[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To da Krasusowiodrobinę więcej czasu.Modlił się tylko, żeby nikt nie zaryzykował tak, jak zrobił to Drenden.Kirin Tor będzie potrzebować całej swojej siły, jeśli inne królestwa zwrócą się przeciwkonim.Jego własne odwiedziny u Malygosa nie przyniosły mu satysfakcji.Malygos obiecałjedynie, że zastanowi się nad jego prośbą.Krasus podejrzewał, że wielki smok wierzył, iż będzie mógł się zająć Skrzydłami Zmierci w swoim własnym czasie.Srebrno-błękitnylewiatan najwyrazniej nie uświadamiał sobie, że żadnemu ze smoków nie pozostało już wieleczasu.Jeśli Skrzydła Zmierci nie zostanie powstrzymany teraz, może się to nigdy nie udać.Co pozostawiało Krasusowi tylko jedną, nieprzyjemną możliwość.- Muszę to zrobić.- Musiał odszukać innych wielkich, inne Aspekty.Jeśli przekonachoć jedno z nich, wciąż może uzyskać obiecaną pomoc Malygosa.Zniąca jednak była nieuchwytną istotą, co oznaczało, że Krasus mógł sięskontaktować tylko z Panem Czasu - a jego słudzy więcej niż raz odrzucili prośbyczarodzieja.Mimo to, czy miał jakiś inny wybór? Krasus wstał i podszedł do ławy, na którejw buteleczkach i retortach znajdowało się wiele przedmiotów charakterystycznych dla jegopowołania.Przyjrzał się kolejnym rzędom słojów, szybko mijając wzrokiem substancjechemiczne i magiczne przedmioty, które w jego towarzyszach z Kirin Tor wywołałybyogromną zazdrość i więcej niż odrobinę zdziwienia, jakim sposobem udało mu sięzgromadzić wiele z nich.Gdyby tylko wiedzieli, jak długo praktykował sztukę.Tutaj! Niewielki słoiczek zawierający pojedynczy wysuszony kwiat sprawił, że sięzatrzymał.Róża Wieków.Rosnąca tylko w jednym miejscu na całym świecie.Zerwana przezKrasusa dla jego małżonki, jego ukochanej.Uratowana przez Krasusa, kiedy orki zdobyły ichlegowisko i, ku jego zdziwieniu, wzięli ją i innych w niewolę.Róża Wieków.Pięć płatków wzadziwiająco różnych odcieniach otaczało złocisty środek.Gdy Krasus uniósł przykryciesłoiczka, uniósł się słaby zapach, który przypomniał mu młodość.Z pewnym wahaniemwyciągnął rękę i uniósł przyblakły kwiat.ze zdziwieniem zauważając, że powrócił on do legendarnej urody, kiedy tylkodotknęły go drżące palce czarodzieja.Ognista czerwień.Szmaragdowa zieleń.Znieżne srebro.Granat głębokiego morza.Nocna czerń.Każdy płatek promieniował pięknem, o którym artyści mogli tylko marzyć.%7ładen przedmiot nie mógł przewyższyć jego wewnętrznego piękna, żaden kwiat niedorównywał jego cudownej woni.Wstrzymując na chwilę oddech, zgniótł kwiat.Pozwolił,żeby jego fragmenty spadły na jego drugą rękę.Przez całą dłoń aż po palce przeszedł godreszcz, lecz smoczy mag zignorował to.Unosząc nad głowę resztki kwiatu, czarodziejwypowiedział słowa mocy, po czym rzucił to, co pozostało z baśniowej róży na ziemię.Gdy zgniecione płatki dotknęły kamienia, zmieniły się w piasek, który zasypał całąposadzkę, wypełnił komnatę, przepłynął przez nią, przykrywając wszystko, wypełniając.i pozostawiając Krasusa pośrodku nieskończonej, wirującej pustyni. Była to jednak pustynia, której nie widział żaden śmiertelnik - a nawet sam Krasus -gdyż na piasku, gdzie okiem sięgnąć, leżały rozrzucone fragmenty murów, spękane izniszczone posągi, zardzewiała broń i - tu Krasus otworzył szeroko usta ze zdziwienia - nawpół zagrzebane kości jakiejś gigantycznej bestii, która za życia musiała być większa nawetod smoków.Widział też budynki, ale choć na pierwszy rzut oka można by uznać je ipozostałe relikty za część ogromnej cywilizacji, kolejne spojrzenie ujawniało, że wrzeczywistości nic do siebie nie pasowało.Chwiejąca się wieża, jaką mogliby wybudowaćludzie z Lordaeron, wznosiła się nad kopulastą budowlą, z pewnością będącą dziełemkrasnoludów.Trochę dalej oparta na hakach świątynia z zapadniętym dachem przypominałautracone królestwo Azeroth.Bliżej Krasusa znajdowała się surowa kwatera mieszkalnaorczego wodza.Statek mogący przewiezć tuzin ludzi leżał wsparty na wydmie, z rufą na wpółzagrzebaną w piasku.Kolejna, mniejsza wydma zasypana była uzbrojeniem z czasówpierwszego władcy Stromgarde.Przechylona rzezba elfiego kapłana wydawała sięwypowiadać modły żałobne nad statkiem i bronią.Zadziwiające, nieprawdopodobne zestawienie sprawiło, że nawet Krasus zatrzymałsię.Widoki najbardziej ze wszystkiego przypominały makabryczną kolekcję antykównależącą do jakiegoś olbrzymiego bóstwa.co nie było tak dalekie od prawdy.%7ładen z artefaktów nie pochodził z tej krainy.Tak naprawdę żadna rasa czycywilizacja nie została tutaj zrodzona.Wszystkie cuda, które Krasus widział, zostałyskrupulatnie zebrane przez niezliczone stulecia z całego świata.Krasus z trudem mógłuwierzyć w to, co widział, gdyż sam wysiłek z tym związany przekraczał możliwości jegowyobrazni.Sprowadzić takie relikty, niektóre potężne, inne delikatne, do tego miejsca.Mimo wszystko Krasus zaczął się niecierpliwić.Czekał.I czekał.I czekał corazdłużej, bez najmniejszego nawet znaku, że ktoś zauważył jego obecność.Jego cierpliwość, nadwerężona przez wydarzenia ostatnich dni, w końcu sięwyczerpała.Skoncentrował spojrzenie na kamiennych rysach potężnej rzezby, pół-człowieka, pół-byka, której wyrzucona do przodu lewa ręka zdawała się wymagać, żeby intruz odszedł.- Wiem, że tu jesteś, Nozdormu! Wiem! Chciałbym z tobą porozmawiać!Gdy tylko smoczy mag zaczął mówić, zerwał się wiatr, unosząc piasek.Widocznośćznacząco się pogorszyła.Uderzyła w niego piaskowa burza, jednak Krasus stałniewzruszenie.Wicher wył tak głośno, że mag musiał zakryć uszy.Burza wydawała sięzdecydowana unieść go i odrzucić, ale czarodziej walczył z nią, zarówno siłą fizyczną, jak i magią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •