[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie fizycznie, tylko w całym tego słowaznaczeniu.Rodzą się w tobie różne instynkty, których często nie umiesz nawet nazwać.Jużnie jesteś uczennicą wypuszczoną ze szkoły.Dopadły cię pierwsze fascynacje. O? To może powiesz mi jakie? Fascynuje cię MOC.Moc sama w sobie.Fascynuje i pociąga. Dairin potarła czubek nosa. A do tego ten czas, który spędziłaś wśród Cichych Braci, sprawił, że przeważył w tobiepragmatyzm.Nie honor, nie miłość, nie obyczaj.Nic z tych rzeczy, z których inne z naszazwyczaj czerpią swoje siły.Ciebie opętał pragmatyzm.I tylko dlatego udało ci się zabićtysiąckroć silniejszą od ciebie czarownicę.Oparłaś się na.technologii czarownica użyłasłowa, które usłyszała z ust obcych żołnierzy. %7łyję. Właśnie.Twój instynkt czarownicy ciągnie cię w stronę mocy.Jednocześnie twoje kobieceinstynkty ciągną cię w stronę obcych. To zle?Dairin cmoknęła głośno. Samo w sobie to nie jest złe.Ale pamiętaj, że w końcu będziesz musiała się opowiedziećpo którejś ze stron.Kto będzie dla ciebie stanowić pojęcie my , a kto oni. W szkole dzień w dzień kazano nam powtarzać: Czarownik jest po to, żeby utrzymywaćistniejący porządek rzeczy!.Jest więc trzecia siła poza my i oni. Nie daj się zwieść.Pierwszy przełom w naszej cywilizacji zlikwidował Zakon.Obawiam się,że drugi przełom zlikwiduje nas.Kai wystawiła twarz do słońca. Naszymi rękami? domyśliła się. Słusznie.W likwidacji Zakonu też zasłużył się jeden z naszych.Odtąd nazywają goWyklętym. Meredith? Poznałam go.Dairin zakrztusiła się swoją śliną.Długo walczyła o odzyskanie oddechu. Co? Musiała się przekręcić na bok i oprzeć na łokciu. To, co mówię. Kai wzruszyła ramionami. Masz bogaty życiorys, jak na swój wiek.Czy wiesz, że za rozmowę z Wyklętym będzieszsię musiała ukorzyć przed mistrzem szkoły?Kai uśmiechnęła się szeroko.Patrzyła tamtej prosto w oczy. Albo on przede mną!Dairin nie wytrzymała jej spojrzenia.Opuściła wzrok. Moc cię pożera.A pamiętasz przecież, bo i to kazano ci powtarzać codziennie: moc bywazłudzeniem. Ot, powiedziała, co wiedziała.Kai wyrwała garść piaskowej trawy i rzuciła w Dairin.Koleżanka nie pozostała dłużna.Pochwili zaczęły się szturchać, a za moment zwarły w walce, która skończyła się, dopiero gdysplecione w uścisku stoczyły się na sam dół, na plażę.Wstawały powoli, śmiejąc się cały czas. Znalazła się taka jedna od udzielania rad pokpiwała Kai. Taka, co niby zna życie.Wwojsku jest.Ale pewnie sracza nigdy nie czyściła.Od razu zrobili porucznikiem, a jak pupciępodtarła generałowi, to za chwilę kapitanem.I taka będzie mi rad udzielać, sama siksa jedna! A ty, kurde, z obcymi do łóżka wskakujesz i.Dairin nagle zauważyła, że trafiła w czułą strunę. Ożeż! Podbiegła bliżej. Kochasz się w którymś! W którym? Niech zgadnę.Aaa.W tymtakim młodym, wysokim jak zamkowa wieża, co ma mundur czarny jak smoła, elegancki jak król,a uśmiech ma jak. Przestań. Trafiłam.Jakiś czas patrzyły jedna na drugą niepewnie, a potem przytuliły się do siebie.Dopiero podłuższej chwili usiadły na brzegu morza, zaplatając nogi. Powiedz mi jedną rzecz.Słyszałam jakieś bzdury o moim talizmanie, że podobnowskazywał miejsce, gdzie jestem, na jakieś niesamowite odległości, coś starał się przekazać.Przecież to niemożliwe. Niemożliwe.Jednak widziałam na własne oczy. A jesteś w stanie to wytłumaczyć?Dairin wzruszyła ramionami. Tam.tam w lesie coś jest.Coś na tyle dziwnego, że cesarstwo postanowiło wysłać armię.Nie uważasz, że musiało mieć bardzo konkretny powód, żeby poświęcić cały korpus? Hm. Kai nie miała pojęcia, co powiedzieć. Popatrz na jedną rzecz.Cesarstwo jest może i chwiejącym się na nogach, może zbytstarym, szarpanym przez wszystkich wokół, ale jednak hegemonem na świecie.I ten hegemonw bardzo trudnej dla siebie sytuacji poświęca cały korpus, żeby coś zdobyć albo czegoś siędowiedzieć. No i skończyło się fiaskiem. Tego nie wiesz zaskoczyła ją Dairin. Zwróć uwagę na coś jeszcze bardziej dziwnego.Otóż w czasie, kiedy siły imperium wychodzą na swój obszar operacyjny, na scenie pojawia sięinny hegemon.Nie z tego świata.I co? I dziwnym przypadkiem ta niezrównana potęga zmierzadokładnie w to samo miejsce! To naprawdę przypadek. Tego nie wiesz powtórzyła Dairin. Popatrz na fakty.Cesarstwo zwraca uwagę na las,wysyła znaczne siły dla zaspokojenia swoich interesów.Mocarz z innego świata zwracauwagę na las, wysyła tam znaczne siły dla zaspokojenia swoich interesów.Oba zdarzeniamają miejsce dokładnie w tym samym czasie.To są fakty.Reszta to polityka, czyli sztukapuszczania dymu w ludzkie oczy.Kai siedziała oszołomiona, nie mogąc poradzić sobie z własnymi myślami. Coś mi się zdaje, że to wielki stół gry, gdzie karty podmienia dwóch wielkich szulerów ciągnęła wojskowa czarownica. Lecz mam nieodparte wrażenie, że szachruje jeszcze ktośtrzeci. Kto? Zbyt wiele dziwnych rzeczy dzieje się dokoła.Myślę, że zbyt wielkiej tajemnicydotknęliśmy.%7łołnierze obu armii wykazywali zdolności, których nikt wcześniej by się po nich nie spodziewał.Zaczęli garnąć się do nauki języków obcych.Przyjaznie wiązały się szybko, no ale mimoróżnicy płci, która niewątpliwie pomagała w porozumieniu, pozostała jeszcze bariera językowa,która ewidentnie przeszkadzała.Nie wszystko da się wyrazić gestami.Nauka szła więc pełnąparą po obu stronach.Wytworzył się nawet rodzaj żargonu, gwary czy slangu, zawierającegopodstawowe zwroty i wyrażenia w obu językach.I choć kaleczył okrutnie obie mowy, to jednakprzyjmował się coraz szerzej i stanowił pewną podstawę, na której można było się oprzeć. Hej, Sharri, wino? Ty? Ja, wino.Fajnie.Dziewczyna uśmiechała się do rosłego marynarza, wyróżniającego się z całej grupy dziękiplecakowi, w którym coś pobrzękiwało.W ogóle dziewczyny zazdrościły kolegom z tej drugiejarmii właściwie każdej rzeczy.Oni mieli wszystko, dosłownie wszystko.Różne alkohole,słodycze, kolorowe chusty, a jak chciano wybrać się na wycieczkę gdzieś do lasu, tylko wedwoje, mieli niezrównanej jakości koce i pledy, a nawet środki przeciwko muszkom i komarom,żeby gołego tyłka nic nie gryzło. No to, Sharri, razem? Marynarz pokazał uścisk dłoni. Razem. Wskazała dłonią całą grupkę chichoczących żołnierzy. Razem.Wszyscy? niebyła pewna tego słowa.Shen, która coraz lepiej radziła sobie z laską, a także zdecydowanie dobrze z obcymjęzykiem, zakomenderowała: Chodzcie.Razem chodzcie.Las.Ruszyli łagodnym stokiem w górę, gdzie drzewa rosły coraz gęściej. Tam. Jeden z żołnierzy w maskującym stroju wskazywał kierunek. Tam? Nie, tam. Shen pokazała przeciwną stronę.Wydawało jej się, że tam jest polana i będziewięcej słońca. Tam nie usłyszała w odpowiedzi. Tam. Tam nie. Tam nie wolno? Wolno.Ale tam nie. Dlaczego?%7łołnierz nie wiedział, jak odpowiedzieć.Wtrąciła się Nanti: No, decydujcie się szybciej.Mam ochotę na popijawę i zabawę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]