[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Istnieje inny jeszcze punkt wi-dzenia.Mamy oto tutaj świadka  obojętnie, czy istotnego, czy nie  świadka w toczącej sięsprawie, który został porwany przez tę łajdacką szajkę Macgregorów z Glengyle i więzionyprzez miesiąc bez mała w okropnych lochach, pod gruzami fortecy na wyspie Bass.Ujawnij-cie ten fakt przed trybunałem, a zdyskredytujecie doszczętnie całe postępowanie władz sądo-wych.Panowie! Przecież taką gratkę można rozdmuchać na cały świat! Zdziwiłbym się wiel-ce, gdybyśmy mając taką broń w ręku nie zdołali uzyskać ułaskawienia dla mego klienta! Przypuśćmy, że już jutro wniesiemy na wokandę sprawę pana Balfoura  rzekł Stewart zHall. Nie sądzę, abym się mylił twierdząc, że na tak skuteczne natrafimy ze strony władzimpedimenta, iż James zawiśnie na szubienicy, zanim znajdziemy sąd, który rozpatrzy nasząskargę.To jest wielki skandal, ale każdy z nas ma przecież świeżo w pamięci jeszcze więk-szy, a mianowicie sprawę lady Grange.Ta kobieta była nadal uwięziona w chwili otwarciarozprawy; mój przyjaciel pan Rankeillor uczynił wszystko, co było w ludzkiej mocy, i cóż ztego wynikło? Nie udało mu się nawet uzyskać nakazu doprowadzenia jej przed oblicze try-bunału! To samo stanie się i teraz; te same zastosują środki.Nie mamy bowiem do czynieniaz wymiarem sprawiedliwości, lecz ze sceną, na której rozgrywa się dramat animozji klano-wej.Nienawiść do nazwiska, które mam zaszczyt nosić, szaleje wśród dygnitarzy rządowych.Czymże jest bowiem sprawa Jamesa Stewarta, jeśli nie objawem zemsty Campbellów, jeślinie ohydną, niecną intrygą Campbellów!Ten temat trafił do serca zebranym przy stole i przez długi czas siedziałem wśród moichuczonych doradców oszołomiony ich retoryką, której rzeczowość wydawała mi się jednak conajmniej wątpliwa.Charlie Stewart zaperzył się i sięgnął do siarczystych wynurzeń; Colstounuznał za konieczne przemówić mu do rozsądku; reszta nie omieszkała stanąć zarówno po jed-nej, jak i po drugiej stronie, a to wszystko w rosnącym gwarze; na księciu Argyle nie pozo-stawili suchej nitki; król Jerzy również oberwał coś niecoś przy tej okazji, co z kolei nie obe-szło się bez długich i nieco zbyt zawiłych wywodów w jego obronie.O jednej tylko osobiezdawali się nie pamiętać, a mianowicie o Jamesie Stewart of the Glens.W całej tej dyskusji pan Miller nie brał udziału.Był to rześki, niemłody już dżentelmen orumianej cerze i bystrych oczach; przemawiał dzwięcznym, przyjemnym głosem, cedząc fry-muśnie każde słowo, jak to czynią aktorzy, chcąc w ten sposób osiągnąć maksymalny efekt,co nadawało każdej jego wypowiedzi arogancki charakter.Nawet gdy tak siedział w milcze-niu, zdjąwszy perukę i położywszy ją przy sobie na stole, trzymając szklankę w obu dłoniach,z ustami zaciśniętymi, z wysuniętym podbródkiem, mógłby uchodzić za obraz wyrafinowanejprzebiegłości.Miał niewątpliwie coś do powiedzenia i czekał na stosowną po temu okazję.88 Nadarzyła się wkrótce.Colstoun zakończył właśnie swą kolejną perorę powołaniem się naobowiązek obrońców w stosunku do ich klienta.Millerowi odpowiadała widocznie tawzmianka, gdyż szerokim gestem i znaczącym spojrzeniem wezwał zebranych do wysłucha-nia go. Przychodzi mi to na myśl  rzekł  pewien aspekt tej sprawy, któremu jak mi się zdaje,nie poświęciliśmy dotychczas dosyć uwagi.Dobro naszego klienta stoi niewątpliwie napierwszym miejscu, lecz jeśli zabraknie Jamesa Stewarta, świat się przez to nie zawali. Wtym