dni spędzone na statku,wymuszony odpoczynek, dodały mu sił.Kiedy spotkał Iorka Byrnisona, był już bardzo wyczerpany.Nie wiedział o tym, ale niedzwiedz to dostrzegł.Jak tylko znalezli się sami, Will pokazał Iorkowi, jak działa drugie ostrze noża.Otworzyłświat, gdzie tropikalny las parował i ociekał wodą, skąd opary ciężkie od duszących woniprzepłynęły w rzadkie górskie powietrze, Iorek patrzył uważnie, obwąchał okno i dotknął łapąkrawędzi, przeszedł na drugą stronę w wilgotny upał i rozejrzał się w milczeniu.Wrzaski małp,trele ptaków, brzęczenie owadów, rechotanie żab i nieustające kap, kap skraplającej się wilgocibrzmiały bardzo donośnie w uszach Willa stojącego za oknem.Potem Iorek wrócił i patrzył, jak Will zamyka okno.Ponownie poprosił o nóż i oglądałsrebrne ostrze z tak bliska, że Will myślał, że niedzwiedz skaleczy się w oko.Wpatrywał sięw nóż przez długi czas, po czym oddał go Willowi.Powiedział tylko: Miałem rację; nie mogłem z tym walczyć.Ruszyli dalej, niewiele mówiąc, co odpowiadało im obu.Iorek Byrnison schwytał gazelęi zjadł większość zostawiając delikatniejsze mięso Willowi do ugotowania, a raz natrafili nawioskę i kiedy Iorek czekał w lesie, Will wymienił jedną z jego złotych monet na trochępłaskiego razowego chleba, suszone owoce, buty ze skóry jaka i kamizelkę z owczej wełny,ponieważ w nocy robiło się zimno.Zdołał również wypytać o dolinę z tęczami.Balthamos pomógł mu, przybierając postaćwrony, jak dajmona człowieka, z którym rozmawiał Will; ułatwił im porozumienie i Willotrzymał wskazówki wyrazne i pomocne.Czekały ich jeszcze trzy dni drogi.Zbliżali się do celu.Podobnie jak inni.Oddział Lorda Asriela, szwadron giropterów i tankowiec zeppelin, dotarł do otworupomiędzy światami: wyłomu w niebie nad Svalbardem.Mieli przed sobą jeszcze bardzo długądrogę, ale lecieli bez żadnych przerw oprócz podstawowej konserwacji, a komandor, afrykańskikról Ogunwe, codziennie dwa razy nawiązywał kontakt z bazaltową fortecą.Na pokładziegiroptera miał gallivespiańskiego operatora magnetytu, przy pomocy którego mógł poznaćrozwój wydarzeń równie szybko jak sam Lord Asriel.Nowiny brzmiały niepokojąco.Mały szpieg, lady Salmakia, obserwowała z cienia, jak dwapotężne ramiona Kościoła, Konsystorska Komisja Dyscyplinarna i Stowarzyszenie Dzieł DuchaZwiętego, zgodziły się odłożyć na bok dzielące ich różnice i połączyć posiadaną wiedzę.Stowarzyszenie miało szybszego i zręczniejszego aletheiometrystę niż brat Pavel i dzięki niemuKomisja Konsystorska wiedziała teraz dokładnie, gdzie jest Lyra, co więcej: wiedzieli, że LordAsriel wysłał jej oddział na ratunek.Nie tracąc czasu, Komisja nakazała mobilizację zeppelinówi jeszcze tego samego dnia batalion Gwardii Szwajcarskiej zaokrętował się na zeppelinyczekające w powietrzu obok Jeziora Genewskiego. Więc każda strona zdawała sobie sprawę, że przeciwnik również zmierza w kierunkugórskiej jaskini [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •