[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój Boże! Co to za straszny człowiek z tego Bourdoncle a! Czy nie można chociaż razprzebaczyć? Trzeba będzie wezwać winowajczynię i porządnie zmyć jej głowę.W gruncierzeczy całą winę ponosi Robineau, bo powinien był odradzić jej ten zamiar, jako dawnypracownik obeznany ze zwyczajami panującymi w firmie. Patrzcie! Teraz pryncypał się śmieje! powiedział Favier zdziwionym tonem, patrząc nagrupę panów przechodzących mimo drzwi jadalni. Ach, psiakość! zaklął Hutin. Jeśli się będą upierać, żeby nam wlepić tego Robineau,to my im pokażemy!Bourdoncle popatrzył Mouretowi prosto w oczy.Potem zrobił ręką pogardliwy gest, jakbychciał powiedzieć, że nareszcie rozumie i że to jest strasznie niemądre.Bouthemont wywodził141w dalszym ciągu swoje żale: subiekci grozili, że porzucą pracę, a były między nimipierwszorzędne siły.Co innego jednak zainteresowało obydwu panów.Chodziło o szerzącesię plotki na temat dobrych stosunków Robineau z fabrykantem Gaujean: mówiono, żefabrykant namawia kierownika działu do założenia własnego sklepu w tej samej dzielnicy iofiarowuje mu korzystne warunki kredytu, aby zwalczać magazyn Wszystko dla Pań.Zapanowało milczenie.Więc Robineau ma zamiar walczyć? Mouret spoważniał; udał, żemało sobie z tego robi, nie chciał powziąć decyzji, jakby ta sprawa nie miała żadnegoznaczenia.To się jeszcze zobaczy, trzeba z nim będzie pogadać.I natychmiast zmieniając ton,zaczął żartować z Bouthemonta, którego ojciec poprzedniego dnia przyjechał niespodzianiedo Paryża wprost ze swojego sklepiku w Montpellier i omal nie padł trupem ze zdziwienia ioburzenia na widok wielkiej hali jedwabi, gdzie królował jego syn.Zmiano się jeszcze zbiedaczyny, który odzyskawszy w mig tupet właściwy południowcom, zaczął wszystkokrytykować i przepowiadać, że handel nowościami czeka w najbliższym czasie zupełnakatastrofa. Właśnie idzie Robineau powiedział cicho kierownik działu. Posłałem go umyślnie doskładu, aby uniknąć nieprzyjemnego konfliktu.Przepraszam, że taki nacisk kładę na tęsprawę, ale wobec wzburzenia pracowników trzeba coś postanowić.Wracający z magazynu Robineau mijał ich właśnie z ukłonem, kierując się w stronęswojego stołu.Mouret powtórzył tylko: Dobrze, zobaczymy.Odeszli.Hutin i Favier wciąż jeszcze czekali na nich, a gdy przełożeni nie pokazali się jużwięcej, dali folgę oburzeniu.Czy przy każdym posiłku dyrekcja ma zamiar odwiedzać ich iliczyć zjedzone kąski? Aadna historia, jeśli nawet przy jedzeniu nie można będzie się czućswobodniej! Powodem ich rozdrażnienia było właściwie to, że zobaczyli wracającegoRobineau i że dobry humor pryncypała budził niepokój co do ostatecznego wyniku walki,jaką rozpętali.Zniżyli głos szukając nowych powodów do narzekań. Umieram z głodu! zawołał głośno Hutin. Wstając od stołu człowiek jest bardziejgłodny niż przed obiadem!Faktem było, że zjadł dwie porcje konfitur, swoją i kolegi, który zamienił się z nim naporcję ryżu.Zawołał na podającego: Niech tam! Zafunduję sobie jeszcze jedną nadprogramową porcję! Słuchaj, Wiktor,jeszcze raz konfitury.Chłopiec kończył właśnie roznoszenie deseru.Przyniósł następnie kawę i pijący ją płacili142mu od razu po piętnaście centymów.Kilku subiektów wstało już od stołu i kręciło się pokorytarzu w poszukiwaniu jakiegoś ciemnego kąta, gdzie by można wypalić papierosa.Inni,rozleniwieni, tkwili za stołem, na którym stały jeszcze brudne naczynia, siedzieli z uszamizaczerwienionymi od dusznego jak w łazni gorąca, kręcili kulki z chleba i mówili ciągle otym samym, nie czując już zapachu przypalonego tłuszczu.Z murów spływała para, pokrytypleśnią sufit zatruwał powoli płuca.Oparty o ścianę, opchany chlebem, Deloche trawił wskupieniu, z oczami utkwionymi w okienko.Jego ulubioną poobiednią rozrywką był widokspieszących po chodnikach nóg ludzkich Jakby uciętych w kostce, obutych w grube chodaki,eleganckie buciki, wykwintne damskie pantofle; za oknem przesuwała się istna defiladażywych stóp pozbawionych korpusów i głów.W dni deszczowe obuwie było bardziej brudne. Jak to już?! zawołał Hutin.Na końcu korytarza rozbrzmiał głos dzwonka; należało ustąpić miejsca trzeciej zmianie.Chłopcy kuchenni przynieśli całe wiadra ciepłej wody i wielkie gąbki, aby zmyć ceratę.Powoli sale wyludniały się, subiekci wracali do swoich działów opieszale wstępując poschodach.Szef kuchni znowu stanął na swoim miejscu w okienku, pomiędzy rondlami z rybąi wołowiną w sosie, uzbrojony w widelec i łyżkę, gotów do napełniania na nowo talerzyrytmicznym ruchem dobrze wyregulowanego zegara.Hutin i Favier ociągali się z pójściem na górę.Na schodach spotkali schodzącą na posiłekDenise. Pan Robineau wrócił powiedział Hutin z pełną szyderstwa grzecznością. Jest teraz na obiedzie dodał drugi. Jeśli pani bardzo już pilno, to może pani wejść.Denise schodziła wciąż po schodach nie odpowiadając, nie odwracając nawet głowy.Gdyprzechodziła koła jadalni kierowników i zastępców, nie mogła się powstrzymać, aby niezajrzeć do środka.Rzeczywiście zobaczyła tam Robineau.Postanowiła rozmówić się z nimpo południu; nie zatrzymując się więc, poszła dalej korytarzem w kierunku znajdujących sięna samym końcu sal ekspedientek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]