miejscu napuszył się jeszcze bardziej. Moi przedmówcy ze wszech miar wyczerpująconaświetlili obecny stan sprawy, lecz jedno zagadnienie wydaje mi się górować nad całą ichargumentacją.Pan Balfour ma solidne podstawy do skargi i uważam, panowie, że o ile byjego sprawa została odpowiednio przedstawiona i rozegrana, niejedna peruka znalazłaby sięna zielonej trawce.Siedzący przy stole odwrócili się ku niemu jednocześnie. Sprawa ta, odpowiednio potraktowana i ostrożnie sformułowana, musiałaby pociągnąćza sobą pewne konsekwencje.Cały zarząd wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju, odnajwyższego dygnitarza do podległych mu urzędników, zostałby doszczętnie skompromito-wany i należałoby się liczyć z potrzebą ich zastąpienia. Co mówiąc aż promieniał chytro-ścią. I nie potrzebuję chyba panom tłumaczyć, jak korzystna pod tym względem mogłabysię okazać rola pełnomocnika prawnego pana Balfoura.Słowa te spłoszyły następnego zająca, w pogoń za którym wszyscy rzucili się ochoczo; idalejże gardłować o sprawie pokrzywdzonego pana Balfoura, o tym, jakie należałoby wygło-sić oracje, i o tym, jakich urzędników można by przy tej okazji usunąć i kto winien zająć ichstanowiska.Ograniczę się do zacytowania dwóch tylko z licznych rozważanych wówczaspropozycji: któryś z prawników wpadł na pomysł, aby pozyskać Simona Frasera, któregoświadectwo, o ile by się udało go do tego nakłonić, wywołałoby na pewno fatalne skutki dlaksięcia Argyle i lorda prokuratora Prestongrange a.Miller popierał gorąco ten projekt. Ma-my oto przed sobą soczystą pieczeń  mówił  starczy jej do syta dla nas wszystkich.Iwszyscy w tej chwili oblizali sobie wargi; tak mi się przynajmniej zdawało.Druga propozycja nastąpiła przy końcu obrad.Charlie Stewart, wietrząc możliwość zemstyna swym głównym wrogu, księciu Argyle, nie posiadał się wprost z radości. Panowie!  wykrzyknął napełniając szklanicę  wznoszę zdrowie szeryfa Millera! Jegotalent prawniczy jest ogólnie ceniony, talent kulinarny.ten poncz przed nami mówi sam zasiebie.A cóż dopiero, gdy w grę wchodzi polityka!  I wychylił szklankę duszkiem. Hm, ta polityka nie okazałaby się tak zupełnie po pańskiej myśli  odrzekł mile połech-tany Miller. Rewolucja, owszem, czemu nie, i mogę was zapewnić, że przyszli historycybędą ją datować od sprawy pana Balfoura.Tylko musi być rozsądnie przeprowadzona, panieStewart! Wyrozumiale, łagodnie, jednym słowem, winna to być pokojowa rewolucja. Wszystko mi jedno, byle tylko móc nosa utrzeć tym przeklętym Campbellom!  wrza-snął Stewart, waląc pięścią w stół.Aatwo odgadnąć, że z tego wszystkiego nie byłem zadowolony, lubo słuchając dowodównaiwności tych starych intrygantów, zaledwie mogłem zapanować nad uśmiechem.Nie po tojednak przeżyłem tyle udręk, aby przyczynić się do zaspokojenia ambicji szeryfa Millera lubwywołać rewolucję w szkockim sądownictwie i palestrze.Wmieszałem się więc do rozmowyz całą skromnością, na jaką było mnie stać. Pragnę przede wszystkim panom podziękować za ich cenne rady, a następnie chciałbym,jeśli panowie pozwolą, zadać parę pytań, niektóre bowiem kwestie wydają mi się nabieraćcokolwiek zbyt marginesowego charakteru, jak na przykład: czy ta sprawa wyjdzie na ko-rzyść naszemu przyjacielowi Jamesowi Stewartowi of the Glens?Zaskoczyła ich ta dygresja i odpowiedzieli mi w różny sposób, zgadzając się jednak co dojednego punktu: James mógł liczyć już tylko na łaskę królewską [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •