[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z czaszki nic nie pozostało.- Chciałam.- zająknęłam się i odwróciłam do moich towarzyszy, nie umiałam im jednak tego wszystkiego wyjaśnić.Twarz Jervona była bez wyrazu, Elys patrzyła w za­głębienie pomiędzy skałami, z którego pochodziła czaszka i mieszanina śmieci.- Tam coś naprawdę było! - Nie mogłam zapomnieć wizji.Czy oni także coś zauważyli?- Ktoś, kto umiera podczas pełnienia zadania - powiedziała wolno Elys - trzyma się cienia swego życia i nie może odejść, dopóki nie wypełni wszystkiego do końca.Wydaje mi się, że to właśnie był taki cień.Teraz odszedł - na złe lub dobre.- Ale nie powiedział, o co mu chodziło! - Zgodziłam się z jej słowami i przez chwilę zapragnęłam, żeby czaszka powróciła na poprzednie miejsce, abym ponownie mogła się zapytać o cel i żądanie, jakie postawił przede mną ów cień.Teraz i ja także dźwigałam ciężar - nie potrafiłam się jednak zdecydować, czy to rzeczywistość, czy tylko wywołane szokiem złudzenie.- Przyjdzie czas, kiedy się dowiesz.- Elys nie traktowa­ła mnie jak małe dziecko.Po prostu powiedziała prawdę.Wstałam i w poszukiwaniu pociechy chciałam zacisnąć dłonie na kryształowej kuli.Nagle opuściłam rękę.Musia­łam się tego pozbyć! To znaczy część mnie tego pragnęła, podczas gdy głęboko w podświadomości rodziło się uczucie nakazujące podporządkowanie się nieznanym siłom, na­mawiające do odrzucenia dawnych obaw i strachu przed nieznanym towarzyszącego ludziom należącym do mego rodu.To był nakaz, aby zrozumieć.sama jeszcze nie wiedziałam dokładnie, o co chodziło.Nie popasaliśmy zbyt długo przy owym dziwnym gnieź­dzie; pojechaliśmy dalej.Wkrótce otoczenie zmieniło się.Jałowa pustynia ustąpiła zielonej równinie.Jervon upolował zwierzę przypominające jelenie z Dales.W ten sposób mieliśmy świeże mięso i wodę znalezioną w żyznej oazie.Znaleźliśmy ślady starszych obozowisk i domyśliliśmy się, że znajdujemy się na szlaku regularnie uczęszczanym przez ludzkie sępy lub rozbójników.Z uwagi na obfitość trawy postanowiliśmy pozostać na miejscu.Jervon wyjechał na zwiady.Byłam wewnętrznie przekonana, że Kerovan również był wśród skał, a przedtem w owej wąskiej dolinie.Poczułam jednak zniechęcenie.W tej dzikiej głuszy nie istniała żadna droga, nie mogłam domyślić się ani kierunku, jaki wybrał, ani ewentualnego celu podróży.Gryf - nie, po tym, co przydarzyło się przy czaszce - nie wierzyłam nawet jemu.Chociaż próbowałam rozmawiać z Elys, jej odpowiedzi były tak niejasne, że zaczęłam wierzyć, iż zmieniła zdanie i nie chce mnie już uczyć, albo że wydarzenie z czaszką zmusiło ją do głębokich przemyśleń.Przykucnęłam i rozejrzałam się.Ten dziki łąkowy krajobraz był dla mnie czymś zwyczajnym, w każdym razie bardziej normalnym niż ta część Odłogów, którą właśnie przebyliśmy.Przypomniałam sobie opowiadania zbieraczy mówiące o rozrzuconych po tej krainie miastach i warowniach tak zniszczonych, że zostały po nich jedynie fragmenty ulepionego metalu, którym handlowali.Metal był bardzo dziwny, czasami gwałtownie eksplodował przy zetknięciu z jakimś narzędziem zabijając wszystkich wokoło.Kim byli Dawni Ludzie? Jakie życie tutaj wiedli? Ta czaszka, gdy okryła się namiastką tego, czym kiedyś była, bardziej przypominała ptaka niż człowieka.Ci, którzy zginęli, mieli postać odmienną od naszej - czy byli bardziej, czy mniej podobni?- Co o nich wiemy? - bezwiednie zadałam pytanie na głos.Z marzeń wyrwała mnie odpowiedź Elys.- Wydaje mi się, że było kilka ras.Mądra Kobieta, która mnie uczyła, powiedziała, że gdy osiągnęli zbyt wysoki poziom wiedzy, za bardzo zaczęli wykorzystywać Moc.Mówiła, że mogli zmieniać swoje kształty i tak właśnie czynili.Z pewnością słyszałaś legendy.Skinęłam głową.Tak.legendy.Niektórzy stali się potworami, z którymi mieczem i ogniem walczyli moi przodkowie z Dales.Inni przyjmowali postać pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn - zwabiali poszukiwaczy przygód, którzy odchodzili na zawsze lub tylko na krótkie wizyty, po czym wracali tak odmienieni i zamroczeni, że już nigdy potem nie mogli dostosować się do normalnego ludzkiego życia.W poszukiwaniu rzeczy na zawsze przed nimi ukrytych wybierali się na długie wędrówki, a w końcu umierali z tęsknoty.- Umiejętność władania Mocą - kontynuowała Elys - może stać się okrutnym przeznaczeniem.Ludzie podobni do mnie rodzą się z tą umiejętnością, oni odczuwali to samo w dwójnasób.Im więcej wiemy, tym bardziej poszukujemy.Wydaje mi się, że ci Dawni Ludzie byli zbyt uczeni, za bardzo wtrącali się w pewne rzeczy i za wiele chcieli.Pragnienie wiedzy stało się ich jedynym celem.W konsekwencji nie mieli żadnych ograniczeń - nie znane im było pojęcie dobra i zła.W działaniu kierowali się własnymi zachciankami i decyzjami.O słuszności jej słów przekonałam się wcześniej, gdy Rogear nagiął mnie mocą swojej woli i na pewien czas uczynił niewolnicą.na szczęście przybył mój pan, który był od niego silniejszy.Tak, Rogear i matka Kerovana - także inni - parali się Mocą i próbowali ją okiełznać.W końcu jednak obróciła się przeciwko nim i całkowicie ich zniszczyła.- Czy można stosować Moc tak bezkarnie? - zapyta­łam czując narastający strach.Czy w moich poszukiwaniach Kerovana nie zostałam już zarażona owym pragnieniem nieznanego? To, co było jasnym planem przy wyjeździe z Norsdale, obecnie stało się czymś zagmatwanym.Kieł­kowała we mnie niewiara.Czy Kerovan.mógł mieć rację? Czy jeżeli zachowam Moc, to będę czerpać wiedzę Ciemności, a nie Światła? Czy powinnam powstrzymać opanowujące mnie uczucia?Nie! Nie chciałam w to wierzyć.Znowu przypom­niałam sobie owego dziwnego mężczyznę, który pojawił się znikąd w chwili, gdy mój pan prawie już przegrał w walce z Ciemnością.To było tyle miesięcy temu.Neevor powiedział, że noszę przy sobie Klucz, że naszym wspólnym przeznaczeniem było jego użycie.To musiało być dobro - na pewno dobro.Nie wolno mieć więcej wątpliwości.Jervon powrócił tuż przed zachodem słońca.Powiedział, że odnalazł ślady trzech koni, w tym dwóch jucznych prowadzonych na uwięzi.- Był także czwarty jeździec - dodał.- Te trzy konie nadal pasą się na pastwisku.Są także bagaże, ale brak obozowiska.Wydaje mi się, że ktoś spotkał się z podróżnikiem - ich tropy znajdowały się bardzo blisko siebie.Wstałam natychmiast i pobiegłam w kierunku Bural.- Kerovan, może ktoś go pojmał! - W myślach wyobrażałam sobie wszelkie niebezpieczeństwa, jakie mogły go spotkać.Nie wydaje mi się.Nie ma żadnych śladów świadczących o ataku.Konie należą do rasy hodowanej przez pustynnych poszukiwaczy i są spokojne.To dobre miejsce na obozowisko.- Popatrzył teraz na Elys.- Ustawiono także chroniące znaki.Uniosła ze zdziwieniem brwi.- Jakie? - zapytała ostro.- Nigdy przedtem takich nie widziałem.To cztery obdarte ze skóry różdżki ustawione pionowo w sposób wyznaczający stosunkowo duże pastwisko.Północna jest oznaczona kępką końskiego włosia.Do południowej przywiązano kawałek futra śnieżnego kota.Na wschodniej zawieszono orle pióro, a na zachodniej trochę szczeciny z dzika.Niczego nie dotykałem.Musiały jednak zostać ustawione specjalnie i konie nie przekraczają wyznaczonej przez nie granicy.Spojrzałam na Elys.Wyglądała na równie zdziwioną jak ja.Gdzie poszedł ten człowiek z obozowiska? Czy to Kerovan? - Nie wiem, dlaczego byłam tego tak bardzo pewna, może po prostu chciałam, żeby taka była prawda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •